XV

227 5 2
                                    

Poniedziałek

Minęło tyle dni, a Will nadal się do mnie nie odezwał. Nie wiem o co mu chodzi. Pisałam, dzwoniłam i nawet przychodziłam do niego do domu, ale ten nie chciał ze mną rozmawiać. Jakby to była moja wina, że całował się z Kylie.

Miałam dziś wyjechać do Madrytu, ale jak zawsze mam takie szczęście w życiu, że się rozchorowałam. To nie zwykłe przeziębienie. Od soboty leżę w łóżku z gorączką, boli mnie gardło i nie mogę nawet przełknąć śliny.

Wróciłam z mamą od lekarza. Angina. Naprawdę co może być gorszego niż angina w tak upalne dni.

- Cześć Livcia i co tam? - spytał Luke obejmując mnie.

- Angina - powiedziałam smutno.

- Ohh - westchnął - zabiorę cię do Madrytu jak wyzdrowiejesz.

- Mam nadzieję - uśmiechnęłam się i poszłam zrobić sobie herbatę.

- Kiedy rozprawa? - spytała moja rodzicielka. Luke rozwodzi się z Sally.

- Jutro - odpowiedział - muszę dziś wyjechać do mamy.

- Pojadę z tobą - powiedziała szybko.

- Nie - odpowiedział stanowczo - lepiej nie. Poradzę sobie.

- Luke - westchnęła - posiedzę z twoją mamą w domu.

- Proszę cię Mia - wywrócił oczami - gadaliśmy już o tym.

- Jak tam sobie chcesz - burknęła. Poszła wkurzona do swojego biura, a Luke od razu za nią.

Kłócą się już kilka dni. Tak jak było wspaniale tak teraz coś się wali. Nawet dobrze się nie zeszli, a już kłody pod nogi.

Po schodach zaczął schodzić Adam z Chrisem. Wkońcu się pogodzili, a w piątek się wyprowadzają.

- I co tam mała - spytał obejmując mnie.

- Angine mam - westchnęłam.

- Leć do pokoju - powiedział Chris - przyniosę ci herbatkę i obejrzymy coś razem.

Tak jak kazał tak zrobiłam. Poszłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szukać jakiegoś filmu na netflixie. Ostatnio spędzają ze mną bardzo dużo czasu, chyba już zaczynają tęsknić.

Wkońcu mnie wychowali. To oni zastępowali mi ojca przez osiemnaście lat.

Mia

- Luke ale powiedz mi czemu nie mogę z tobą tam pojechać?! - spytałam już naprawdę wkurzona. Nie dawał mi sensownych argumentów.

- Po prostu chcę jechać sam - westchnął - zostań tu z Liv i się nią zaopiekuj.

- Ona ma już prawie osiemnaście lat! - fuknęłam - są też chłopaki. Skoro potrafili zastąpić jej ciebie przez osiemnaście lat to i matkę zastąpią przez dwa dni.

- Jakbyś mi od razu powiedziała o ciąży to byłoby inaczej! - uderzył ręką o biurko.

- Gdybyś mnie nie zdradzał ani nie znikał bez słowa to byś się dowiedział! - krzyknęłam.

- Tak w ogóle - parsknął - skąd mogę mieć pewność, że ona jest moją córką?

- Co ty mówisz Luke - spojrzałam smutno na niego.

- Może to bachor Adama - zaśmiał się - albo co gorsza Chrisa.

- Jak ty możesz tak w ogóle myśleć?! - spytałam ze łzami w oczach.

Tamten DzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz