10

169 14 6
                                    

Na początku chcę wam bardzo podziękować za aktywność ❤️, za każdy komentarz i gwiazdkę. Wiele to dla mnie znaczy, to też bardzo motywuje, gdyż tak jak pisałam w pierwszym rozdziale, tą książkę zaczęłam pisać dla siebie i nie sądziłam że zdobędę jakichkolwiek odbiorców. Cieszę się jednak, że znaleźli się ludzie chcący przeczytać moje wypocininy😅.

Nie przedłużając, dziękuję jeszcze raz i miłego czytania.


Pov Sasuke:
Druga, trzecia, a może czwarta paczka? Sam nie wiem, papierosy już same wsuwają mi się między palce. Zaciągam się kolejny raz, czując tym samym jak moje płuca błagają żebym przestał, ale mimo ogromnego żaru w środku mnie, nie mogę kurwa tego przerwać. Odchylam głowę do tyłu, opierając ją o wentylator, deszcz nie przyjemnie wpada mi do oczu, jednak nie zmieniam pozycji.

Siedzę na dachu wypatrując gwiazd, które są ledwo widoczne, gdyż bledną ścierając się z promieniami wschodzącego słońca.
Czyli już tak wcześnie?

Pomyśleć, że jeszcze parę godzin, byłem naprawdę szczęśliwy. Leżałem na lekko wilgotnej trawie z osobą, której myślałem, że mogę zaufać. Wszelkie zmartwienia wtedy odpłynęły, a przyszłość jaka mnie czeka nie miała najmniejszego znaczenia, ale to wszystko trwało do pewnego momentu. Momentu w którym blondyn powiedział jedno słowo, tylko jedno pieprzone słowo, które zmieniło mój sposób postrzegania go o sto osiemdziesiąt stopni.

Czy moja intuicja nie może się kurwa chociaż raz pomylić? - Nie było jeszcze sytuacji w której pomyliłbym się w stosunku do jakiegoś człowieka.

Mam dość trzymania wiecznej gardy.
Nie dopuszczałem do siebie nikogo przez bardzo długi czas, zwłaszcza po śmierci matki zamknąłem się na wszelkie relacje. Treningi i pranie mózgu ojca też na pewno nie wpłynęło na mnie pozytywnie. Jedyne co dzięki temu otrzymałem to umiejętność odcinania się od wszelakich emocji, chłodna kalkulacja w końcu była potrzebna do życia zabójcy. Z koleji w szkole trzeba było udawać na odwrót, normalnego człowieka z uczuciami i empatią.
Może ojciec miał racje z domowym nauczaniem? Może tak by było lepiej? A może to Itachi miał rację chcąc odciąć mnie od naszej rodziny?

Ja pierdolę kogo ja oszukuję, chyba samego siebie. Nie umiem odpowiedzieć na proste pytanie, a mianowicie:

Kim ja do cholery jestem?!

Staram się uspokoić oddech.
W mojej głowie panuje totalny rozpierdol, chcę krzyczeć, wrzeszczeć tak mocno jak tylko się da, aż do momentu w którym nie poczuję ulgi. Jednak nie robię nic w kierunku moich pragnień, zamiast tego po moim lewym policzku spływa samotna łza, która momentalnie zlewa się z kroplami wody.

Widzisz mnie matko? - wzdycham sam do siebie. - Jestem tak zepsuty, że już nawet płakać nie potrafię.

Wystarczy, muszę się skupić ma obecnym problemie, a nie na swojej psychice, która i tak ledwo wiąże koniec z końcem.
Osamu, albo nie Osamu? Kim ty jesteś? W jakim celu tu jesteś? Kto cię przysłał? Skąd znasz moje imię? Zagrażasz mi lub mojej rodzinie?
Tak dużo pytań, a odpowiedzi zero. I jeszcze na nieszczęście skończyły mi się szlugi.
Najprościej byłoby zaprowadzić go do wujka Izuny, odpowiedzi zapewne otrzymałbym natychmiast. Ale czy ja chciałem cierpienia niebieskookiego?
Mimo wszystko polubiłem go, chociaż mógł tylko udawać inną osobowość w celu zbliżenia się do mnie, mógł nakładać maskę podobną do mojej.
Co za kpina, jeżeli mam racje to wychodzi na to, że oboje wcale się nie znamy. Oboje tylko gramy role w tym marnym teatrze.

Wyciągnąłem telefon wybierając numer, tylko z jego strony mogę liczyć na dyskrecję i lojalność.

- Itachi, potrzebuję cię...



Deadly contract || SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz