XXI

103 1 3
                                    

- Liv jeśli się nie skupisz to się w życiu tego nie nauczysz - westchnął opadając na łóżko.

- Przepraszam David - przetarłam twarz rękoma - jestem takim głąbem.

- Nie jesteś i nie mów tak o sobie - objął mnie ramieniem - damy radę tylko bardziej się skup - uśmiechnął się lekko.

- Okej - oddałam uśmiech - zacznijmy od nowa.

18:00

- I co mówiłem, że się uda! - klasnął w dłonie zamykając książkę.

- Teraz to delta będzie mi się śniła po nocach - parsknęłam na co chłopak się zaśmiał.

- Napiszesz poprawę celująco zobaczysz - mrugnął okiem.

- Może coś zjemy? - zaproponowałam - jestem strasznie głodna.

- Pewnie - uśmiechnął się - pizza?

- Niech będzie cokolwiek bo inaczej umrę z głodu - złapałam się za brzuch.

Czas z Davidem minął mi bardzo szybko. Fakt - nauka nie szła na początku zbyt dobrze, ale potem kiedy cokolwiek zaczęłam kumać szło całkiem nieźle.

W mojej głowie ciągle jest Will. Nawet jest mi źle z tym co powiedział mu David. Co on teraz musi o mnie myśleć? Tak bardzo chciałabym, żeby wróciło to co było dawniej. Brakuje mi go pod każdym względem.

Minęła godzina i nasza pizza wkońcu dotarła, od razu zabraliśmy się za jedzenie.

************

- Jeśli będziesz chciała coś jeszcze powtórzyć to daj znać - powiedział zakładając buty.

- Jak narazie czuję się przygotowana - zaśmiałam się - nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

- Nie przesadzaj - machnął ręką - do usług - podszedł i przytulił mnie na pożegnanie. Zamknęłam za nim drzwi na zamek. Posprzątałam w kuchni i wróciłam na górę do swojego pokoju.

Nie wiem co ja będę robić teraz bez telefonu - serio nie mam pojęcia. Spojrzałam na swoją szafę. Otworzyłam ją i już wiedziałam jakie będę miała zajęcie. Takiego syfu to tu chyba jeszcze nie miałam.

Zaczęłam układać swoje rzeczy. Najpierw myślałam, żeby zrobić to kolorami ale nie starczyło mi wieszaków i półek, potem natomiast stwierdziłam, że ułoże ze względu na pogodę ale nie podobało mi się. Wkońcu zdecydowałam się na najprostszy możliwy sposób - spodnie do spodni, bluzy do bluz i tak dalej i tak dalej.

- Godzina dwudziesta pierwsza, a ty sprzątasz swoją narnie? - zaśmiała się stając w progu na co ja podskoczyłam. Nawet nie wiem kiedy wrócili.

- Jak widać - westchnęłam.

- Liv długo będziesz jeszcze na mnie zła? - usiadła na rogu mojego łóżka. Złożyła dwie koszulki i podała mi je. Czemu mamy zawsze muszą coś dotknąć?

- Tak będę - warknęłam - zachowujesz się jakbyś ty nigdy w życiu nie paliła papierosów. Mam prawie osiemnaście lat, a ty traktujesz mnie jak dziecko. Mamo - spojrzałam na nią - nie zabiłam człowieka tylko zapaliłam jednego głupiego papierosa - zaśmiała się na moje słowa.

- Oddam ci laptopa, a resztę jutro- odpowiedziała - ale - wytknęła palec w moją stronę - jutro chcę widzieć conajmniej cztery z poprawy!

Tamten DzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz