- Wstawaj! - krzyknęła wchodząc z hukiem do mojego pokoju - spóźnisz się do szkoły - podeszła do okna i odsłoniła zasłonę.
- Która jest godzina? - wymamrotałam przecierając oczy.
- Szósta dwadzieścia - powiedziała i wyszła.
Z ciężkim żalem wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki umyć twarz. Podchodząc do lustra o mało co nie dostałam zawału patrząc na swoje odbicie.
Czuję się nie wyspana bo zawsze przed snem oglądam sobie coś na telefonie, a teraz? A teraz musiałam się przewracać z boku na bok i zmieniać pozycję milion razy żeby zasnąć.
Oczywiście nie obyło się bez miliona zbędnych myśli. Will też był kilkoma z nich - jednak nie jest on dla mnie zbędny.
Przemyłam szybko twarz zimną wodą i wróciłam do pokoju przyszykować się do szkoły. Czeka mnie naprawdę długi dzień.
Mam nadzieję, że Sophie pomimo, że nie mam jak się z nią skontaktować pamięta o mnie.
Zrobiłam sobie szybki makijaż i zabrałam się za wybranie stylizacji. Postawiłam na bordową krótką bluzę i białą spódniczkę. Założyłam do tego swoje ulubione nike i dłuższe białe skarpety.
Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Przy wyspie kuchennej stał Luke, który parzył sobie poranną kawę, a gdzieś po domu chrzątała się matka.
- Cześć mysza jak się spało? - spytał stawiając przedemną kubek gorącej kawy kiedy usiadłam na chokerze.
- Źle - westchnęłam - też jesteś na mnie zły? - spytałam biorąc łyk napoju.
- No coś ty - zaśmiał się - robiłem gorsze rzeczy w twoim wieku. Zresztą twoja mama też.
- Myślisz, że jej przejdzie? - spytałam podpierając się na łokciu.
- Mam taką nadzieję - zaśmiał się.
- Liv dziś z Lukiem mamy do załatwienia kilka spraw papierkowych dotyczących mojej firmy - spojrzała na mnie - możemy wrócić późno.
- Ok - odpowiedziałam krótko.
- Wiesz, że te twoje foszki wcale na mnie nie działają? - zaśmiała się zabierając mi kubek z kawą.
- Tak oczywiście możesz wziąc sobie moją kawę - odpowiedziałam uśmiechając się sarkastycznie.
- Dobra dziewczyny - wtrącił się Luke - atmosfera wydaję się być zbyt napięta. Kochanie wychodzimy - objął ją w pasie i udał się z nią na zewnątrz.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Sophie witającą się z moimi rodzicami. Zabrałam swoją torbę i klucze, a następnie udałam się w kierunku drzwi wyjściowych. Od razu dotarł do mnie powiew ciepłego wiatru, a słońce uderzyło w oczy. Nienawidzę tego uczucia. Zamknęłam dom i udałam się do mojej przyjaciółki.
- Olivio Cassandro Styles - ustała naprzeciwko mnie - dlaczego nie odbierasz odemnie telefonu ani nie odpisujesz na wiadomości?
- Matka zabrała mi telefon, tablet i laptopa - wywróciłam oczami, a ta wpadła w śmiech - to nie jest śmieszne Sophie! - skarciłam ją - jak nie poprawię matmy mam szlaban do osiemnastki - otworzyłam drzwi od samochodu i nie czekając na jej odpowiedź usiadłam na miejscu pasażera.
Chwilę później dziewczyna zajęła miejsce kierowcy i ruszyłyśmy pod budynek naszej szkoły.
- Liv, a może poproś Davida o pomoc - spojrzała na mnie krótko - z ostatniego sprawdzianu miał pieprzone dziewięćdziesiąt osiem procent!
- Myślisz, że on by mi pomógł? - przygryzłam wnętrze policzka.
- Myślę, że tak - uśmiechnęła się dumnie.
Kilka minut później byłyśmy już na parkingu szkolnym. W naszą stronę zmierzał David wraz z Willem i Olivierem. To BARDZO ale to BARDZO dobra okazja by poprosić go o pomoc.
- Cześć niunie - przywitał nas szerokim uśmiechem Oli. Sophie dał buziaka, a mnie przytulił.
- David wpadniesz dziś do mnie po szkole? - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie spodziewałem się takiego zaproszenia w ten piękny wtorkowy dzień - zaśmiał się - tak jasne, że wpadnę. Jakiś interes czy herbatka?
- Później ci wszystko opowiem - spojrzałam kątem oka na Willa, który zaciska dłonie w piąstki.
- No wporządku - uśmiechnął się.
Udaliśmy się wszyscy razem w stronę budynku naszej szkoły. Mieliśmy godzinę wychowawczą na pierwszej lekcji. Pani Crew jest najlepszą nauczycielką w tej całej budzie - serio. Weszliśmy do sali 304 i zajęliśmy swoje miejsca.
Nie możemy ich zmieniać więc dane mi było towarzystwo Willa. Przed nami siedziała Sophie z Olivierem. Ostatnia ławka to moje miejsce na ziemi.
Po krótkiej chwili zabrzmiał dzwonek i reszta klasy weszła do środka. Po pięciu minutach do klasy weszła Pani Crew z wielkim uśmiechem. Zresztą jak zawsze.
- Witajcie moje aniołeczki - klasnęła w dłonie - jak tam wasze samopoczucia?
- Nie ma co narzekać - odpowiedziała Samantha - a co u Pani?
- U mnie po staremu - zaśmiała się. Kurwa skąd ona ma tyle tej pozytywnej energii - ale koniec tych dobrych nastrojów. Niestety zerknęłam na wasze oceny. Jak wiecie nigdy was nie demotywuję, a zawsze staram się dać wam powera na maxa, ale niestety. Matma w tej klasie leży i kwiczy - spojrzała na nas smutno.
- Kiedy jest wystawianie ocen? - spytał David.
- W piątek. Do czwartku macie możliwość poprawy wszystkiego - uśmiechnęła się miło - Liv musisz zaliczyć ostatni sprawdzian. Bierzesz się już za to? Inaczej nici z świadectwa z wyróżnieniem.
- Tak proszę Pani biorę się i zrobię wszystko żeby Pani nie zawieść - posłałam jej ciepły uśmiech.
- Bardzo mnie to cieszy - odpowiedziała mi tym samym.
Lekcja godziny wychowawczej minęła nam miło i szybko. Rozmawialiśmy o wakacjach, ocenach, o tym co będzie nas czekać w ostatniej klasie i czy wybraliśmy już gdzie wybieramy się na studia.
13:00
- Mam ci pomóc z matmą tak? - spytał jakby własnie nie dowierzał, że proszę go o pomoc.
- Tak - westchnęłam - muszę to zaliczyć, a kompletnie nie idzie mi ten dział.
- Dobra pójdę tylko po swoje rzeczy - uśmiechnął się - czekaj przy aucie.
- Dziękuje! - przytuliłam go mocno.
Tak jak prosił tak też zrobiłam. Udałam się w stronę jego samochodu. Na moje nieszczęście zaparkował obok Willa, który stał właśnie obok swojego samochodu w obięciach Kylie.
Zakuło mnie coś w środku. Nie mogłam się poruszyć i dłuższą chwilę stałam i wpatrywałam się w nich jak w obrazek.
Po chwili Will spojrzał na mnie i delikatnie ją odepchnął, a ona posłała mi ironiczny uśmieszek.Chłopak zerwał się i zaczął iść w moim kierunku. Na całe szczęście przyszedł również David.
- Siema Will - zbił z nim męską piątkę.
- Siema - odpowiedział - Liv możemy pogadać?
- Uhmm.. wiesz bo..- spojrzałam na Davida.
- Stary jedziemy właśnie do niej, mamy ważną i intymną sprawę do załatwienia - objął mnie ramieniem - innym razem sobie pogadacie - uśmiechnął się - chodź Liv.
Dostałam ciężkiego szoku. Intymna sprawa?! Po co on takie rzeczy rozgaduje. Usiadłam na miejscu pasażera i zaczęłam rozmowę dopiero wtedy kiedy zniknęliśmy z parkingu.
- Serio? - spojrzałam na niego - intymna srawa?!
- Powiedziałem tak żeby się od ciebie odczepił - zerknął na mnie - taki mały żarcik.
- Mhm - mruknęłam - bardzo śmieszny.

CZYTASZ
Tamten Dzień
Teen Fiction" - Dlaczego mi nie powiedziałaś o tej ciąży?! - krzyknął rozwścieczony. - A kiedy miałam ci powiedzieć? - spojrzałam na niego ze łzami w oczach - wyjechałeś i zostawiłeś mnie bez słowa. Dzwoniłam, pisałam i starałam się ale kiedy urodziła się L...