37

127 13 2
                                    

Pov Naruto:

Jak długo? To było pytanie odbijające się w mojej głowie raz po raz. Krzyki ludzi, których nie było widać pośród mroku, dochodziły do mnie stłumione. Światło padające z góry, będące tak jasne i surowe, niczym wyrwane z szpitalnej sali.

Oraz biel zabrudzona szkarłatną czerwienią.

Jak długo? Końcówka bandaża, na mojej dłoni odkleiła się. Tak bardzo nasiąkła krwią przeciwnika, że zaciskając rękę w pięść, czułem jakbym ściskał mokrą ścierkę. Krople skapywały powoli jedna po drugiej, w równych odstępach czasu. Mój przeciwnik stał pod siatką i uśmiechał się kpiąco. Jednoznacznie mogłem stwierdzić że mam przewagę, mimo mocno obolałego ciała i wybitych palców trzymałem się znacznie lepiej niż on. Sparing z Neji'm naprawdę się przydał, szatyn niedość że miał złamany nos, to jeszcze wybity bark.

- Wiesz co dzieciaku.. - Zbliżył się.

Wyplułem krew którą miałem w ustach dzięki rozciętemu dziąsłu. Uniosłem gardę, obserwując jego każdy ruch. Zdziwiłem się tym, że właśnie teraz zechciał powiedzieć cokolwiek więcej. Przez całą walkę wywyższał się pewnością siebie, oraz wyzywał mnie od karłów. W naszej walce właśnie dzięki przewadze fizycznej, faworytem bukmacherów został Richard. O mnie natomiast nie było wiadomo praktycznie nic, poza tym że jestem zawodnikiem Sai'a.

- Nie doceniłem cię. - Sapną unosząc jedną rękę. 
- Namikaze. - prychną.

Na dźwięk tego imienia moje oczy otwarły się szerzej. Namikaze skąd mógł wiedzieć? Razem z Sai'em ustaliliśmy, że ominiemy trochę reguły i zostałem przedstawiony jako Naruto Uzumaki.

- Skąd to wiesz?! - warknąłem głośniej.

- On wszystko wie. - odparł z uśmiechem.

Po tych słowach nastąpiła niespodziewana szarża. Przeciwnik objął mnie mocno, po czym z impetem uderzyłem plecami o metal. Krzyknąłem czując jak drut wbija mi się w skórę. Sprawnie przystąpiłem do kontrataku i oplatając nogami wroga w pasie, wybiłem go z równowagi.

Nie mogę przegrać, nie teraz ani nigdy. Zwłaszcza kiedy mam świadomość, że gdzieś wśród tego tłumu patrzy na mnie para tych czarnych oczu.

Sasuke myśli, że nasza więź go osłabiła, ale nie wie jak bardzo się myli. Myśli, iż postrzegam go za słabego, lecz tak wcale nie jest. Podziwiam go. Podziwiam go, że pomimo tego wszystkiego co niesie na swoich barkach idzie dalej.

Wykorzystując to, że wylądowaliśmy na podłodze, przesunąłem jedną nogę wyżej, po czym gdy założyłem ją na jego szyi docisnąłem ją ręką. Zakładając w ten sposób gilotynę, Richard musiał mnie puścić, a w momencie w którym to zrobił, klamka nad jego losem zapadła. Prześladując za jego plecy, przeszedłem do innego sposobu podduszania łokciem. Richard próbował ze mną na plecach wstać, co na moje szczęście się nie udało.

W myślach odliczałem sekundy, a z każdą kolejną szarpnięcia ustawały. Nawet jak przestał się ruszać jeszcze dla pewności nie poluźniłem uchwytu. Po dodatkowych dziesięciu sekundach wstałem na nogi. Spoglądając na siną pętle na jego szyi, przeszła mnie myśl, że gdybym miał ostrza mógłbym zakończyć to szybciej i mniej boleśniej.

Na sali nastała cisza, dopiero gdy sędzia wszedł do klatki potwierdzić zgon, rozległy się szepty. W końcu moja dłoń została uniesiona, krzyki z każdej strony coraz mocniej irytowały moją pulsującą głowę.

- Do półfinału przechodzi Uzumaki Naruto! - ogłosił mężczyzna koło mnie. Niby moje imię zostało już powiedziane tu głośno przed walką, jednak dalej nie mogłem się do tego przyzwyczaić.

Deadly contract || SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz