List spisany przez Darwesza Sohaila, kupca z Kalhari, byłego strzelca w środkowo-paharamskiej armii, wiernego sługi tancerki nad przepaścią
24 maja, środa
Stan inwentarza (zmiany):
Pozostaje 26 garnków z pokrywą - dwa sprzedane, odznaczone
Pozostaje 12 garnków bez pokrywy - jeden sprzedany, odznaczony
Pozostaje 18 kubków glinianych z uszkiem - jeden uszkodzony, dwa wydane jako prezent (nieodznaczone)
Poza tym - sprzedane osiem kuponów kalharyjskiego jedwabiu, dwa surmanijskie
Jedna taca dla klienta z karczmy przygotowana dla Oneke Renjarviego w podzięce za gościnę
Kończą się srebrne spodki, musiały pogubić się częściowo w transporcie, trzeba domówić.Kochana Jamelo,
Uwierzysz, że dopiero dzisiaj dotarł do mnie Twój list sprzed dwóch tygodni? Śmieszne, nasz kraj jest mniej więcej w szerokości pięć razy taki, jak odległość ode mnie do Ciebie, a korespondencję potrafią nam doręczać z jednego końca na drugi w cztery dni maksymalnie. Ale nas nazywają dzikusami. Wszystko, o czym Ci pisałem w tamtym liście (może poza sprawą Rameeta, w której raz jeszcze wyszczerzę do Ciebie wszystkie swoje zęby) - już nieważne. Przykro mi bardzo z powodu krowy. Ale najważniejsze, że przeżyła, chociaż nie wiem, co Pandu strzeliło do głowy, żeby Sanree namówić na TAKĄ operację (na pewno ich głowy ucierpiały równie mocno, co biedna krówka). Dobrze wiedzieć, że Daya urodziła bliźniaki, mam nadzieję, że obaj wdadzą się w babcię, nie dziadka. Nie, żebym staruszka nie lubił, ale dosyć nam już polityków.
Zaś co do mnie i moich rzeczy… Niech będzie błogosławione imię Samayi. Siostro, nie wiem, jak mam to napisać. Prawdy nie mogę przekazać, kłamać nie chcę. Znasz mnie, wiesz, że prosty żołnierz jestem, z głową na karku osadzoną mocno. Myśli mam raczej klarowne, a, choć moja bogini świadkiem, oddałbym jej każdy swój oddech, to do pobożności kapłana też mi daleko. A jednak… wydarzyło się coś, czego nie pojmuję jeszcze. Nie rozumiem. Tancerka nad przepaścią, niech światło księżyca pada na jej stopy podczas mroku, postawiła na mojej drodze kogoś, kto nie może się równać z nikim innym, a los tej istoty oraz jej bliskich zawładnął moimi myślami w sposób, w jaki ziarno osiada w ziemi. Przez jakiś czas, Jamalo, nie wiem, jak długi, muszę tu zostać. Proszę, wyślij mi drogą morską wszystkie przedmioty, o które proszę na następnej stronie, a także książkę młodej Virty, jeśli posiadasz w domu jeszcze mój egzemplarz. Osiadłem u Oneke Renjarviego, złotego elfa (nie gorczycowego, tak na nich mówić nie przystoi!), który zajmuje się rachowaniem ksiąg u tutejszego radży. Jego córka, Kaiset, wydaje się być odpowiedzią naszej Pani na moje poszukiwania przyjaciela. Jest mądra i błyskotliwa, a, choć mówi niewiele, to jej słowa zawsze są precyzyjne, pełne znaczenia. Zupełnie jest też inna od dziewczyn, które żyją w naszych stronach, wycofana. Nie umiem Ci o niej dobrze opowiedzieć, siostro. Myślę, że gdybyś zobaczyła, zrozumiałabyś i słowa nie byłyby potrzebne. Oneke pozwala mi korzystać ze swojej kuchni, wreszcie więc będę jadł jak na porządnego elfa przystało.
Jamelo, patrzę teraz na Twoją miniaturę, miniaturę całej naszej rodziny i nie przestaję się uśmiechać. Dobra Samaya mówi, że jeszcze padniemy sobie w ramiona i wierzę w to, chcę w to wierzyć. Choć tak, jak nasza przenajświętsza matka, jestem gotów. Ostatnio śnię dziwny sen. Idę w dół, wąskim, górskim korytarzem, aż do miejsca, z którego wytryska podziemne źródło. Bolą mnie ręce - więc zanurzam je w zimnej wodzie aż po łokcie, a Samaya, dobra, łagodna pani chwyta mnie za nadgarstek i wciąga pod chłodną taflę. Płyniemy razem do jej domu, który wygląda tak, jak nasz. Ma ganek i gliniane ściany, i płaski dach i płot z płótna i pali. I jesteśmy tam wszyscy razem, mama też. Padamy sobie w ramiona. Mówimy dobre rzeczy, idziemy na tył, biesiadujemy przez długie godziny. W końcu zasypiam. Kiedy się budzę, leżę okryty płótnem, gotowy. Ten sen wypełnia mnie spokojem. Wiem, że nasza rozłąka nie będzie wieczna.
Nie złość się na mnie, że piszę tak zgrzebnie, czas mi wracać do mojej roboty. Obiecuję, następnym razem napiszę o targu i jak się tutaj u złotych elfów robi interesy. A sąsiadom powiedz, że biznes mi idzie, jak zły, niech zazdroszczą, że się pukali w czoło, jak wypływałem.
Kocham Was wszystkich i każdego z osobna.Wierny sługa Samayi,
Darwesz Sohail
CZYTASZ
[SKOŃCZONE] Cud w Sanarvi
FantasiPrzeznaczenie nigdy nie było łaskawe dla Kaiset Renjarvi. W kraju jasnych elfów, gdzie wszystkie wróżki zostały wytępione przez krzewicieli nowej wiary, nie ma miejsca dla takich jak ona. Przemykając pałacowymi korytarzami Kaiset, stara się upodobni...