25

63 11 24
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇ FADIA AILINGHAM ⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇

⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇ Dwanaście lat po zrzeszeniu Wielkiego Paktu ⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇

⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇ Pierwsza noc festiwalu ⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇

Magia nie istniała. Mimo że przeczytała o niej wiele książek i próbowała doszukać się w nich głębszego sensu, lub chociażby odzwierciedlenia rzeczywistości, na każdym kroku boleśnie przekonywała się o tym, że były to zwyczajne kłamstwa, a baśnie nie niosły za sobą żadnego pożytku.

Gdyby bowiem istniało cokolwiek mogące przebić się przez zasłonę codzienności i złamać niemiłosierny los, ręce księżniczki nie byłyby teraz przesiąknięte krwią ukochanego, a ona sama nie siedziałaby ukryta w wieży w Noc Trzydziestu.

Kuriozalny wydawał jej się też w takich chwilach fakt, że pomimo niesprawiedliwości losu, dziewczyna właśnie w ten sposób poznała się bliżej z Nollynem. Kilka lat temu, kiedy jeszcze trzymana była w pałacu bez pozwolenia na wyjście, i akurat wymknęła się do ogrodów, znalazła go leżącego między krzewami i próbującego opatrzyć własne rany.

Zawsze był honorowy, a teraz to ona zajmowała się nim ilekroć został ranny. Nie chciał, aby ktokolwiek wiedział o tym, że dowódca Gwardii Pałacowej został zraniony przez Ptaki, byłaby to skaza na jego honorze, a jego ludzie mogliby zwątpić w słuszność swoich obowiązków. Nie był to też jedyny powód. Fadia nie myślała o tym jednak, przypatrując się jego skropionej potem twarzy i zamkniętym oczom, co jakiś czas ruszającym się nerwowo.

Minuty mijały nieznośnie szybko, a światła za szybą poczęły przyjmować coraz to nowsze barwy.

Przygryzła umalowaną wargę, rozmyślając nad tym, czy powinna już go obudzić. Krew przestała się sączyć, choć Fadia nadal profilaktycznie trzymała bandaż przy szwach.

Westchnęła, rozluźniając ramiona, lecz na powrót je spięła, kiedy ciszę przeszyło pukanie do drzwi jej komnaty. Zerwała się z krzesła, ciesząc w duchu, że dźwięk ten nie obudził Nollyna.

A potem zadzwoniły te cholerne dzwonki. Trzykrotnie. Przesunęła językiem po zębach i podeszła do drzwi najciszej jak potrafiła, gasząc po drodze ostatnią świecę.

— Rhiam? — spytała, znajdując się już na tyle blisko, by nie musieć krzyczeć.

— Tak — odpowiedział jej głos brata.

— Sekundka!

Serce dziewczyny podeszło do gardła, kiedy spojrzała na swoje poplamione ręce. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach krwi, potu i leków, więc księżniczka na oślep wybrała najbliżej leżące perfumy, aby spryskać nimi drzwi. Następnie na palcach udała się do łazienki, pospiesznie myjąc dłonie i barwiąc przy tym całą miskę na brunatny kolor.

Obsesja Złotego KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz