XII

223 5 0
                                    

- No i jak się czujesz? - spytała Sophie odpalając papierosa.

- Lepiej - uśmiechnęłam się.

- Hej - odwróciłam się w stronę bruneta.

- Hej - odpowiedziałam zmieszana.

- Zajebiście się ruszasz w łóżku, może chciałabyś na mnie poskakać? - przybliżył się i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Nie zdążyłam nic zrobić ani powiedzieć, ponieważ pojawił się Will.

- Jeszcze raz dotkniesz Liv albo odezwiesz się do niej w taki sposób, przysięgam ci   tak cię skopie, że własna matka cię nie pozna - złapał za jego koszulkę i delikatnie go podniósł, zaciskając zęby - a teraz wypierdalaj - rzucił go na trawę. Brunet uciekł.

- Dz-dziękuję - spojrzałam na jego buty. Podszedł do mnie i przytulił mnie.

- Spokojnie, nie dam cię skrzywdzić - szepnął głaszcząc mnie po plecach.

- Przepraszam, że nie zareagowałam - odwróciłam się w stronę Sophie.

- Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się i podeszłam przytulić dziewczynę.

- Liv jedziemy - chrzaknął Luke.

- Tak tak już idę - uśmiechnęłam się - trzymajcie się. Podeszłam w stronę moich rodziców. Luke objął mnie i wyszliśmy na parking.

15:00

- Live! Obiad! - krzyknęła blondynka.

Zbiegłam na dół po schodach i zajęłam miejsce pomiędzy Adamem i Chrisem.

- Musimy wam coś powiedzieć - zaczął Chris.

- Jesteście gejami? - spytała mama z poważną miną. Ja zakrztusiłam się sokiem, a Luke ziemniakami.

- Co?! - spojrzał na nią Adam jak na idiotkę.

- No macie prawie czterdzieści lat. Dopiero skończyliście swoje studia. Nie macie żony, dzieci ani nawet dziewczyny. Wszędzie chodzicie razem. Wiecie, tak to po prostu wygląda - uśmiechnęła się i jakby nigdy nic zaczęła jeść.

- Boże Mia nie! - pisnął Chris.

- Chodzi o to, że wyprowadzamy się - naprostował sytuacje Adam.

- Gdzie? - spytała mama. Jest jej smutno widzę to.

- Do Miami - odpowiedział.

- Wy mówicie teraz serio czy sobie ze mnie żartujecie - blondynka odsunęła krzesło i wstała.

- Serio - wszyscy spojrzeliśmy na moją rodzicielkę.

- Tak najlepiej - uśmiechnęła się sztucznie - Zostawiacie mnie po osiemnastu latach, zresztą robicie to samo co on - wskazała palcem na mojego ojca.

Odeszła od stołu i pobiegła na górę. Chłopaki już chcieli za nią iść.

- Ja do niej pójdę - powiedziałam zatrzymując ich.

Wbiegłam po schodach i zapukałam do drzwi od sypialni mamy.

- Mamo mogę wejść? - spytałam łapiąc za klamkę. Kobieta nie odpowiadała więc weszłam. Siedziała na łóżku i cicho płakała.

- Dlaczego oni chcą nas zostawić? - spytała.

- Mamo - westchnęłam siadając obok - mi też jest przykro, że się wyprowadzają i to w dodatku tak daleko, ale nie możemy się na nich złościć. Jesteście już dorosłymi ludźmi, oni pewnie też chcą sobie życie już ułożyć.

- Mogą to zrobić tu - powiedziała stanowczo.

- Jak ty sobie to wyobrażasz? - zaśmiałam się - w jednym domu? Ja, ty i Luke i oni z własnymi rodzinami - zaśmiała się również.

Tamten DzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz