Rozdział pięćdziesiąty siódmy

1.5K 76 10
                                    

Daisy

Jestem tutaj. Jestem przy tobie. Nie jesteś sama Daisy.

To właśnie te słowa podniosły mnie na duchu, kiedy trwałam zrozpaczona pośrodku ogrodu, który kochałam. Mężczyzna, który je wypowiedział, trzymał mnie w swoich ramionach, kiedy mój świat ponownie rozpadał się na kawałki.

Pozwoliłam mu na to.

Pozwoliłam wchłonąć w siebie moje cierpienie i ból, który za pomocą jego obecności rozpuścił się w nicość.

Nie byłam mu nic winna.

To nie chodziło o rekompensatę. Nie o oddanie mu tego, co on dla mnie zrobił. Ja po prostu to poczułam. Poczułam coś do mężczyzny, który stał się dla mnie ramieniem, na jakim mogłam się wesprzeć. Opuszkiem kciuka, który ocierał moje łzy. Stanowczym głosem, jaki przywoływał mnie do porządku i najczulszym tonem, który trafiał do mojego serca.

Więc kiedy teraz pozbawiona lęku, ruszam w górę windą, z najtańszym czerwonym winem w dłoni, jakie udało mi się kupić, batonikami Cadbury i pizzą, której elementem kluczowym był nie ananas, a podwójne salami, to wiem, że robię dobrze.

Jednak to do niego należała decyzja, czy w czasie najczarniejszych swoich myśli, wpuści mnie do środka.

Musiałam spróbować. Musiałam zrobić dokładnie, to, co on zrobił dla mnie.

- Nie jesteś sam Jamie.

Mówię od razu, gdy pojawia się zmęczony w korytarzu, by zobaczyć, kto zechciał go odwiedzić.

- Chcę wysłuchać każdej twojej wątpliwości. Przejąć każdy twój ból. Uleczyć zdradę- przystaję tuż przed nim- Zrobię to wszystko, bo tego chcę. Nie z przymusu. Nie z poczucia obowiązku. Jestem tutaj dla ciebie. I jeśli ponownie zadecydujesz, że chcesz pozostać sam, zrozumiem to. Ale wiedz, że nikt w takim momencie nie powianiem zostać sam.

Jego odpowiedź, dla innych mogłaby być niejasna. Mogli by inaczej ją zinterpretować, jednak ja wiedziałam, że te słowa, w naszym przypadku wypadały o wiele mniej skutecznie niż dotyk.

Dlatego nie waham się, kiedy jego dłonie wsuwają się pod moją brodę, a usta zaczynają mnie całować. Jest to jednak inny rodzaj pieszczony, niż ten w klubie czy na co dzień. Jego wargi wpijają się w moje. Chłoną je. Chcąc opowiadać historię, która kryje się w jego wnętrzu.

Jest mroczna i bolesna, tak samo, jak jego pocałunek.

Odbiera ode mnie przyniesione rzeczy, odkładając je na bok, dzięki czemu mogę objąć jego kark i jeszcze pewniej się do niego dopasować. Nasze języki zaczynają prowadzić ze sobą walkę z płomieniem, który staje się integralną częścią naszych myśli.

Jamie obejmując moje biodra, ciasno przysuwa mnie do siebie, tak że czuję każdy, najmniejszy szczegół jego rosłego, umięśnionego ciała. Moje palce zaczynają rozpinać jego koszulę, kiedy jego wsuwają się pod materiał mojej sukienki.

Mam ochotę się pozbyć naszych ubrań. Nie wyłącznie przez pryzmat tego, że pragnę poczuć jego nagą, przyjemną skórę, pod opuszkami moich palców. Nie. Chcę je zgnieść. Rozszarpać, a na końcu spalić, by już nigdy nie przypominały nam, o tym wieczorze.

O wypowiedzianych słowach. Podniesionych w złości głosach. Zdradzie. Niepewności i bólu.

Nie chcę ponownie widzieć, tego na jego twarzy. Nie teraz. Nie później.

Nigdy więcej.

Nasze pocałunki zwalniają, kiedy dotykamy nawzajem swojej skóry. Gdy badamy każdy jej skrawek od nowa, jakbyśmy wcześniej tego nie robili. Nadajemy zupełnie inne tempo, kiedy Jamie przytrzymując mnie dłonią w biodrze, a drugą rusza w czułą podróż przez rysy mojej talii, obwód piersi, by zakończyć ją objęciem w dolnej części mojego podbrzusza.

Z moich ust wydostaje się ciche westchnienie. 

- Sprawiasz, że nie mogę przestać o tobie myśleć Daisy- szepcze, przysuwając swoje usta do mojego ucha, gdy jego dłoń rusza dalej, w dół mojego ciała- Nawet w tym momencie, jesteś w stanie przegonić wszelkie zło z mojego umysłu.

Łapię się pewniej jego ramienia, gdy zagłębia się w moim wnętrzu wewnątrz.

- Jednak wciąż nie jestem sobą. Na pewno nie w tym momencie. Chciałbym dać ci wszystko, jednak to, co pozostało w mojej głowie, skutecznie blokuje mnie, bym mógł skupić się na...

- Tobie- nasze spojrzenia ponownie się spotykają- Dziś skupimy się wyłącznie na tobie.

Nie uśmiecha się, ale w zagłębieniu jego tęczówek nie widnieje już ta okropna czerń, której nienawidziłam. Która była moim wrogiem. Ich mleczna barwa sprawia, że czuję się jeszcze pewniej w jego towarzystwie.

- Jesteś wyjątkowa- podrywam od razu kąciki własnych ust do góry, za naszą dwójkę.

- A ty niezwykle dzielny.

Przechodzimy do sypialni, gdzie moim zadaniem jest zapanowanie nad myślami Jamiego, do takiego stopnia, że nie będzie w stanie pomyśleć o niczym innym, niż moje imię oraz obraz mojego ciała.

Chcę odnaleźć wśród zawirowań dzisiejszego wieczoru Jamiego, do którego wyrywało się moje serce, przebijając na wylot moją pierś. Dlatego, kiedy staje przede mną, pewny siebie i nagi, zmieniam zasady gdy, którą chce podjąć, górując nade mną pośrodku jego łóżka.

Tym razem to do mnie należy trzymanie władzy, więc kiedy to on opada na materac, dotykiem własnych ust i dłoni mam za zadanie sprawić, by tamten do mnie wrócił.

By wrócił do mnie mężczyzna, któremu chciałam powiedzieć, jak bardzo się myliłam, wtedy w windzie, ponieważ prawda w zagłębieniu mojego umysłu, była zupełnie inna.

Wiedziałam, czym różni się zauroczenie od zakochania. Czułam je w zagłębieniu własnego ciała, gdy tylko słyszałam jego głos, wdziałam uśmiech, albo po prostu mogłam być w jego towarzystwie.

Jamie Chaplin był mężczyzną, w którym się zakochałam.

Mocno.

Namiętnie.

I bezpowrotnie.

Jest płomień, jest namiętność i jest to, na co wszyscy czekali 🔥 Ich dwójka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jest płomień, jest namiętność i jest to, na co wszyscy czekali 🔥 Ich dwójka. Razem... a do końca pozostało jeszcze pięć rozdziałów 😳 Czy coś tutaj jeszcze może się zadziać?

Z pewnością! 😈

Widzimy się już w następna środę! 💋 I pamiętajcie! Wielki finał ENEMIES już 26 lipca! Save the date!

ENEMIES | 🔒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz