26

47 10 49
                                    

⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇ RHAMIEL AILINGHAM ⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇ RHAMIEL AILINGHAM ⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇

Obsydianowa korona ciążyła mu tego dnia bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Wszyscy bowiem gdzieś się spieszyli i tylko on siedział jak posąg w podziemnych łaźniach, czekając na nadejście Nollyna i jego ojca. Przed chwilą wyminęła go grupa półnagich żon skarbnika i ukłoniła się przed nim, a potem po stopach przebiegł mu kocur Nassima, który zawsze szwędał się po całym pałacu.

Rhamiel zazwyczaj był tym, który nawet w obliczu niepowodzenia miał dobry humor, jednak dzisiaj mu on nie dopisywał. Nie wyspał się zbytnio, a czekała go cała noc dzikich tańców i wysłuchiwania wielu propozycji matrymonialnych, których i tak nie miał zamiaru rozpatrzyć. Wiedział jednak, że kilku bogaczy przyjdzie do niego, oferując mu wszystkie swoje córki.

Lecz przecież nie to stanowiło największy problem, a te cholerne Ptaki, siejące zamęt w królestwie.

Książę zaczął przechadzać się wzdłuż basenu, na którego powierzchni iluminowały właśnie refleksy pochodni. Piękno tego miejsca, widoczne za dnia, zbladło teraz zupełnie, nie uwydatniając wielokolorowych, skomplikowanych mozaik i misternie wykonanych kopuł, przez których barwione szkła za dnia wpadało tutaj światło. Wszystko zdawało mu się jakby przydymione, zanikające gdzieś w oparach wodnych.

Nierówne kroki obwieściły mu nadejście przyjaciela. Rhamiel stał akurat dokładnie po drugiej stronie basenów, ale jego głos poniósł się echem, gdy go powitał.

— Mój ojciec zaraz się zjawi — odparł mu Nollyn i zniknął za kolumną, zapewne siadając na jednej z wielu ław. Rhamiel liczył po cichu, że mężczyzna podejdzie bezpośrednio do niego, jednak najwyraźniej czekała do droga powrotna po śliskich kafelkach.

Zbliżył się zatem do dowódcy Gwardii, podczas gdy ten trzymał głowę zwieszoną między ramionami.

— Hej, wszystko w porządku? — spytał książę, przysiadając się do niego.

— Tak, tak. Po prostu patrolowanie pałacu może człowieka wykończyć. Późno już — odparł i strzelił kośćmi.

— Ja to w ogóle się dzisiaj nie wyspałem — przyznał Rhamiel. Wilgotne powietrze ciężko osiadło na ich włosach i skórze. Nie milczeli długo, bowiem już po kilku sekundach zjawił się Nassim, z szumem szat i migotaniem dzwonków. Wtargnął gwałtownie do łaźni, powodując, że mężczyźni podnieśli się z miejsc.

— Wasza Miłość, synu — przywitał się z każdym z nich, przylepiając do swojej twarzy ten słodki uśmiech, którego Rhamiel tak bardzo nie lubił. — Przejdźmy od razu do rzeczy. Szpiedzy donieśli mi, że nastroje są jak najlepsze, nikt nie dostrzegł niczego podejrzanego, a ludzie nie boją się bardziej niż zazwyczaj. — Rhamiel skinął głową na znak, że może kontynuować. — Więzień jest przesłuchiwany, ale zarzeka się, że nic nie wie. W co, oczywiście, nie wierzymy, zatem dokładamy wszelkich starań, aby jednak zdecydował się wyjawić to i owo.

Obsesja Złotego KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz