14

90 15 52
                                    


Jednym świstem, pociągnięciem, nagłym bólem w ramieniu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jednym świstem, pociągnięciem, nagłym bólem w ramieniu.

Coś dobiegło końca.

Gawron złapał ją – jeszcze nim dziewczyna od impetu straciła równowagę – i siłą wepchnął za komin. Nawet nie zdążyła pomyśleć, co się dzieje, a mężczyzna już przyciskał z całej siły dłoń do jej ust, przypierając jednocześnie do chłodnego muru. Jego oczy były rozszerzone, a źrenice powiększone, kiedy błądziła wzrokiem po jego twarzy, próbując coś zrozumieć. Z trudem nabierała powietrze.

— To Gwardia Pałacowa, zaraz tu będą — wyjaśnił napiętym szeptem, używając paerletańskiego zwrotu, a materiał okalający jego twarz poruszał się przy każdym słowie. Miał zmarszczone brwi. — Zabiję cię.

Eutheemia omal się nie zachłysnęła próbując wykrztusić słowo co.

Gawron przysunął się.

— Jeśli mnie nie posłuchasz, jeśli zrobisz cokolwiek, co wyda mi się podejrzane, zabiję cię. Rozumiesz? — Spojrzenie, jakim ją obdarzał, gorąco, które biło od skóry jego dłoni oraz pewny ton głosu nie pozostawiły dla niej nawet odrobiny miejsca na wątpliwości. Patrząc na niego, wierzyła mu. Wiedziała, że jeśli go nie posłucha, zginie. Skinęła więc skwapliwie głową, a kiedy ją puścił, opadła na siedzenie, bo, jak się okazało, to on trzymał ją w poprzedniej pozycji. Nie zdążyła też zakodować momentu, kiedy Gawron przemieścił się obok niej, a już poczuła oszałamiające ukłucie w ramieniu. Jęknęła głucho, zaciskając zęby i spojrzała na ognisko bólu, z którego właśnie na pierś mężczyzny trysnęła krew. Dziewczyna napięła mięśnie, gdy w jego palcach zamigotało brudne ostrze.

Rzucono w nią sztyletem.

Jej myśli skotłowały się wokół wydarzenia sprzed pół minuty, dzięki czemu dotarło do niej, że gdyby nie on, umarłaby. To on odciągnął ją na bok. Uniosła na niego półprzytomny wzrok, a z jej twarzy odpłynęły wszelkie kolory.

— Do diaska... — mruknął gardłowo. — Nie mamy czasu na bandażowanie tego, a nie możesz biegać z raną, za mocno krwawisz — oznajmił, wyciągając z kieszeni długi kawałek materiału. Obwiązał go dookoła jej ręki i zacisnął tak mocno, że poruszyło to nią całą. Wypuściła przez zęby ciche przekleństwo, łapiąc się za ranę. Krew przesączyła się między jej bladymi palcami i skapnęła na piaskowiec, z którego wybudowano ten dom.

Gawron rozglądał się. I nasłuchiwał.

— Jest ich dwóch — szepnął, lecz źrenice dziewczyny nie zwęziły się ani odrobinę. Ręka jej drętwiała i starała się to zignorować. Nie wiedziała, czy przeciwnicy w liczbie dwóch to dobra czy zła nowina.

Księżyc zlitował się nad nimi, pogrążając miasto w całkowitej ciemności, kiedy ciężkie chmury znad północy go zakryły.

Na chwilę zrobiło się bardzo cicho. Słyszała jedynie bicie własnego serca, szum krwi w uszach oraz oddech Gawrona, który kucał cały czas tuż przy niej.

Obsesja Złotego KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz