11

91 17 84
                                    


⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇ GAWRON ⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇ GAWRON ⋇⊶⊰❣⊱⊷⋇

Sztylet gładko zatopił się w skórze, pozostawiając na niej cienką pręgę, a krew, która wcześniej po nim spływała, zmieszała się z krwią mężczyzny. Nawet nie syknął z bólu ani nie zacisnął pięści. Po prostu zrobił to, co miał zrobić, a gdy skończył, wsunął broń za pas.

Rozejrzał się wkoło czujnym wzrokiem brązowych oczu. Pomimo tego, że ofiara krzyknęła, strażnicy wcale się nie zjawili. Być może wiejący tej nocy silny wiatr zagłuszył owy odgłos. Gawron pociągnął więc za linę, na której się tu spuścił, a ta opadła u jego stóp, uderzając też ofiarę w twarz. Sprawnymi ruchami zwinął sznur i niesłyszalnie odszedł za masywną kolumnę łaźni. Nie chciał ryzykować powrotu na dach, a ponieważ los dał mu okazję w postaci braku strażników, zamierzał z niej skorzystać. Wyrównał oddech i jeszcze raz ocenił swoje położenie. Nie potrzebował księżycowego światła odbijającego się w tafli wody, bo i bez niego doskonale widział w ciemnościach, a to miejsce znał na pamięć. Niczym cień przemknął pod linią ściany, słysząc w oddali niewyraźne kroki. Odczekał chwilę, upewniając się, w którą stronę zmierza intruz, po czym podciągnął się do pobliskiego, wysoko ulokowanego okna. Prześlizgnął się przez nie, lądując gładko na ziemi.

Tuż za plecami strażnika.

Gdy jednak ten się obrócił zaalarmowany nikłym hałasem, Gawrona już tam nie było. Wrócił na dach, a jego płaszcz załopotał głośno. Dopiero to zaniepokoiło stróża, lecz zanim podciągnął się na zadaszenie, skrytobójca znajdował się już kilkanaście metrów dalej. Przeklinał w duchu swój pośpiech i złe wyliczenie, które zmusiły go do powrotu na szczyt budowli. Tą drogą jednak dotarł do łaźni i tą drogą mógł względnie bezpiecznie powrócić.

W przeciwieństwie do reszty Ptaków, nie lubował się w bieganiu po budynkach, bowiem nie podobała mu się liczba zmiennych, która mogła wpłynąć na jego niekorzyść. Czasem zwykły, typowo mocny dla Paerletanu, podmuch wiatru, potrafił zachwiać nawet i wprawionego skrytobójcę, a w ucieczce z miejsca zbrodni liczyła się szybkość i kreatywność. Gawron więcej możliwości znajdował w cieniach domostw i nieuważnych, zaspanych nocami mieszczanach aniżeli w dachach, na których było widać wszystko jak na dłoni. Pogoda była czymś, czemu mężczyzna nigdy nie ufał, bo jednocześnie bezpośrednio wpływała na jego widoczność i równowagę.

Gawron biegł teraz jednak właśnie po tych znienawidzonych dachach. Peleryna ciągnęła się za nim, niczym płynny cień, nie odbijając blasku gwiazd i księżyca. W pewnym momencie mężczyzna znalazł się na tyle wysoko, że dostrzegł pustynne równiny – niebezpieczne tereny, na które nie zapuścił się jeszcze żaden znany mu Paerletańczyk. Horyzont był dzisiejszej nocy wyjątkowo dobrze widoczny – atramentowe niebo zlewało się ze złocistym piaskiem kilkadziesiąt kilometrów dalej. Niestety, Gawron nie mógł się teraz zatrzymać. Musiał dotrzeć do gildii przed wybiciem następnej godziny, a żeby to zrobić, należało jeszcze wkraść się do ścieków i odnaleźć otwarte ukryte przejście. Droga powrotna mogła mu zająć nawet do trzydziestu minut, toteż nie mógł zwlekać. Nie patrzył więc ani na pustynne równiny, ani na dwa zdobione barwionym szkłem zamki, które pozostawił za swoimi plecami. To zabójstwo było pierwszym dokonanym tak blisko kwatery Gwardii Pałacowej – organizacji powołanej do ochrony króla, a obecnie zajmującej się głównie tropieniem skrytobójców. Ptaków. Gildii, do której należał.

Obsesja Złotego KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz