— Ładne wazony — powiedziała, nim wyszli z Iveronem od Verry. Naczynie to bowiem od samego początku irytowało dziewczynę i ta nie potrafiła powstrzymać się przed komentarzem na koniec. Mężczyzna, nieco rozproszony, przyznał jej rację, a Verra odparła z uśmiechem:
— To z Kovii. Od...
— Od Urthena — podpowiedziała Eutheemia, której złote loki okalały ubarwioną różem twarz.
— A jego przypadkiem nie zabito? — zapytał Iveron, marszcząc brwi. Verra rozchyliła usta.
— Słucham?
— Nie pamiętasz? — zwrócił się do Eutheemii. — Wczoraj chyba przez to wstrzymali rejsy.
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę i potrząsnęła głową.
— Nie przypominam sobie niczego takiego. Ale faktycznie, było zamieszanie.
— Zabito go? — dopytywała Verra, wychodząc zza lady i stając obok nich. — On był taki młody, rok starszy ode mnie...
— Jakaś dziewczyna go zabiła. — Wzruszył ramionami.
Jakaś dziewczyna.
— Czemu? — spytała Eutheemia, obracając się w kierunku Iverona. Mężczyzna stał podparty pod boki, podczas gdy ona trzymała sporych rozmiarów skórzaną torbę, w której znajdowały się dwie nowe pary butów oraz pięć sukni i komplet bielizny. Wszystko, czego potrzebowała.
— Tego już nie wiem. Byłem akurat wtedy u mojej... przyjaciółki. — Parsknął na koniec krótkim, jednoznacznym śmiechem i posłał kobietom wesołe spojrzenie. — Ale nie ma się co nim martwić, nas wszystkich też to czeka. — Kobiety popatrzyły po sobie, nieco skołowane jego zachowaniem. A przynajmniej jedna z nich była tym skołowana, druga zaś udawała. — Verro, przeliczyłaś pieniądze?
— Wszystko się zgadza. — Skinęła głową. Słońce odbijało się złocistymi barwami od jej skóry. — Do widzenia.
— Wybacz, droga Verro, ale oby nie. Nie zamierzam tutaj wracać.
— Ja również nie — dodała Eutheemia i wyciągnęła do niej rękę. — Miło było mi cię poznać, Verro.
— Mnie również. Życzę powodzenia.— Uśmiechnęła się na koniec, odsłaniając równe, białe zęby. Ciemne oczy błysnęły przyjacielsko, kiedy wychodzili.
Iveron uniósł krótko kapelusz, który znów miał na głowie, i przepuścił Eutheemię w drzwiach. Podała mu skórzaną torbę, aby poniósł ją przez chwilę, choć i tak zamierzała ją od niego niebawem odebrać.
— Widzisz, moja droga, teraz prezentujesz się tak, że być może mógłbym się nawet w tobie zakochać. — Zaśmiał się Iveron, podając jej ramię.
— Tylko na jak długo? — zapytała z przekąsem dziewczyna, zakotwiczając wzrok w morzu rozciągającym się na końcu ulicy. Upał powoli stawał się coraz mniej znośny.
CZYTASZ
Obsesja Złotego Królestwa
FantasyW sercu Eutheemii od zawsze kwitła nienawiść. Nienawiść do mężczyzny, który ją zniewolił, jak i do tego, który kilka lat temu rozpętał burzę na kontynencie. Nienawiść do ludzi, będących okazem głupoty i zaprzedania. Zamknięta pod fasadą różanej rezy...