Kiedy Hermiona dociera do jeziora, Malfoy już na nią czeka.- Jeszcze więcej wybuchających kotłów? - pyta kobieta.
- Głombów — odpowiada mężczyzna. Oboje się uśmiechają.
- Czy czytałeś dzisiaj Proroka?
- To szmatławiec.
- Wizengamot rozważa wprowadzenie prawa małżeńskiego.
– Dranie – stwierdza krótko Daco. - Mówią o tym od miesięcy. Nic z tego nie wyjdzie.
– Prawdopodobnie – wolno odpowiada Hermiona. - Ale jeśli to zrobią...
— Pobierzemy się — kwituje krótko Malfoy.
Wiedźma śmieje się gorzko. – Jakby twój biedny ojciec nie dość już przeszedł... Jeszcze synowa szlama.
– Nie rób tego. Kurwa, Granger, nie. Nigdy więcej. Wiesz, że ja...
- Wiem. Przykro mi. – Hermiona mówi do niego miękko. - Nie zasłużyłeś na to.
- Właściwie, prawdopodobnie tak – odrzekł Draco zwieszając głowę.
– Cztery lata temu tak. Ale już nie. Wybaczyłam ci dawno temu. Wiesz to dobrze, prawda? – kobieta rzuca pytanie, na które i tak nie wymaga odpowiedzi.
- Wiem – pada z ust mężczyzny z westchnięciem.
- I naprawdę cię kocham – kontynuuje wiedźma. - Po prostu nie jestem w tobie zakochana, tak samo jak ty nie jesteś zakochany we mnie.
Mężczyzna spogląda na jezioro.
– I szczerze, Malfoy, dziewczyna nie chce, żeby jej mąż był ładniejszy niż ona.
- Granger...
- Ja po prostu... nie chcę być hodowana jak bydło, wiesz?
– Wiem – mówi, chwytając ją za rękę i ciągnąc, by usiadła obok niego, opierając się o drzewo. Przez chwilę milczą, oboje patrząc na mieniącą się taflę wody.
– Nie powinienem pytać... – mówi po chwili.
- Rodzice chcą, żebyś przyszedł jutro?
- Tak.
- Pójdę.
- Nie musisz.
- Wiem, że nie - wie też, że on sam tego nie zniesie. — W porządku, Malfoy. Za każdym razem, gdy idę, jest trochę łatwiej.
Za każdym razem panika ustępuje nieco bardziej, a ból psychosomatyczny w jej ramieniu jest nieco mniejszy.
- A herbata i ciasta są dobre.
– Ponieważ... skrzaty.
Kobieta pokazuje mu wymownie środkowy palec.
- I mogę korzystać z biblioteki. Ostatnio przywiozłam ze sobą tyle książek, że prawie złamały niewykrywalny urok rozciągający moją torbę. Muszę je zwrócić.
– Ojciec nie wezwie aurorów, jeśli zatrzymasz je jeszcze tydzień – Draco wzdycha. – Z drugiej strony, wątpię, by przybyli aurorzy, nawet gdyby ich wezwał.
Ponieważ był śmierciożercą - żadne z nich tego nie mówi.
#
Następnego dnia Malfoy prowadzi Hermionę do holu w Dworze. W rzeczywistości mają cały pokój, którego jedynym celem jest aportowanie się ludzi. Typowy konsumpcjonizm.
Skrzat zabiera ich płaszcze i rękawiczki, gdy Narcyza przychodzi ich powitać. — Cześć, kochanie — mówi, całując Draco w policzek. - Profesor Granger, tak się cieszę, że mogłaś przyjść.
– Dziękuję, pani Malfoy – odpowiada Hermiona, jak zwykle czując się źle. Jej strój zawsze wygląda szykownie przed lustrem w jej sypialni lecz nigdy nie wygląda tak dobrze, gdy tu dociera, wśród całego piękna, elegancji i... blondu.
– Czy to Severus? - pyta Lucjusz, idąc za Narcyzą do foyer. Kiedyś gwałcił i torturował oraz prowadził imperium biznesowe. Teraz podąża za Narcyzą po pustym domu jak duży blond, lekko zdezorientowany szczeniak.
— Nie, kochanie, to Draco i profesor Granger — wyjaśnia Narcyza.
– Witaj, profesor Granger – mówi Lucjusz, posyłając coś, co wygląda na prawdziwy uśmiech, jakby była czystokrwistą damą, która zasługuje na jego uprzejmość.
To jeden z dobrych dni. W dobre dni Lucjusz nazywa ją profesor Granger, a czasami nawet rzuca „moja droga". W inne dni myśli, że jest Bellatrix. W złe dni nazywa ją szlamą Draco, mówiąc, że nie jest źle trzymać coś takiego na boku, ale przyprowadzanie jej do domu, cóż, w jego czasach po prostu tego nie robiono. Narcyza wygląda przepraszająco, kiedy to robi. To właśnie powstrzymuje ich przed przejściem od pani Malfoy i profesor Granger do Narcyzy i Hermiony.
- Severus nie był tu od dawna – narzeka Lucjusz.
Narcyza zakłada za ucho zabłąkany kosmyk włosów. – Wiem, kochanie.
- Może przyjdzie jutro?
- Być może.
Narcyza już dawno przestała mu mówić, że Severus nie przyjdzie jutro ani w żaden inny dzień. Bierze go za ramię i prowadzi do salonu, gdzie są ciasta czekoladowe, które uwielbia Hermiona, i cytrynowe, które były ulubieńcami Draco, odkąd był małym chłopcem.
Piją herbatę, a Narcyza prowadzi ich w uprzejmej pogawędce, jakby ona i Lucjusz nie byli w areszcie domowym tak długo, że samotność przyprawia go o mętlik. Cóż, samotność na szczycie zbyt wielu ataków Crucio.
Hermiona już nie czuje nienawiści do żadnego z nich. Narcyza jest zbyt łaskawa, a Lucjusz zbyt smutny. Mimo to myśl o nich jako o jej teściach... Jeśli przejdą przez prawo, wolałaby poślubić Malfoya niż kogokolwiek innego... Choć posiadanie teścia, który nazywał ją szlamą w złe dni, byłoby męczące.
Po ciastkach Hermiona udaje się do biblioteki, aby poszukać kolejnych książek na temat zaklęć pamięciowych. Przeczytała wszystko w bibliotece Hogwartu do ostatniego fragmentu. Przejrzała też kolekcję książek, którą Snape zostawił Malfoyowi w testamencie.
Trochę zajmie jej przebrnięcie przez kolekcję tu, w Manor, ale co innego może zrobić?
CZYTASZ
HGSS Czas przeszły niedoskonały (polski przekład)
AventuraRiddle nie żyje, ale zabrał ze sobą większość ukochanych dla Hermiony Granger osób. Dziewczyna żyje automatycznie, bez sensu istnienia, po prostu unosi się z dnia na dzień w ponurej, powojennej egzystencji. Przypadkowy komentarz pod portretem Dumble...