DaeHee
-Powiesz mi, dokąd jedziemy?
Zerkam na TaeHyung'a z miejsca dla pasażera i jestem równie oczarowana jego widokiem, jak czterdzieści minut temu, gdy niespodziewanie zapukał do mych drzwi z bukietem własnoręcznie zerwanych stokrotek w ręku i kazał mi się ubrać, bo zabiera mnie na porządną randkę.
-Nie, ale za to powiem ci, że masz fajną spódniczkę -mruczy, po czym kładzie dłoń na moim nagim kolanie i zsuwa ją powoli w górę uda, marszcząc materiał. -I buty.
Bez namysłu kładę dłoń na jego dłoni i splatam z nim palce. To tak naturalny gest, który doskonale obrazuje wzbudzane przez niego uczucia. Poczucie komfortu. Swoboda. Akceptacja tego, co jest między nami.
Jedziemy, z każdą milą zostawiając miasto dalej za sobą. Coraz rzadziej stoją domy, trawy są coraz dłuższe, a drzewa wyższe. Zupełnie inaczej niż wśród ceglanych budynków i wieżowców w odnowionej dzielnicy wokół stadionu. Chociaż podoba mi się ten nowy trend nadawania budynkom starego wyglądu, to tutaj jest to prawdziwe. Na otaczających nas terenach pozamiejskich. Spokój i idylla pod błękitnym niebem towarzyszą mi, gdy siedzę obok TaeHyung'a i słucham sączącej się z głośników muzyki Sama Hunta.
-DaeHee i Ford. Twoi rodzice mieli jakąś zajawkę na samochody? -strzela TaeHyung z głupia frant, a ja śmieję się z tego nieoczekiwanego, choć w pełni zasadnego pytania.
-Cóż, poniekąd. -Uśmiecham się do zalewających mnie wspomnień, wpatrzona w krajobraz za oknem. -Ford został poczęty... hm, na pace półciężarówki marki Ford, z tego co powiedział nam tato. Podejrzewam, że razem z mamą mieli problem z imionami, a on po przyjeździe do szpitala podekscytowany przywalił kolanem w zderzak. Zgiął się wpół z bólu, opierając się dłońmi o pakę. Miał wtedy przed oczami znaczek Ford i tak Ford został nazwany Fordem. -Logiczne -komentuje TaeHyung. -A ty?
-Mój brat uwielbiał samochód sąsiadów, jasnożółtego SUV-a marki DaeHee International, i jako dwulatek potrafił wymówić wyłącznie słowo „DaeHee". Gdy rodzice powiedzieli mu, że będzie miał młodszego brata lub siostrę, odparł: „Chcę DaeHee" i wskazał na samochód przy sąsiednim domu. -TaeHyung parska śmiechem. -Podejrzewam, że powtarzał to przez całą ciążę mamy. W pewnym momencie przekształciło się to w żart i zaczęli nazywać mnie DaeHee. Poza tym, miałam być chłopcem, a wtedy DaeHee ładnie komponowałby się z Fordem.
-Cóż, z całą pewnością nie jesteś chłopcem -stwierdza TaeHyung żartobliwie, a jego dłoń przesuwa się nieco wyżej.
-Nie, nie jestem, ale imię zostało.
-Lubię je. Pasuje do ciebie. Jest wyjątkowe. Tak jak ty.
Odwracam się do niego z uśmiechem.
-Dzięki. Kiedyś go nie lubiłam, ale teraz podoba mi się jego oryginalność. Cieszę się, że mama zgodziła się na sugestie taty.
-Tęsknisz za nią? Cholera. Kurde. Przepraszam. Nie odpowiadaj na to.
Uroczo wygląda zakłopotany.
-Nie, w porządku. Wszystkich to interesuje, ale nikt nie wie, jak spytać.
-Owszem, ale to trochę kiepski temat do rozmowy. Przepraszam.
Przyjmuję przeprosiny skinieniem głowy i zastanawiam się nad swoimi uczuciami. Nie jest to coś, nad czym często ostatnio rozmyślam.
-Czy za nią tęsknię? Hm. W pewnym sensie tak, bo jest moją matką. Słyszałam, jak inne kobiety opowiadają o tym, co robiły ze swoimi mamami i jakie to dla nich szczęście... A ja tego nie mam. Mam za to coś zupełnie przeciwnego. Bliską relację z ojcem. Pracuję w branży zdominowanej przez mężczyzn... więc może podświadomie otaczam się ludźmi, którzy nie przypominają mi mimowolnie o tym, że nie mam mamy.
CZYTASZ
The Player II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #1) [ZAKOŃCZONE]
FanfictionTaeHyung Kim jest gwiazdą baseballu, a sport to całe jego życie: pasja, walka, uderzenie adrenaliny i ogłuszający krzyk kibiców. Niespodziewana kontuzja wyłącza go jednak z gry. Prędko się okazuje, że uraz jest poważniejszy, niż przypuszczał, i koni...