DaeHee
-Hej, DaeHee!
Na dźwięk jego głosu natychmiast się prostuję.
-Czego potrzebujesz, Santiago? -pytam i odwracam się, bo nie mam zamiaru ryzykować stania do niego plecami przez dłużej niż kilka sekund.
-Słyszałem, że twój chłopak ma dziś wielki dzień. Będzie próbował się do czegoś przydać.
Kątem oka zauważam, że inni zawodnicy przerwali swoje czynności przy szafkach i odwrócili się w naszą stronę.
-Czyli nie potrzebujesz niczego? -pytam z niewinnym wyrazem twarzy. Nie mam zamiaru pozwolić mu na to, do czego dąży, czyli na zalezienie mi za skórę.
-Założę się, że tatuś to dla niego załatwił. Prawda? Z takimi znajomościami na pewno ustawił swojego cudownego synalka, żeby nazwisko Kim nie zeszło ze świecznika.
-W takim razie do widzenia. -Obdarzam go obrzydliwie słodkim uśmiechem, po czym odwracam się na pięcie i wracam do biura. Gdy okrążam biurko, żeby usiąść, zauważam Tino w drzwiach.
-W porządku?
-Na litość boską, nie wiem, jak wytrzymujecie z nim w zespole, nie mówiąc już o wspólnym rozgrywaniu meczów -mówię.
-Taka praca. -Wzrusza ramionami. -Zawsze trafiają się tacy współpracownicy, których nienawidzisz lub których musisz po prostu tolerować. Nic się z tym nie da zrobić. -To ci dopiero morale. Do boju, Aces! -rzucam sarkastycznie, unosząc pięść w geście zwycięstwa.
-Wierz mi, większość z nas czuje tak samo. Naszą jedyną nadzieją jest to, że Boseman wyrzuci Junga, a zaraz za nim Santiago.
-Oby tak się stało, bo z pewnością znacznie ułatwiłoby mi to pracę.
Odwraca się i zerka przez ramię w stronę zawodnika w szatni, który wybuchnął głośnym śmiechem, po czym wraca spojrzeniem do mnie.
-A jak on sobie radzi? -pyta przyciszonym głosem.
-Nie przyzna tego, ale chyba się stresuje.
-Czym? Przecież setki razy robił to w tutejszej lokalnej stacji.
-Wiem. -Przypominam sobie, jak szeptem podnosiłam go na duchu, gdy całowaliśmy się na pożegnanie przed jego porannym lotem. -Ale się stresuje.
-Paru z nas wybiera się do Slugger's, żeby zobaczyć transmisję i wypić kilka kolejek w ramach wsparcia dla niego przed naszym wieczornym lotem. Też możesz wpaść, jeśli chcesz.
Uśmiecham się bezwiednie.
-Dzięki, ale mam tu jeszcze trochę pracy i jak zdążę, to obejrzę w domu.
-Masz dosyć tego całego testosteronu, co? -rzuca półżartem.
-Czasami tak.
* * *
Kolano podskakuje mi nerwowo, gdy słyszę znajomy dżingiel Fox Sports. Nieczęsto zdarza mi się oglądać mecz w telewizji dla rozrywki. Zazwyczaj analizuję rehabilitowanego zawodnika, żeby zobaczyć, jak sobie radzi, i obmyślić strategię pracy z nim. Nigdy świadomie nie przełączyłam na kanał sportowy tylko dla samego oglądania.
Ale dzisiejszy dzień jest inny.
Dzisiaj TaeHyung wykonuje olbrzymi krok poza swoją strefę komfortu i, jak napisałam mu w SMS-ie godzinę temu, jestem z niego dumna, że się na to zdecydował.
Kamera panoramuje boisko -zieloną trawę poprzecinaną białymi liniami i tłoczących się zawodników -po czym odzywa się komentator.
-Panie i panowie, witam w kolejny letni wieczór z baseballem w Fox. Mamy bezchmurne niebo, strzelający popcorn i utalentowanych zawodników w Amco Park, gdzie będziemy doświadczać ulubionej rozrywki Ameryki -mówi, a kamera wyłapuje ich w budce spikerów. Piszczę jak nastolatka, gdy widzę TaeHyung'a. Wiem, że moja opinia jest stronnicza, ale wygląda niesamowicie przystojnie ze słuchawkami na uszach i uśmiechem, o którym tylko najbliżsi mu wiedzą, że jest objawem nerwowości. -Dziękujemy, że nas oglądacie. Jestem Bud Richman i mam dzisiaj dla was specjalnego gościa, TaeHyung'a Kim'a z Austin Aces, a ostatnio z Dallas Wranglers, który porozmawia z nami w trakcie przedmeczowego pokazu. Dziękuję, że zgodziłeś się przyjść. Jak ramię?
CZYTASZ
The Catch II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #2)
FanfictionDalszy ciąg emocjonującej historii TaeHyung'a Kim'a, gwiazdy baseballu, i DaeHee Kim- zadziornej, odważnej i wyjątkowo ślicznej fizjoterapeutki. DaeHee dzięki swoim umiejętnościom doprowadziła TaeHyung'a do formy po poważnej i bardzo bolesnej kontuz...