Rozdział szesnasty

2.9K 98 6
                                    

Daisy

- To chyba nie jest jednak najlepsze rozwiązanie.

Wchodzę tuż za Sally do jej małego, przytulnego mieszkania, po tym, jak dokładnie dwadzieścia minut temu zostałam pozbawiona dachu nad głową.

Dziewczyna odkłada na środek salonu ostatnie pudło z napisem Daisy, które siłą wyrwała z moich dłoń, kiedy tylko klucze mojego rodzinnego domu spoczęły w dłoni Viollet.

- Głupoty- prostuje się, przybierając szeroki uśmiech na twarzy- Zawsze chciałam mieć współlokatorkę.

Cztery ściany Sally nie przypominały pieniędzy, jakimi otaczała się na co dzień.

Salon był kwintesencją artystycznego nieładu połączonego z mikroskopijną kuchnią. Wyglądała, tak czysto, jakby dopiero co została oddana do użytku.

Później była jadalnia, jakiej przestrzeń stanowił jeden stolik w rogu salonu otoczony obrazami ze sztuką nowoczesną. Na końcu korytarza była sypialnia Sally i łazienka.

- Myślałam, że mieszkasz z mamą.

- Proszę cię- przewraca oczami- Z tą kobietą nie da się dzielić jednego powietrza, a co dopiero wspólnej przestrzeni. Cudem wytrzymałam z nią szesnaście lat. To gdzie teraz stoisz- wskazuje na podłogę pod czubkiem moich trampek, które cudem uratowałam po powodzi- Kupiłam za własne, zarobione pieniądze. Matka powiedziała, że nie da mi nawet złamanego grosza, dopóki nie znajdę poważnej pracy- nalewa wodę do szklanki- Także przez to mogę jedynie zaproponować ci tamtą kanapę.

Wskazuje brodą na przyjemnie, miękko wyglądającą sofę we wściekle różowym kolorze.

- Tylko?- unoszę brwi- To więcej, niż mogłabym na razie mieć.

- W takim razie wypróbujmy to twoje nowe lokum- uśmiechamy się do siebie, po czym opadamy na poduszki z ciężkim westchnieniem.

Odchylam do tyłu głowę, przymykając powieki. Nie robiłam tego od dwudziestu czterech godzin.

Zamiast tego pakowałam się, płakałam, krzyczałam, kiedy w kryzysowych momentach niemoc wypełniała każdy, najmniejszy skrawek mojego ciała i myśli, by  po chwili przerwy móc ponownie, od nowa powtórzyć każdą z tych czynności, w tej samej kolejności.

Na sam koniec, z butelką najtańszego wina, jakie kupiłam po sprzedaniu kilku, kolekcjonerskich płyt winylowych taty odwiedziłam każdy pokój domu, żegnając się z nim na zawsze.

- Jak się czujesz?

Otwieram powieki, obracając twarz w stronę przyjaciółki.

W tym momencie Sally była dla mnie wszystkim, co miałam. Podarowała mi wiatr w skrzydłach, wsparcie i dach nad głową. Byłam jej wdzięczna.

Naprawdę wdzięczna.

- Skłamałabym, gdybym powiedziała, że w porządku, ale już się nie rozpadam. Po prostu- wypuszczam to drżące z niepewności, w zagłębieniu mojej piersi powietrze- Oni tak bardzo kochali ten dom. Przez lata wkładali w niego tyle miłości- zaciskam wargi, próbując przełknąć szloch- Po prostu czuję, że ich zawiodłam.

- Hej.

Sally chwyta za moje policzki.

- Nawet tak nie myśl- wśród łez, które tak nagle wypełniają moje powieki, próbuję się uśmiechnąć- Daisy, gdyby mogli cię teraz zobaczyć, byliby niezwykle dumni z tego, jaka jesteś silna.

Spoglądam prosto w jej oczy. W te rubinowe tęczówki, które wypełnione po brzegi przyjacielską czułością zapewniają mnie o tym, że to właśnie tutaj miałam być. 

- I doceń to- wskazuje na mnie dłonią- Bo tego rodzaju słów nie używam w kontekście do wszystkich ludzi. Zazwyczaj przyjmuję rolę, tej złośliwie, krytycznej jędzy- mruga do mnie okiem, na co wyraz pełen wdzięczności na moich ustach jeszcze bardziej się pogłębia- Poradzimy sobie.

Dziewczyna wstaje z sofy, ruszając w stronę sypialni.

- Myślisz, że znalazłby się dla mnie etat u ciebie w pracy?

Sally przystaje w korytarzu, zerkając na mnie przez ramię.

- W klubie Go-Go?- przytakuję- Dla ciebie?

- Jestem pod ścianą Sally- ponownie wraca do salonu.

- Nie mówię, żebyś się do tego nie nadawała, ale- zacina się, marszcząc czoło- To praca dla ludzi o mocnych nerwach.

- Myślisz, że ich nie mam?

- Określiłabym twoją osobę bardziej, jako zbyt delikatną.

- A sprzątanie?- wymieniam dalej- Nie muszę od razu tańczyć. W sumie do tego i tak mam dwie lewe nogi- zerkam na Sally, która podejrzliwie wiąże dłonie na piersi- Nic? Okay.

- Kończąc studia na swoim kierunku, chcesz sprzątać kluby?- dopytuje, na co wzruszam ramionami.

- W tym momencie charakter pracy nie gra dla mnie żadnego znaczenia. Sprzedałam dom. Mam odłożone pieniądze, ale rachunki nie stoją w miejscu. W tej sytuacji nie pozwolić sobie na marudzenie.

- Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to nie masz się o co martwić. Dobrze zarabiam, a ty powinnaś skupić się na znalezieniu pracy z dostępem do firmowego laptopa i dużą ilością hemoroidów- kąciki moich ust wędrują ku górze, kiedy Sally ponownie opada na kanapę- To miejsce- przyklepuje poduszki- jest za darmo, a śniadania za dobrą kawę i towarzystwo.

Ulga.

To właśnie ona po raz pierwszy od dłuższego czasu obejmuje mnie przyjemnym płaszczem bezpieczeństwa od środka.

- Jak mówiłam wcześniej, nie masz się o co martwić Daisy. A jeśli będzie naprawdę źle, to nawet moja matka, która na co dzień próbuje grać Królową Śniegu, skutecznie wypełnia miłością do mnie swoje serce i wysyła pomocniczy zasiłek.

- Nie. Nie. Nie- zaprzeczam szybko- Już i tak dużo dla mnie robisz.

Sally nie reaguje na moje słowa. Za to przyjmuje taką postawę, jakby jej działanie, w taki sposób było czymś naturalnym. Albo czymś, czego zawsze pragnęła.

- Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki, o którą mogłabym się martwić.

Przechylam na bok głowę, mrużąc oczy.

- Moje dziewczyny się nie liczą- szturcha mnie łokciem, przewracając oczami, na co się uśmiecham.

To właśnie była Sally, którą poznałam pierwszego dnia na stażu.

- Nie będę zaburzać twojego życia towarzyskiego?- ciągnę dalej tamat moich obaw- Jeśli tylko będziesz chciała spokoju, albo...

- Hej. Weź oddech księżniczko.

Wskazuje na mnie telefonem, po który wcześniej sięgnęła do torebki.

- Przez lata wypracowałam sposoby, by sobie z tym radzić i nie, nigdy nie zastaniesz mnie tutaj w niekomfortowej sytuacji- podsuwa menu, jednej z restauracji w centrum miasta- A teraz ciężka decyzja przed tobą. Na którą pizzę masz ochotę?

 Na którą pizzę masz ochotę?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ENEMIES | 🔒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz