20

186 19 9
                                    

Pov Sasuke:
Większość miejsc na parkingu była już zajęta, mimo tego iż byliśmy godzinę przed rozpoczęciem walk.

Słońce powoli zachodziło za drewnianym barem, gdzie miała się rozegrać cała akcja. Obszerny budynek, na obrzeżach miasta z pozoru nie wydawał się być niczym specjalnym. Niby zwykły bar, połączony z restauracją, a wszystko to dopóki nie zajrzy się do podziemi.

Nielegalne walki, gdzie poprzez zakłady przelewały się naprawdę pokaźne sumy. Jednak nie chodziło tylko o pieniądze, w ten sposób okoliczne gangi rozwiązywały swoje konflikty. Ja sam nie miałem tu zbyt dobrej sławy. Nazwisko Uchiha, czasami przysparzało mi więcej kłopotów, niż korzyści. Nie powiedziałem Naruto o swojej przeszłości. Nie chcę jej odkopywać.

Narzuciłem na siebie kaptur w nadzieji, że nie zostanę tak szybko rozpoznany. Zamknąłem auto i skierowałem się do budynku.

- Więc to tutaj. Znasz to miejsce? - spytał dorównując mi kroku.

- Kojarzę, ale nie bywałem tu. - skłamałem otwierając drewniane drzwi. Sala była pusta i ledwo co oświetlona. Po lewej stronie, przy barze stał starszy mężczyzna, który czyścił ostatnie szklanki. Zwrócił na nas uwagę dopiero gdy drzwi domknęły się z cichym trzaskiem.

- Czego tu chcecie? - spytał przerywając czynność. Nim zdążyliśmy jakkolwiek odpowiedzieć, zza baru wyłoniła się jeszcze jedna osoba, na której widok miałem ochotę natychmiast wyciągnąć spluwę.

- Spokojnie Jake oni są do mnie. - Pogładził mężczyznę po ramieniu. Po czym z fałszywym uśmiechem podszedł do nas. - Nie wiedziałem, że przyprowadzisz kolegę.

- W czymś problem? - odezwał się blondyn.

- Nie, ależ skąd. - Wzruszył ramionami brunet. - Chodźcie, mam tylko półgodziny żeby wytłumaczyć Osamu zasady.

Przeszliśmy za bar, tuż za siwowłosym, była wąska klapa do piwnicy. Sai wraz z Naruto zeszli pierwsi w ciemny korytarz. Ja natomiast wahałem się postawić nogę na pierwszym stopniu. Bowiem, wiedziałem. Wiedziałem, że moje zejście tam może obudzić demony zeszłych lat.

- Nie spodziewałem się twojego powrotu. Muszę przyznać, że kiedy tylko spostrzegłem twoją osobę, na moment zabrakło mi powietrza w płucach. Ojciec wie Sasuke? - dopytał Jake, wycierając tyłem do mnie ostatnie kieliszki.

- Nie i tak ma pozostać. -westchnąłem

- Wiesz, że nie jesteś tu mile widzimy przez wiele osób, a twoje przyjście po takim czasie może sprowokować "grubsze ryby".

- Niech nie zapominają do kogo należą. - powiedziałem z wyższością. - Zresztą nie przyszedłem tu walczyć, może nawet nikt nie spostrzeże mojej obecności. - Schodziłem w dół nie oglądając się już.

- W takim razie powodzenia, bo ten kaptur mało ci daje! - krzykną Jake.



Nic się nie zmieniło. - westchnąłem.
Niewielki ring, otoczony czarną solidną siatką dalej stał na środku, a drewniane palety umieszczone po bokach dalej robiły za trybuny. Przymknąłem oczy kiedy pomieszczenie oświetliły podłużne lampy ledowe. Przez ich białe światło kojarzyły mi się ze szpitalem, czy też z psychiatrykiem. Całe to miejsce posiadało mroczny klimat, pewnie od mojego pobytu nie jedna osoba zakończyła tu swój żywot.

Obróciłem głowę, zerkając tym samym na Naruto, jego stan zdrowie nie był za dobry. Chociaż i tak lepszy niż wczoraj. Przeszedłem pod ścianę, gdzie nie było oświetlenia. Ludzie zaczęli się zbierać, a kiedy tylko zobaczyłem pojedyncze twarze zarzuciłem kaptur jeszcze mocnej.

Deadly contract || SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz