Daisy
- Co to znaczy, że ciebie- zwilżam pośpiesznie usta- Znaczy, pana nie będzie?
Próbuję brzmieć opanowanie, ale kiedy zerka w twoją stronę piętnastu szefów działów razem na czele z głównym prezesem, zaczynasz tracić wszelkie pokłady spokoju. Szczególnie kiedy ten, który powinien być teraz, na swoim miejscu postanawia odprawić mnie z kwitkiem.
Przepraszam wszystkich uprzejmym uśmiechem i wychodzę na korytarz.
- Od południa pracuję zdalnie- słyszę po drugiej stronie połączenia głos Jamiego, który poprzedza odgłos silnika jego samochodu, co nie wskazuje na jego prawdomówność.
- Dokładnie pięć minut temu rozpoczęło się spotkanie zarządu. Pauline wierci mi dziurę w umyśle, próbując dowiedzieć się, gdzie do cholery jesteś.
Ściszam głos, kiedy dwie, mijające mnie dziewczyny z działu marketingu zerkają podejrzliwie w moją stronę.
- Zapomniałem cię poinformować, żebyś przekazała wszystkim przeprosiny w moim imieniu. Wypadło mi coś naprawdę ważnego.
- Zdajesz sobie sprawę, w jakim świetle cię to stawia?- nie wiem, kiedy dokładnie dostałam awans ze stanowiska asystentki, do roli głosu rozsądku Jamiego Chaplina- Przecież dopiero, co dostałeś tę posadę i zamiast o nią dbać, ty zachowujesz się jakbyś dzięki niej był królem Webb&Stern.
- Grzeczniej- mężczyzna zaostrza swój głos, w wydaniu jakiego jeszcze nie słyszałam.
Przymykam powieki, poddając się.
- Nie potrzebuję kazań, a już na pewno nie od ciebie Daisy- przyspiesza.
Dochodzę do tego wniosku po tym, jak odgłos silnika zaczyna łączyć się z tonem jego głosu.
- Dobra. Po prostu powiedz mi, co mam im powiedzieć.
- Właśnie to, co przed chwilą powiedziałem. Wypadła mi bardzo ważna rzecz, która uniemożliwiła mi pojawienie się na spotkaniu. Pod moją nieobecność, to ty obejmiesz funkcję reprezentatywną i wystąpisz w moim imieniu.
- Co proszę?- mówię głośniej, niż chcę, przez co Pauline wychyla się z sali konferencyjnej na korytarz, gdzie stoję z zakłopotaniem wypisanym na twarzy.
- Wszystko w porządku Daisy?
- Tak. Tak- próbuję uformować na ustach najbardziej przekonujący uśmiech- W jak najlepszym. Daj mi jeszcze sekundkę- kobieta przytakuje, wracając do środka.
- Jak to ja?- zwracam się tym razem do Jamiego.
- Przecież oboje doskonale wiemy, że chciałabyś być na moim miejscu Daisy. Masz możliwość wykazania się swoimi umiejętnościami- robi krótką przerwę, którą pożytkuję na oddech, próbując zapanować nad silnym skurczem żołądka, jaki zaczyna plątać mi się w nerwach- Może na tle Ci się poszczęści, że od jutra to ja będę twoją prawą ręką, a ty moim szefem.
Próbuję go wyczuć.
Czy tym razem na jego ustach błąka się ironiczny uśmiech zmieszany z poczuciem władzy, czy jednak wciąż patrzyłby w moją stronę chłodnym wyrazem twarzy, jak ma to w zwyczaju robić, kiedy jest tuż przede mną.
- Jednak tego nie chcesz?
- Czyli to kolejna próba zakpienia sobie ze mnie, tak?- nie wierzę, jak łatwo daję sobą pomiatać.
- Nigdy z ciebie nie kpiłem Daisy- stanowczość.
Tym właśnie emanuje jego głos, kiedy kończy swoją wypowiedź moim imieniem.
- Jeśli nie jesteś tego pewna, przeanalizuj sobie każdą sytuację wedle swoich potrzeb. Mogłem być dupkiem, śmieciem, każdym. Ale nigdy z ciebie nie kpiłem Daisy i nie robię tego też i w tym momencie. Na tym przystaniemy ciągnąć naszą rozmowę z rana. Naprawdę nudzi mnie to już- klatka piersiowa drży mi w mieszanych emocjach, gdzie z jednej strony czuję złość, a drugiej nerwy- Przekażesz mi wszystkie informacje osobiście wieczorem. Wyślę ci adres mojego mieszkania.
- Słucham?
Moje wyraźne oburzenie nie dociera jednak do Jamiego, kiedy zostaję sama na linii w odgłosach zerwanego połączenia.
Nigdy z ciebie nie kpiłem Daisy. A jednak cały czas próbował podstępnie grać nade mną władzę.
Wchodzę szybko do jednej z łazienek w korytarzu, zwilżając chłodną wodą policzki, które następnie osuszam ręcznikiem. Zerkam na swoje odbicie w lustrze. Może i faktycznie miałam na sobie wczorajszą sukienkę, która była jedną z niewielu jakie posiadam, ale czy to czyniło mnie gorszą?
Nie.
Ale czy mogłam przemyśleć rano jej wybór?
Zdecydowanie tak.
Uniknęłabym dzięki temu tego władczego spojrzenia Jamiego, który nigdy ze mnie nie kpił, a jednak zawsze w jego obecności czułam się gorsza.
Tak, jak teraz kiedy z tabletem w dłoni zajmuję moje ulubione miejsce na końcu długiego stołu, gdy dołączam do spotkania, zapisując wszystkie istotne wiadomości dla pana Chaplina.
- Dobrze. Dziękuję Justin. Teraz poproszę o przedstawienie projektu pana Jamiego Chaplina- żołądek zaciska mi się z nerwów, ale nie poddaję się tylko staję na wysokości zadania.
![](https://img.wattpad.com/cover/316843564-288-k122800.jpg)
CZYTASZ
ENEMIES | 🔒
RomansaOn zrujnował jej marzenia i wystawił życie na kolejną próbę. Znienawidziła go, jednak podjęła wyzwanie, by odzyskać to, co straciła, zatrudniając się u niego, jako asystentka - i to z najprawdziwszym piekła rodem 😈 |enemiestolovers, hatetolove, rom...