XIX

75 2 0
                                    

Minął tydzień od momentu z sytuacją z Willem. Unikam go. Natomiast on nie daje za wygraną - przychodzi do mnie do domu, dzwoni, pisze, wypytuje o mnie moich znajomych i rodziców.

Nie potrafi odpuścić. A ja? A ja nie potrafię mu wybaczyć. Zostały dwa tygodnie do wakacji - a do moich urodzin równy miesiąc. Czy się cieszę? Nie.

- Soph odzywał się do ciebie Will? - spytałam wysiadając z jej samochodu na parkingu szkolnym.

- Do mnie nie ale Oli coś mówił, że w weekend się widzieli bo była jakaś sprawa do załatwienia - wywróciła oczami - nie widziałam się z nim cały weekend.

Spojrzałyśmy na miejsce parkingowe Willa. Stał oparty o maskę samochodu i grzebał coś w telefonie. Nagle przed nami pojawił się Olivier.

- O kurwa - wyszeptałam patrząc na jego twarz.

- Wystarczy Oli - zaśmiał się.

- Co ci się stało?! - dotknęła jego wielkiej śliwy pod okiem.

- Noooooo... - przecięgnął - krótko mówiąc dostałem w ryj - zacisnął zęby.

- Co?! Za co? - krzyknęła z niedowierzeniem.

Spojrzałam w stronę Willa. Pech chciał, że on również gapił się na nas. Patrzył się pustym wzrokiem jakąś dłuższą chwilę. Nie oderwałam wzroku nie chciałam mu pokazać że jestem słaba. Z transu wyrwała mnie Soph.

- Czy ty to słyszałaś? - spytała - ten idiota bił się w sprawie Willa!

- Um co? - spojrzałam na nią.

- Nie słyszała bo się gapiła - zaśmiał się chłopak. Sophie uderzyła go w ramię.

- Lepiej się przymknij bo ci drugie oko podbije! - wysyczała wkurzona, a on uniósł ręce w geście obronnym.

- Muszę iść do łazienki - schowałam telefon do kieszeni - widzimy się na wychowawczej.

Uśmiechnęłam się miło do nich. Poszłam kawałek w kierunku szkoły, ale coś mnie tchnęło, żebym jednak poszła do tego idiotycznego debila. Oparłam się obok niego o jego samochód. Schował telefon do kieszeni i westchnął.

- Co cię tu sprowadza? - spytał po krótkiej chwili patrząc w ziemie.

- Popatrz na mnie - powiedziałam z pewnością w głowie. Liv czy cię popierdoliło? Po co się nim przejmujesz. On nie pewnie uniósł głowę i spojrzał na mnie. Tak samo jak Olivier miał podbite oko - fakt nie tak mocno jak tamten - i lekkie rozcięcie na górnej wardze.

- Z kim się biłeś? Olivier mówił, że to w twojej sprawie - odpowiedziałam pewnie. Gdybym mogła uciełabym sobie język albo zrobiła pranie mózgu. Co ja wyprawiam? Czemu się nim przejmuje?

- Liv - uśmiechnął się lekko - serio?

- O co ci chodzi? - uniosłam jedną brew do góry ździwiona. Jak to o co idiotko. Najpierw go olewasz, a teraz siedzisz obok niego i pytasz go o coś co cię nie powinno interesować.

- Martwisz się o mnie? - spytał pokazując swoje proste zęby.

- A powinnam?

- Nie chcę żebyś się o mnie martwiła. Nie jestem wart żebyś zatrącała sobie mną głowę - odpowiedział.

- Will wszyscy wiemy jakim chujem jesteś - westchnęłam - ale nic nie zmieni tego, że przez całe życie byłeś mi najbliższy. Martwię się o ciebie bo mi na tobie zależy, nie lubię jak dzieję się krzywda bliskim mi osobą - ustałam na przeciwko jego zmuszając go ponownie do spojrzenia na mnie.

Tamten DzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz