35

56 12 25
                                    

Pamiętała swoją pierwszą próbę teatralną u boku Iverona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pamiętała swoją pierwszą próbę teatralną u boku Iverona. Jego upartość, dumę i nieskończone pokłady cierpliwości, jakimi ją obdarzał. Nawet jego złośliwe komentarze miały przynieść jej coś na kształt lekcji, wskazówki, czy też ukierunkować jej tok myślenia na nowe tory. Była fatalną aktorką, ale Iveron spędzał z nią każdą wolną chwilę, podsuwając jej pod nos nowe książki do czytania i tłumacząc przesłanie poszczególnych utworów. Był w tym wszystkim jednak bardzo wyrafinowany, niemalże chłodny, jakby już dawno przekalkulował, które dokładnie informacje jej się przydadzą, a które warto ominąć. Mówił, że ma być piękna, pewna siebie i serdeczna, a ludzie ją pokochają. Nie musiała być najlepszym aktorem na świecie. Miała być takim, który zjedna sobie publikę. Miała być taka jak on.

A potem przedstawił ją światu, jako swoją narzeczoną. Dla Iverona misja i sława były ważniejsze, niż wszystkie potencjalne relacje, które mogły mu się przytrafić. Stracił wtedy wiele wielbicielek, ale ani przez chwilę nie wyglądał na przygnębionego. Bawił się życiem, które mu dano. Był aktorem na scenie większej niż ta w Teatrze Trzydziestu Nocy. Pragnął sprawiedliwości i wielkości dla swojego Gniazda, dla Ptaków, i dla siebie. Nie myślał o przyziemnych sprawach, ale o tym, by być na ustach wszystkich.

I zginie w lochu na trzecim piętrze paerletańskiego pałacu, skąd nikt nigdy nie wyciągnie jego ciała.

Może to i lepiej? Może o wielkim, kochanym przez wszystkich Iveronie Tullyrze powstaną plotki i legendy? Może ktoś za dziesięć lat spotka go w cichej restauracji i rozpowie światu, że ten aktor jednak żyje? Być może jakiś inny człowiek popłynie z nim statkiem na wyspy Shalaevaru, na których przecież chciał osiąść?

Może.

Sójka otarła wymiociny z ust.

Gawron nie musiał dokładnie sprawdzać klamry, aby wiedzieć, czym ona jest.

— Za dużo Ptaków odbiliśmy z ich rąk, by stosowali normalne metody. Słyszałem kiedyś, że nad tym pracują, ale nie sądziłem, że to prawda — szepnął. Głos mu nie zadrżał, mimo że wyraźnie słyszała w nim napięcie. Wyciągnął sztylet. — Przepraszam, Iveronie.

— Nie! — Złapała go za rękę, choć prawie zemdlała z bólu, kiedy poczuła na nowo rozdzierającą się ranę.

Gawron spojrzał na nią rozpalonym wzrokiem.

— Musimy go zabić — warknął. Dopiero wtedy z jego gardła wydobyło się coś na kształt łkania. — Albo zaraz sami zginiemy. Myślisz, że tego by chciał?

— Ja to zrobię — zaoferowała. — Daj mi to zrobić. — Na próżno było szukać w niej wahania. Z całej siły ściskała palce mężczyzny, próbując odebrać mu sztylet. — To twój przyjaciel.

— Twój też — syknął i wzmocnił uchwyt. Gdyby tylko chciał, wyrwałby jej się w oka mgnieniu.

Więc nie czekała. Odepchnęła go i jednym, szybkim ruchem wbiła nóż pod żebra Iverona. Więzień drgnął tylko raz, w pośmiertnej konwulsji. Zbyt prosto przyszło jej odebranie mu życia.

Obsesja Złotego KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz