Sytuacja ta była dla niej w dwójnasób korzystna.
Leżąc na ławce pod arkadami, tworzącymi niejako korytarz prowadzący do pałacu, miała idealną wymówkę do spędzenia czasu z Rhydenem. Dodatkowo, wydostali się wcześniej z próby. Ich początkowy plan opierał się na dotarciu do miejsca, w którym widzieli przed chwilą Ragarię, jednak żadne zewnętrzne wejścia tam nie prowadziły.
— I po co się tak wygłupialiśmy... — powiedział mężczyzna, kiedy obeszli dookoła całą dobudówkę udając, że szukają dla Eutheemii miejsca do odpoczynku. W końcu spoczęli na kamiennej ławce skrytą za kolumną i między kwiatami, obok których latały owady. Rhyden machał wachlarzem posyłając w stronę jej twarzy łagodne podmuchy.
Całkiem ją to bawiło, zważywszy na to, że przecież Gawron uchodził za jej nauczyciela. Eutheemia trzymała rękę na czole i oddychała głęboko, aby dla każdego, kto ich widział, jasne było, że widocznie zasłabła.
— Nie przywidziało ci się? — spytał w końcu Rhyden, ale nie oderwał wzroku od sali ćwiczeniowej. Oczy miał zmrużone, bo światło odbijało się od jasnych kafelków podłogi. To również ją zaskoczyło, gdy dotarła na najwyższą kondygnację – nie było tu ani skrawka ziemi, wszystko wyłożono kafelkami z piaskowca.
— Oczywiście, że nie — odparła, mimo że wcale nie była tego taka pewna. Rhyden jakby to wyczuł i posłał jej pełne powątpiewania spojrzenie.
Podniosła się do pozycji siedzącej i poklepała miejsce obok siebie
— Nie róbmy cyrku. Na pewno pannie Giarre jest już znacznie lepiej.
— Świetnie, bo już mi ręka powoli drętwiała.
Eutheemia prychnęła śmiechem na to zdanie. Mimo wszystko, nie odważyła się jeszcze wyprostować, chciała sprawiać wrażenie słabej.
— Masz jakiś pomysł gdzie mogła się udać?
Rhyden zastanowił się przez chwilę. Jedną piętę położył na siedzeniu ławki i podciągnął bliżej klatki piersiowej, a następnie oparł przedramię o kolano.
— Na pewno jedyny korytarz prowadzi do pałacu. — Wskazał to miejsce palcem jakby od niechcenia. — Jak była ubrana?
— Nie zdążyłam się przyjrzeć, ale chyba na czarno, jak my zawsze.
— Hm — mruknął. — Nie przeszłaby przez straż, bo na pewno tam stoi. Wejście do sali nie jest chronione, ale łącznik do zamku na pewno tak. Zresztą, widać ich włócznie przez okna — dodał, a Eutheemia wytężyła wzrok w poszukiwaniu tego, o czym mówił. Okna były podłużne i strzeliste, a za nimi faktycznie stacjonowali strażnicy. Gdyby nie trzymane przez nich włócznie, migające w świetle, nie dostrzegłaby ich.
— Może w ogóle nie opuściła tego miejsca?
— Też tak uważam. — Palcami potarł żuchwę, a czyjeś sandały zaszurały za kolumną. — O zmroku możemy sprawdzić to mie...
CZYTASZ
Obsesja Złotego Królestwa
FantasyW sercu Eutheemii od zawsze kwitła nienawiść. Nienawiść do mężczyzny, który ją zniewolił, jak i do tego, który kilka lat temu rozpętał burzę na kontynencie. Nienawiść do ludzi, będących okazem głupoty i zaprzedania. Zamknięta pod fasadą różanej rezy...