11

186 20 11
                                    

Pov Naruto:

- No ruchy Osamu! - krzyczał trener Gai, podpłynąłem do końca basenu.
- Co ci się stało? Jeszcze dwa tygodnie temu mógłbym przysiądź, że miałeś najlepszy czas.

- Nie wiem trenerze. - wybiłem się na rękach wychodząc z basenu. Może to dlatego, że po imprezie Sasuke zaczął mnie unikać, a teraz nie ma go już w szkole ponad dwa tygodnie. Kurwa mać co ja wtedy zrobiłem.

- Posłuchaj - westchną. - Jeżeli masz jakieś problemy, wyżyj się na jakimś worku bokserskim. Mi to bynajmniej pomagało, tu problemy toną pod wodą.
Oczyść umysł, skup się i daj się ponieść sile młodości.

- Postaram się..

- No i to rozumiem, a teraz stawaj mi tu - czarnowłosy wskazał na skocznie.
- Ostatnia próba i puszczam cię do domu niezależnie od wyniku. Pamiętaj oczyść umysł. - pokazał mi kciuk w górę i uśmiechną się. Po chwili wyciągną stoper, krzycząc - Start!

Wskoczyłem do wody. Nie myśl o tym wszystkim. ~ Wynurzyłem się.
Tu go nie ma. ~ Pierwszy ruch ręki.
Tylko ja i woda. ~ Drugi ruch.
Po co się tym wszystkim przejmujesz, wcześniej nie miałeś żadnych uczuć. ~ Już połowa basenu.
Jestem tylko zabójcą. ~ odbijam się od ściany, najmocniej jak potrafię i zawracam.
To tylko misja. ~ Zaraz kończę.
To wszystko nic nie znaczy! - dotykam ściany.

Wychodzę z wody nie patrząc nawet na czarnowłosego. Nie obchodzi mnie czas, jestem roztrzęsiony, w dodatku okłamuje sam siebie...


                          ♣️

Chwyciłem po telefon by sprawdzić jaka jest godzina ~ 21:00.
Kieruję się do centrum parku, patrząc ukradkiem na rodziny z dziećmi które już zbierają się do domów. Stanąłem przy fontannie, słońce powoli zachodzi, a okoliczne lampy zaczynają się zapalać. Przysiadłem na pomarańczowej huśtawce, obok była taka sama tylko, że jasno niebieska. Rozejrzałem się dookoła, zostałem sam.

Właśnie sam.

To dla mnie tak nie naturalne, gdyż to właśnie tutaj spędzałem wieczory po szkole z Sasuke, może i nie był zbyt rozmowny, ale zawsze mnie słuchał.
Pamiętam pierwszy dzień gdy go poznałem, to właśnie tutaj zjedliśmy tamte onigiri. Z rozmyśleń o chłopaku wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu, dziwne myślałem, że go wyciszyłem.
Zobaczyłem kto dzwoni, był to mój ojciec, przed odebraniem zobaczyłem jeszcze spam połączeń od niego. Cholera próbował się do mnie dodzwonić podczas treningu.

- Słucham?

- Naruto!? To ty?! - coś musiało się stać, cholera.

- Tak to ja, co się stało? - zeskoczyłem z huśtawki i zacząłem iść spokojnym marszem w kierunku domu.

- Danzo się stał. - Zamurowało mnie, stanąłem wryty w ziemie. To imię zawsze będzie mi się kojarzyć z mrokiem.

- Ten Danzo? Ten sam którego uśmierciłem w Lloret de mar? - nie mógł tego przeżyć to wręcz graniczyło z cudem. - Mama jest bezpieczna? Jest z tobą? - krzyknąłem, niemal do telefonu.

- Tak, pojechałem po nią od razu osobiście gdy tylko się dowiedziałem. - Natychmiast się uspokoiłem. Miałem wtedy szesnaście lat, moja mama została porwana przez Danzo do Hiszpanii w celu wydobycia z niej informacji odnośnie yakuzy mojego taty, miała być to też pułapka.
Minato miał z nim konflikt od dawnna, ale porwanie mojej rodzicielki było już grubą przesadą. 
Wtedy, natychmiastowo po zlokalizowaniu jego bazy, poleciałem samolotem i udałem się na miejsce.
Miałem nie podejmować żadnych drastycznych kroków, ale nie było czasu na myślenie, nie gdy życie może stracić ukochana ci osoba.
Wszedłem do opuszczonej fabryki, mordując każdego człowieka na swojej drodze, byłem cały umorusany w krwi. Czułem się jakbym tamtej nocy stracił człowieczeństwo.
Po zabiciu tych wszystkich ludzi, zacząłem poszukiwania. Moją matkę znalazłem w jakimś pomieszczeniu przypominającym magazyn, była cała pobijana i zakrwawiona.
Później z nikąd usłyszałem tego potwora. Stał za mną.

Deadly contract || SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz