32

145 16 2
                                    

Pov Sasuke:
Itachi wszedł do samolotu dając mi chwilę na pożegnanie się z Uzumaki'm. Odwróciłem wzrok od oddalającej się sylwetki brata, przekierowując tym samym na blondyna. Cholera, naprawdę nie chcę go zostawiać, ale wiem że tak będzie lepiej. Akatsuki, raczej nie zaryzykuje ponownego wtargnięcia na teren Namikaze, zwłaszcza po śmierci dwóch swoich członków. Chociaż, nawet jeśli się mylę, nie znajdą mnie tu, a Naruto będzie miał pewną swobodę bronienia się. Wiem, że sobie poradzi bez zbędnego balastu w postaci zranionego mnie.

- Nie podoba mi się to - zaczął, jego wzrok był utkwiony w ziemię więc niezbyt mogłem wywnioskować co teraz konkretnie czuje.

- Tak będzie lepiej. - odpowiadam. - Akatsuki da ci spokój, a ja będę bezpieczny w Sydney. Itachi pomoże mi ustalić dla kogo pracowali i w jakim celu chcieli mnie uprowadzić... Uwierz również mi się to nie podoba, ale to tylko sześć dni.

- Prawie tydzień - burkną. - Do kogo ja mam niby teraz gadać? - dodał już bardziej żartem.

- Masz racje - uśmiechnąłem się lekko. - Ucho mi więdło przez ostatnie trzy miesiące słuchania twoich monologów, to będzie idealny wypoczynek.

- Drań.

- Pewne rzeczy się nie zmieniają. - odparłem. - Właśnie Naruto, dobrze że sobie o tym przypomniałem, jak będziesz w domu zajrzyj pod kanapę.

- Po co?

- Zobaczysz, miałem ci to dać wczoraj, lecz no sam rozumiesz... Powinien już iść. - mruknąłem odwracając się na chwile. - Do zobaczenia, Naruto.

Jestem naprawdę idiotą, że tak łatwo dałem się złapać w pułapkę zwaną uczuciami.

🌘

- Izumi nie szarp tak mnie, bo jeszcze szwy mi się otworzą. - westchnąłem głęboko. Kobieta zaprzestała swojej czynności, po której zostałem uderzony chochlą w głowę. Wcześniej patelnia, teraz łyżka, do kompletu wystarczy poczekać na nóż i będzie po mnie.

- Zasłużyłeś, masz zostać chrzestnym mojej córki, a ponad rok cię nie widziałam. - Odeszła na trzy kroki mierząc mnie wzrokim od góry do dołu.
- Jak to się stało, że jesteś wyższy od Itachi'ego?

- A skąd ja mam to wiedzieć? - odpowiedziałem siadając na kanapie.

Teoretycznie to powinien jeździć na wózku, jednak powiedziałem temu stanowcze nie, z tym przedmiotem mam równie złe wspomnienia co ze szpitalami, więc dla dobra mojej psychiki mimo bólu fizycznego wolałem stawiać kolejne kroki.

- Za to z charakteru jak zwykle się nie zmieniłeś - powiedziała niby złośliwe, jednak to był po prostu złudny charakter naszych rozmów. Lubiłem Izumi i bardzo się cieszyłem że mój brat związał się tak dobrą osobą. Jako para uzupełniali się co było widoczne przy pierwszym spotkaniu ich; ona radosna, wygadana, ubrana we wszystkie kolory tęczy, oraz on wyciszony, nieśmiały, noszący zwykle ciemne ubrania.

- Cześć, kochanie. - powiedział całując Izumi w policzek.

Nigdy nie zrozumiem tych czułych, owszem od czasu do czasu jest jeszcze okej, ale gdyby młotek miał tak do mnie mówić na codzień jak robią to oni. Zdecydowanie skończyłby na kanapie.

- Miały być truskawkowe, ale niech ci będzie. - warknęła zirytowana szatynka, otwierając pudełko lodów po które wcześniej musieliśmy stanąć.

Deadly contract || SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz