Minął tydzień od momentu z sytuacją z Willem. Unikam go. Natomiast on nie daje za wygraną - przychodzi do mnie do domu, dzwoni, pisze, wypytuje o mnie moich znajomych i rodziców.
Nie potrafi odpuścić. A ja? A ja nie potrafię mu wybaczyć. Zostały dwa tygodnie do wakacji - a do moich urodzin równy miesiąc. Czy się cieszę? Nie.
- Soph odzywał się do ciebie Will? - spytałam wysiadając z jej samochodu na parkingu szkolnym.
- Do mnie nie ale Oli coś mówił, że w weekend się widzieli bo była jakaś sprawa do załatwienia - wywróciła oczami - nie widziałam się z nim cały weekend.
Spojrzałyśmy na miejsce parkingowe Willa. Stał oparty o maskę samochodu i grzebał coś w telefonie. Nagle przed nami pojawił się Olivier.
- O kurwa - wyszeptałam patrząc na jego twarz.
- Wystarczy Oli - zaśmiał się.
- Co ci się stało?! - dotknęła jego wielkiej śliwy pod okiem.
- Noooooo... - przecięgnął - krótko mówiąc dostałem w ryj - zacisnął zęby.
- Co?! Za co? - krzyknęła z niedowierzeniem.
Spojrzałam w stronę Willa. Pech chciał, że on również gapił się na nas. Patrzył się pustym wzrokiem jakąś dłuższą chwilę. Nie oderwałam wzroku nie chciałam mu pokazać że jestem słaba. Z transu wyrwała mnie Soph.
- Czy ty to słyszałaś? - spytała - ten idiota bił się w sprawie Willa!
- Um co? - spojrzałam na nią.
- Nie słyszała bo się gapiła - zaśmiał się chłopak. Sophie uderzyła go w ramię.
- Lepiej się przymknij bo ci drugie oko podbije! - wysyczała wkurzona, a on uniósł ręce w geście obronnym.
- Muszę iść do łazienki - schowałam telefon do kieszeni - widzimy się na wychowawczej.
Uśmiechnęłam się miło do nich. Poszłam kawałek w kierunku szkoły, ale coś mnie tchnęło, żebym jednak poszła do tego idiotycznego debila. Oparłam się obok niego o jego samochód. Schował telefon do kieszeni i westchnął.
- Co cię tu sprowadza? - spytał po krótkiej chwili patrząc w ziemie.
- Popatrz na mnie - powiedziałam z pewnością w głowie. Liv czy cię popierdoliło? Po co się nim przejmujesz. On nie pewnie uniósł głowę i spojrzał na mnie. Tak samo jak Olivier miał podbite oko - fakt nie tak mocno jak tamten - i lekkie rozcięcie na górnej wardze.
- Z kim się biłeś? Olivier mówił, że to w twojej sprawie - odpowiedziałam pewnie. Gdybym mogła uciełabym sobie język albo zrobiła pranie mózgu. Co ja wyprawiam? Czemu się nim przejmuje?
- Liv - uśmiechnął się lekko - serio?
- O co ci chodzi? - uniosłam jedną brew do góry ździwiona. Jak to o co idiotko. Najpierw go olewasz, a teraz siedzisz obok niego i pytasz go o coś co cię nie powinno interesować.
- Martwisz się o mnie? - spytał pokazując swoje proste zęby.
- A powinnam?
- Nie chcę żebyś się o mnie martwiła. Nie jestem wart żebyś zatrącała sobie mną głowę - odpowiedział.
- Will wszyscy wiemy jakim chujem jesteś - westchnęłam - ale nic nie zmieni tego, że przez całe życie byłeś mi najbliższy. Martwię się o ciebie bo mi na tobie zależy, nie lubię jak dzieję się krzywda bliskim mi osobą - ustałam na przeciwko jego zmuszając go ponownie do spojrzenia na mnie.
CZYTASZ
Tamten Dzień
Novela Juvenil" - Dlaczego mi nie powiedziałaś o tej ciąży?! - krzyknął rozwścieczony. - A kiedy miałam ci powiedzieć? - spojrzałam na niego ze łzami w oczach - wyjechałeś i zostawiłeś mnie bez słowa. Dzwoniłam, pisałam i starałam się ale kiedy urodziła się L...