Rozdział czterdziesty drugi

2.2K 108 4
                                    

Jamie

Wpatruję się nieprzerwanie w otulającą miasto czerń za oknem, choć jedyne co mogę w niej zobaczyć, to własne odbicie na powierzchni szyby.

Odbicie mężczyzny, który wrócił do stanu sprzed dnia, kiedy cała ta karuzela wprawiła się w ruch. Znalazłem się ponownie na linii startu, gdy jeszcze kilka godzin temu miałem nadzieję na finalną, a zarazem zwycięską metę. Trwałem nieruchomo pośrodku świata, który dalej biegł we własnym tempie i nie zamierzał się dla mnie zatrzymywać.

Więc czemu czułem, jakby jutro miało nie nadejść? 

Powieki, ramiona i wszystko, co stanowiło silną podstawę mojej osoby, tak nagle mnie opuszcza, pozostawiając w miejscu Jamiego, który nie miał planu. Nie miał wizji na nadchodzące z każdą minutą jutro, bo wszystko, co planował, kończyło się na dzisiejszym werdykcie sądu. Innym, niż ten, którego oczekiwałem.

Do dzisiaj nie wiedziałem, co było za tym punktem, który obrałem sobie miesiące temu. Liczyłem na coś lepszego, a zamiast tego uzyskałem kolejne rany postrzałowe w miejscach, jakie trwały nienaruszone. A teraz krwawiły.

Spoglądam na pogrążoną we śnie Daisy, której głowa swobodnie opierała się o moje udo. Gładziłem opuszkami palców jej miękkie kosmyki włosów, kompletnie na to nie zasługując.

Nie zasługiwałem na nic. A już na pewno nie na to, co ofiarowała mi dzisiaj dziewczyna.

Dała mi spokój, ukojenie i ciszę, pośrodku tego hałasu, który wyzwalał we mnie innego człowieka. Tak bezinteresownie okazała mi ciepło własnej obecności, nawet jeśli powinna zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, tak samo, jak ja zatrzasnąłem jej szansę na rozwój i marzenia, bezlitośnie na jej oczach. 

Tych pięknych oczach, które wyzwalały we mnie pragnienia, jakich nie powinienem czuć. Nie do dziewczyny, która powinna mnie szczerze nienawidzić, niż okazywać pomoc.

Sięgam dłonią po gruby koc na oparciu kanapy, szczelnie przykrywając jej ciało, na co w odpowiedzi jeszcze pewniej wtula policzek, tak samo, jak zrobiła to tamtego wieczoru, gdy spaliśmy we wspólnym łóżku.

Mimo zmęczenia i wszelkich myśli, jakie mnie obejmowały tamtego dnia, nie potrafiłem zasnąć. Nie robiłem tego do momentu, aż nie zadzwoniła Viv. Chciałem mieć chwilę, by patrzeć bez barier maski na jej osobę. By zobaczyć twarz, pozbawioną tej piekielnej złości do mojej osoby, na którą zasługiwałem. Tylko że ta chwila, tak nieświadomie przeciągnęła się w długie godziny, w których nie tylko hamowałem myśli, ale i dłonie, które chciały poznać miękkość każdej części jej ciała.

Ekran telefonu, który pozostawiłem na stoliku, nagle błyska światłem, powiadamiając mnie o wiadomości.

Gabriel Alvarez: Dzisiaj Emmanuel został powiadomiony o rozwiązaniu umowy z Chaplin International. Spodziewaj się telefonu, szczególnie że nie był w dobrym nastroju, kiedy razem z zarządem przestawialiśmy mu nasze stanowisko.

Gabriel Alvarez: Jak poszło w sądzie?

Ja: Tak, jak już od dłuższego czasu się spodziewałem.

Gabriel Alvarez: Pamiętaj, że to, co sobie kiedyś przysięgaliśmy, wciąż jest aktualne. I nie ważne, jakie stosunki handlowe będą nas dzielić. Zawsze Ci pomogę Jamie. Bez względu na cenę.

Ja: Doceniam to Gabriel.

Ja: Ale wciąż są to tylko i wyłącznie moje problemy. Sam muszę sobie z nimi poradzić.

Nim otrzymuję odpowiedź zwrotną od przyjaciela na wyświetlaczu pojawia się zdjęcie uśmiechniętej Viv, które wykonałem w czasie naszego wspólnego pobytu w Madrycie.

- Hej.

- Jesteś zły?

Zamykam powieki, czując obrzydzenie do własnej osoby. Na przestrzeni miesięcy sprawiłem, że każdy w moim bliskim otoczeniu mnie znienawidził, kiedy jeszcze niedawno byłem mężczyzną, u którego tak chętnie, moi bliscy szukali pomocy.

- Nie Viv. To twoja decyzja i powinienem był już wcześniej ją uszanować- wypuszczam ciężko powietrze- Ale...

- Wiem- przerywa mi- Wiem, co masz na myśli, ale sam właśnie powiedziałeś, że to moja decyzja Jamie- przesuwam nerwowo dłoń przez usta- I proszę, wybacz mi. Wybacz mi barcie. Starałeś się. Widziałam to każdego dnia i za to kocham cię jeszcze bardziej. Słyszysz to, Jamie? Kocham cię. Kocham- po drugiej stronie słuchawki nastaje chwilowa cisza- Ale nie chcę już wracać do tamtego miejsca. Nie, kiedy terapia zaczyna w końcu działać.

Spoglądam na wciąż pogrążoną we śnie Daisy. Ten widok koi wszelkie moje myśli.

- Nasze spotkanie w weekend aktualne?

- Drzwi mojego domu zawsze były i będą dla ciebie otwarte- przytakuję głową, nawet jeśli nie jest w stanie tego zobaczyć- Jeśli oczywiście obecność dodatkowych osób ci nie przeszkadza.

- Nie mam nic przeciwko waszemu związkowi Viv.

- Wiem, ale wolałam cię wcześniej uprzedzić. Nie mogę się doczekać. Chcę ci pokazać moje nowe obrazy. Ostatnio wymyśliłam też wspaniały przepis na ciasto brzoskwiniowe i... Jamie? Jesteś tam jeszcze?

- Tak.

- Czy możemy porozmawiać o naszej dzisiejszej wymianie zdań?

- Nie ma, o czym mówić.

- Jest- zaznacza stanowczo- Nie chciałam w taki sposób z tobą rozmawiać. Po prostu wszystkie bodźce się nade mną skumulowały i nie potrafiłam inaczej, na to wszystko zareagować.

- Spokojnie Viv. Nie mam ci tego za złe.

- Teraz będzie już między nami okay?

- Zawsze było siostro.

- Leć spać. Pewnie jesteś wykończony. Dobranoc.

- Dulces sueños Vivian.

Słyszę, jak po stronie Viv rozbrzmiewa ciche westchnienie, gdy słowa, jakimi zawsze w dzieciństwie żegnała się z nami wieczorem mama, tak swobodnie wysuwają się z mojej krtani.

- Dulces sueños Jamie.

Zaraz po tym, jak kończę rozmowę z Viv do kanapy podchodzi Corn, wdrapując się na nią z niemałym trudem przez rany, jakie zadał jej poprzedni właściciel. Labrador zajmuje pyszczkiem wolne miejsce na moim drugim udzie, tuż obok Daisy, wypuszczając ciężko powietrze, gdy na telefonie pojawia się kolejna wiadomość od Gabriela.

Gabriel Alvarez: Nigdy nie będziesz w tym sam, a już nie po tym, co zrobiłeś dla mnie i ojca w sprawie z Webb&Stern. Chcę, żebyś pamiętał, że czekam na każdy telefon, po którym będę musiał wsiąść do samolotu i stanąć tuż obok ciebie.

Witam w środę! Tym rozdziałem rozpoczynamy zupełnie inną drogę, niż tą, którą do tej pory kierowałam się w ENEMIES

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Witam w środę! Tym rozdziałem rozpoczynamy zupełnie inną drogę, niż tą, którą do tej pory kierowałam się w ENEMIES. Chcesz zobaczyć więcej? Zapraszam na sociale ENEMIES:

Ig: smiths.kk
TikTok: smithskk

ENEMIES | 🔒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz