18

200 17 2
                                    

Pov Sasuke:
Wczorajszą imprezę widzę jak przez mgłę. Przed zawodami otrzymałem telefon od Fugaku z informacją, iż jutro przylatuje moja cudowna narzeczona i o dwudziestej jesteśmy umówieni na kolacje.

Po prostu świetnie.

Nasze dzisiejsze spotkanie, które ma nastąpić tylko w celu uświadamia mnie jak bardzo realistyczne jest moje przyszłe małżeństwo.

Na samą myśl odczuwam takie nudności, że natychmiast podnoszę się z łóżka i biegnę do łazienki. Wymiotuję, a wraz z ulatniającą cieczą znika moja godność. Wczoraj mieszałem wszystko, jeszcze jakby tego było mało, zakupiłem od jakiś ludzi przebranych za zombie narkotyki. Nie pamiętam do końca co to było, ale wniosek mam jeden, zadziałało. Podnoszę się z ziemi po czym podchodzę do zlewu, odkręcając zimną wodę przepłukuje twarz. Spoglądam w lustro, w tle widzę opierającego się o ramę drzwi Uzumakiego. Nie patrzy na mnie tylko na przeciwko, jego wzrok wydaje się być zamyślony.

- Jak długo tu stoisz? - pytam, przecierając twarz ręcznikiem. Blondyn kieruję swój wzrok na mnie i wzdycha.

- Wystarczająco długo. Jak się czujesz? - pyta podając mi dresy, które momentalnie narzucam na siebie.

- Lepiej, chociaż nic nie pamiętam. - chwytam z kosza jakąś bluzę, może nie komponuje się ona dobrze z tymi przetartymi dresami, lecz była to ostania rzecz którą w tej chwili bym się zamartwiał.

- Nic? - podnosi wyżej jedną z brwi, a jego twarz wykrzywia się w lekkim grymasie.

- Tak nic, a jest coś wartego wspominania? - pytam, jednak nie otrzymuję bezpośredniej odpowiedzi, Naruto tylko wzrusza ramionami i odwraca się na pięcie.

- Osamu, masz może coś na kaca?! - słyszę głos psiarza z dołu. Oprócz niego słuchać jeszcze jakieś szmery, co oznaczało, że w tym domu jest napewno więcej osób. Przewracam oczami, nie mam w tym momencie ochoty na czyjekolwiek towarzystwo.

- Ile osób tutaj jest?

- Kiba, Neji, Shikamaru, Teamari, Ten Ten i Hinata lącznie z nami osiem.

- Wow - zadziwiam się teatralnie i klaszczę w ręce -  żebyś tak dobrze poradził sobie na egzaminie zaliczeniowym z matematyki, który mamy w przyszłym tygodniu.

- Pójdzie jakoś, a teraz chodźmy do nich bo zdewastują mi całą kuchnię.

Schodząc ze schodów pierwsze spostrzegam umęczone dziewczyny. Piją herbatę po cieniach pod oczaami idealnie da się opisać ich samopoczucie. Słychać huk spadającego garnka, szybkim krokiem przechodzimy z Naruto między kanapą a kominkiem. Za rogiem ściany znajduje się Neji z Kibą kłócący się o to kto jest lepszym kucharzem.

- Nie drzyjcie się tak! - krzyczy Naruto a szatyni momentalnie przerywają kłótnie. Ich głowy odwracają w tym samym czasie, a twarze wyrażają obojętność.

- Sam krzyczysz - mówią jednocześnie, a ja aż wdycham głośno powietrze żeby nie prychnąć.

- Gdzie jest Shikammaru? - pytam, będąc ciekawy gdzie jest najbardziej odpowiedzialna osoba z grupy.

- W łazience - odpowiada szybko Neji wyrywając tym samym patelnie z rąk Kiby.

Kiwam głową, przechodzę przez salon. Na lewo od schodów znajduje się docelowe pomieszczenie, pukam słysząc kaszlnięcie. Wzdycham, co jak co, ale Nara również tak jak ja nie przepadał za upijaniem się. Wchodzę i zapalam światło na co słyszę zdegustowany głos kolegi.

Deadly contract || SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz