#Chapter Twenty Five

43 8 0
                                    

DaeHee

-Hej, DaeHee!

Na dźwięk jego głosu natychmiast się prostuję.

-Czego potrzebujesz, Santiago? -pytam i odwracam się, bo nie mam zamiaru ryzykować stania do niego plecami przez dłużej niż kilka sekund.

-Słyszałem, że twój chłopak ma dziś wielki dzień. Będzie próbował się do czegoś przydać.

Kątem oka zauważam, że inni zawodnicy przerwali swoje czynności przy szafkach i odwrócili się w naszą stronę.

-Czyli nie potrzebujesz niczego? -pytam z niewinnym wyrazem twarzy. Nie mam zamiaru pozwolić mu na to, do czego dąży, czyli na zalezienie mi za skórę.

-Założę się, że tatuś to dla niego załatwił. Prawda? Z takimi znajomościami na pewno ustawił swojego cudownego synalka, żeby nazwisko Kim nie zeszło ze świecznika.

-W takim razie do widzenia. -Obdarzam go obrzydliwie słodkim uśmiechem, po czym odwracam się na pięcie i wracam do biura. Gdy okrążam biurko, żeby usiąść, zauważam Tino w drzwiach.

-W porządku?

-Na litość boską, nie wiem, jak wytrzymujecie z nim w zespole, nie mówiąc już o wspólnym rozgrywaniu meczów -mówię.

-Taka praca. -Wzrusza ramionami. -Zawsze trafiają się tacy współpracownicy, których nienawidzisz lub których musisz po prostu tolerować. Nic się z tym nie da zrobić. -To ci dopiero morale. Do boju, Aces! -rzucam sarkastycznie, unosząc pięść w geście zwycięstwa.

-Wierz mi, większość z nas czuje tak samo. Naszą jedyną nadzieją jest to, że Boseman wyrzuci Junga, a zaraz za nim Santiago.

-Oby tak się stało, bo z pewnością znacznie ułatwiłoby mi to pracę.

Odwraca się i zerka przez ramię w stronę zawodnika w szatni, który wybuchnął głośnym śmiechem, po czym wraca spojrzeniem do mnie.

-A jak on sobie radzi? -pyta przyciszonym głosem.

-Nie przyzna tego, ale chyba się stresuje.

-Czym? Przecież setki razy robił to w tutejszej lokalnej stacji.

-Wiem. -Przypominam sobie, jak szeptem podnosiłam go na duchu, gdy całowaliśmy się na pożegnanie przed jego porannym lotem. -Ale się stresuje.

-Paru z nas wybiera się do Slugger's, żeby zobaczyć transmisję i wypić kilka kolejek w ramach wsparcia dla niego przed naszym wieczornym lotem. Też możesz wpaść, jeśli chcesz.

Uśmiecham się bezwiednie.

-Dzięki, ale mam tu jeszcze trochę pracy i jak zdążę, to obejrzę w domu.

-Masz dosyć tego całego testosteronu, co? -rzuca półżartem.

-Czasami tak.

* * *

Kolano podskakuje mi nerwowo, gdy słyszę znajomy dżingiel Fox Sports. Nieczęsto zdarza mi się oglądać mecz w telewizji dla rozrywki. Zazwyczaj analizuję rehabilitowanego zawodnika, żeby zobaczyć, jak sobie radzi, i obmyślić strategię pracy z nim. Nigdy świadomie nie przełączyłam na kanał sportowy tylko dla samego oglądania.

Ale dzisiejszy dzień jest inny.

Dzisiaj TaeHyung wykonuje olbrzymi krok poza swoją strefę komfortu i, jak napisałam mu w SMS-ie godzinę temu, jestem z niego dumna, że się na to zdecydował.

Kamera panoramuje boisko -zieloną trawę poprzecinaną białymi liniami i tłoczących się zawodników -po czym odzywa się komentator.

-Panie i panowie, witam w kolejny letni wieczór z baseballem w Fox. Mamy bezchmurne niebo, strzelający popcorn i utalentowanych zawodników w Amco Park, gdzie będziemy doświadczać ulubionej rozrywki Ameryki -mówi, a kamera wyłapuje ich w budce spikerów. Piszczę jak nastolatka, gdy widzę TaeHyung'a. Wiem, że moja opinia jest stronnicza, ale wygląda niesamowicie przystojnie ze słuchawkami na uszach i uśmiechem, o którym tylko najbliżsi mu wiedzą, że jest objawem nerwowości. -Dziękujemy, że nas oglądacie. Jestem Bud Richman i mam dzisiaj dla was specjalnego gościa, TaeHyung'a Kim'a z Austin Aces, a ostatnio z Dallas Wranglers, który porozmawia z nami w trakcie przedmeczowego pokazu. Dziękuję, że zgodziłeś się przyjść. Jak ramię?

The Catch II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz