Jamie
Pięć godzin wcześniej
Wśród tych wszystkich cholernych myśli o postępowaniu sądowym. Braku kontaktu ze strony Vivian i zamieszaniu z Sally, która nie zjawiła się na rozprawie mimo, że wręcz usilnie prosiłem ją, by ponownie nie stawiała się przeciw mnie, prawie odchodzę od zmysłów, kiedy kieruje się drogą w stronę Watford.
Daisy siedzi tuż obok mnie. Jednak dalej nie jestem pewien, czy jej obecność jest kolejnym zamieszaniem, którego ciężkość przybije mnie skutecznie do ziemi nie pozwalając się już więcej podnieść, czy jednak będzie najlepszym wyjściem, ukojeniem, który pozwoli mi dalej dążyć do sprawiedliwości.
Na panelu samochodu wyświetla się nagle imię mojej siostry, a moje zaniepokojone serce praktycznie wyrywa się z piersi, gdy ponoszę telefon i nawiązuję z nią rozmowę, tak bym był jej jedynym adresatem.
- Dlaczego nie odbierasz telefonu?
Łagodzę własny głos, nawet jeśli w środku mojej piersi panowało tornado, które skutecznie zatracało mnie w tym świecie, nastawionym przeciw mojego prawdziwego ja.
- Nie chciałam z tobą rozmawiać.
Zacięcie rywalizuję z powiekami, które pragną po prostu ciasno osunąć się w dół i zatopić w czerni, kiedy jej słowa uderzają w bańkę emocji, jaką tak ciasno przez ostatnie, cholernie długie miesiące trzymałem pod pięścią.
Walczyliśmy oboje. Jednak ona robiła to w samotności, w Watford. Ja robiłem to wszędzie, za nas oboje, by w końcu było lepiej.
Tylko że z każdym potknięciem i uderzeniem wymierzonym prosto w moją stronę traciłem siły, ale nigdy nie nadzieję.
Nawet jeśli zostawałem sam na linii ostrzału. Nawet kiedy ten ciężki karabin, którym pragnąłem w końcu odwrócić nasz los, przybierał postać wykonanego z ołowiu.
Nie traciłem nadziei nawet, gdy te najgorsze, z siarczystym bólem pociski trafiały w moją pierś, rozkazując mi się poddać.
- Viv wystarczyło napisać smsa.
Jednak nawet, kiedy zdzierałem do krwi kolana. Gdy ponownie próbowałem się podnieść z ziemi po zadanym ciosie, byłem na tyle silny, by zawsze być dla niej. Nie ważne kiedy. Nie ważne gdzie. I nie ważne na jak długo.
Miała mieć we mnie oparcie, kiedy wszystko dookoła ją zawodziło.
- Czy możemy już kończyć? Wiesz, że żyję. Oddycham, zjadłam śniadanie i nawet wyszłam na zewnątrz. Czy jest, co chcesz jeszcze wiedzieć Jamie?
Słyszę to.
To jak próbuje walczyć z niechęcią do mojej osoby. Do moich pomysłów.
Moje ciało samoistnie, bez mojej zgody odpuszcza, rozluźniając zacisk na kierownicy, wpadając w miękkość fotela.
Moja codzienność składała się z wielu rzeczy.
Ze śmiercią rodziców. Tym, co spotkało Viv. Jebanym Emmanuelem, który miał gdzieś własną rodzinę. Z tyłu głowy wciąż dodatkowo miałem jeszcze Webb&Stern, Gabriela i jego projekt oraz Daisy.
Choć tą ostatnią rzeczą w ogóle nie powinienem sobie zaprzątać głowy. Dostatecznie dobrze na początku wszystko zjebałem, by móc teraz myśleć, o jakiejkolwiek szansie dla mojej osoby w tym kontekście.
Mimo, to wciąż w to brnąłem. Nie poznając już w ogóle siebie w lustrze.
- Viv- próbuję porozumieć się z siostrą, kiedy orientuję się, że zostałem sam na łączu.
CZYTASZ
ENEMIES | 🔒
Roman d'amourOn zrujnował jej marzenia i wystawił życie na kolejną próbę. Znienawidziła go, jednak podjęła wyzwanie, by odzyskać to, co straciła, zatrudniając się u niego, jako asystentka - i to z najprawdziwszym piekła rodem 😈 |enemiestolovers, hatetolove, rom...