Tuż po próbie zaczęli przygotowywać plan włamania. Nie znali dokładnego położenia więźnia, a na dostarczonych przez Oirisa rysunkach nie zawarto tego pokoju, ale podejrzewali, gdzie mógł się znajdować.
Po zmroku stali zatem między wirującymi piaskami pustyni na jednym z płaskich dachów, obserwując majaczący w oddali pałac. Oprócz szalejącej burzy piaskowej, wszystko było tak bardzo spokojne... zbyt spokojne. Nie lubiła tego. Wolała buzującą w żyłach adrenalinę i niepokój w sercu.
Przemieszczali się dalej. Zabili jednego człowieka, który, mimo że dobrze walczył, nie miał szansy z ich dwójką. A potem zbliżyli się do królewskiej fasady. Ciemność była ich sprzymierzeńcem, podobnie jak zacieniony dach sali ćwiczeniowej. Przechodząc z niego na okrycie dziedzińca mogli znaleźć się bliżej okien sypialnych, które co prawda nie znajdowały się blisko biura, w którym przyjął ich Nassim, ale dawały prostą drogę na wyższe piętro i miejsce możliwie będące pojedynczym więzieniem.
Sójka nie potrafiła stwierdzić, czy usłyszała szuranie, czy może zobaczyła kątem oka poruszenie, lecz jej uwaga odruchowo skupiła się z powrotem na oddalonym o kilka metrów zaułku między łukiem a podłużną kopułą.
Ale przyczajony człowiek nie wykonał żadnego ruchu. Sójka patrzyła prosto w ten punkt.
— Widziałeś?
— Oczywiście.
— Zajmiesz się nim?
Nie odpowiedział, tylko dobył sztyletu i na kuckach oddalił się od Sójki. Ona miała swoją część do wykonania. Uspokoiła oddech, rozluźniła mięśnie i po raz ostatni się rozejrzała. Strażnik na dachu nadal nie wrócił, więc rozpędziła się i skoczyła na ścianę pałacu. Przez moment znajdowała się w tym błogim stanie lekkości, który jednak szybko mógł przerodzić się w bolesny upadek, zatem chwyciła gzyms i otarła się stopami o szorstką ścianę. Polepszyła uchwyt, a następnie lewą ręką sięgnęła do parapetu i wspięła się na niego. Okno nie było uchylone, ale wystarczyło wsunąć w nie najcieńszy sztylet i poluzować zabezpieczenie.
Uderzył ją zapach jej ukochanej lawendy, gdy wylądowała miękko na podłodze.
Wszyscy spali, a przynajmniej nikt nie wydał z siebie żadnego odgłosu, toteż ona również pozostawała w ciszy. Przy drzwiach stał oparty o ścianę strażnik. Chyba też spał. Świetny strażnik...
Jego obecność wskazywała jednak na to, że był to pokój kogoś istotnego, co działało na korzyść ich awaryjnego planu. Potrzebowali bowiem zakładników.
Sójka spojrzała na szerokie łoże.
A jeśli to Edward Withmoore tam spał?
Na ułamek sekundy pozwoliła sobie na pogrążenie się w marzeniach o tym, że mogłaby wślizgnąć się teraz do jego łoża jak kochanka i rozpruć mu trzewia. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na ciemną karnację śpiącego szlachcica, aby przekonać się, że nie był to Edward. Może to i dobrze. W przeciwnym wypadku nie potrafiłaby odmówić sobie tej przyjemności.
CZYTASZ
Obsesja Złotego Królestwa
FantasyW sercu Eutheemii od zawsze kwitła nienawiść. Nienawiść do mężczyzny, który ją zniewolił, jak i do tego, który kilka lat temu rozpętał burzę na kontynencie. Nienawiść do ludzi, będących okazem głupoty i zaprzedania. Zamknięta pod fasadą różanej rezy...