DaeHee
-Szybciej. Szybciej -krzyczę, obserwując przemierzającą boisko męską doskonałość.
Stonowane mięśnie falują w nieskalanym rytmie, jego sapnięcia odbijają się echem od otaczających nas pustych plastikowych krzeseł i w końcu z głuchym stuknięciem uderza korkami w bazę domową. Klikam stoper pełna podziwu dla uzyskanego przez niego czasu.
-Nieźle -mruczę pod nosem, obserwując go zza lustrzanych okularów przeciwsłonecznych i czekam, aż do mnie przytruchta.
-Próbujesz mnie zabić? Czym cię tak wkurzyłem? -wyrzuca z siebie zdyszany, po czym podnosi butelkę i wyciska trochę wody w usta.
-Nie i niczym -odpowiadam i wyciągam stoper w jego stronę, żeby zobaczył wyświetlacz. -To całkiem imponujący czas.
Chrząka w odpowiedzi i znowu wypija trochę wody.
-Nieźle. Ale to nie mój rekord. Wyjaśnisz mi, w jaki sposób zaliczanie baz pomaga w rehabilitacji ramienia?
-Gdy biegniesz, bezwiednie wymachujesz rękami. A wymachiwanie wprawia w ruch staw ramienny. -Kładę dłonie na jego ramieniu i zaczynam nim poruszać, żeby zademonstrować, o co mi chodzi. -A gdy poruszasz ramieniem bez spinania się, zrywasz zabliźnione tkanki, które mogły wytworzyć się wokół stawu. Prawdopodobnie to właśnie te zabliźnione tkanki przyprawiają cię o to uczucie kłucia, gdy rzucasz piłkę.
-Uhm.
-Nie wyglądasz na przekonanego, ale moim zadaniem nie jest cię przekonać, tylko zlikwidować ból.
-Pozostanę jednak przy teorii, że jesteś na mnie wkurzona. -Przechyla głowę i podchodzi bliżej. -Albo na świat. Nie zdecydowałem jedynie, z którego z tych powodów się na mnie wyżywasz.
Zjeżam się, gdy tak trafnie mnie odczytuje, mimo że przez ostatnie dni włożyłam sporo wysiłku, by sprawiać wrażenie, że wszystko u mnie w porządku. Ale wcale nie jest w porządku. Nawet w najmniejszym stopniu. Jestem wkurzona na ojca, na to, że mnie odcina w sytuacji, gdy potrzebuję jego bliskości. Irytuje mnie to, że muszę dowiadywać się z drugiej ręki, od jego opiekunki Sally, że złapał przeziębienie, które cofnęło leczenie o kilka kroków. Nienawidzę tego, że zbliżają się urodziny mojego brata, bo znowu minął kolejny rok i wspomnienia jeszcze bardziej się rozmyły.
Dlatego owszem, TaeHyung ma rację: jestem wkurzona na świat. Najwyraźniej słabo mi idzie ukrywanie tego.
-Chodź, porozciągam cię. -Koniec rozmowy. Odwracam się do niego plecami i ruszam w stronę linii autu oddzielającej boisko od zewnętrznego trawnika. Mogłabym porozciągać TaeHyung'a tam, gdzie staliśmy, ale potrzebuję oderwania od jego badawczego wzroku i prób sprawdzenia, czy ma rację.
-Klasyczny unik. Rozumiem.
-Nie, po prostu jesteś tylko moim zawodnikiem -wyrywa mi się. To bardziej przywołanie się do porządku niż słowa skierowane do niego, a pogardliwy ton miał być wymierzony w mojego ojca, ale zamiast tego dostaje się TaeHyung'owi.
Bo jak można się wściekać na człowieka, który umiera?
-Twoim zawodnikiem? -odzywa się TaeHyung tuż za mną, a ja zamieram. Bez wątpienia mnie słyszał.
Cholera.
-Nie pytaj.
-Nie, proszę. Zaintrygowałaś mnie.
-To tylko klasyczna idiosynkrazja doktora Lee. -Nie odwracam się do niego, bo czuję wzbierające w oczach łzy. Jeszcze przed chwilą wściekła na świat narzekałam na ojca, a kilka sekund później uśmiecham się gorzko na myśl o tak typowym dla niego dziwactwie.
CZYTASZ
The Player II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #1) [ZAKOŃCZONE]
FanfictionTaeHyung Kim jest gwiazdą baseballu, a sport to całe jego życie: pasja, walka, uderzenie adrenaliny i ogłuszający krzyk kibiców. Niespodziewana kontuzja wyłącza go jednak z gry. Prędko się okazuje, że uraz jest poważniejszy, niż przypuszczał, i koni...