#Chapter Twenty Seven

72 11 0
                                    

DaeHee

-Gdzie byłeś? Minęły cztery godziny od wylądowania twojego samolotu i martwiłam się o ciebie.

Wpadam do przedsionka w tej samej chwili, gdy on mija mnie bez słowa, nie patrząc mi w oczy. Cieszę się, że nic mu nie jest, ale poczucie ulgi natychmiast przeradza się w gniew po tym, jak wyczuwam od niego alkohol. Ja się tu zamartwiałam, a on sobie pił gdzieś w barze? -TaeHyung? -Idę za nim do sypialni, w której rzucił torbę na podłogę, lecz on znowu mija mnie bez słowa, wychodząc.

Niedobrze.

Musiał widzieć komentarze w internecie. Twitterową burzę wywołaną przez idiotów, używających hashtagów w rodzaju #TaeHyungBezMózgu czy #TaeHyungCzystaKarta, krążące po sieci memy z jego szeroko otwartymi oczami wpatrzonymi w kamerę. Domorośli eksperci wypowiedzieli się za pomocą klawiatur w sposób, oględnie mówiąc, dość ostry.

Widzę, że wolałby zostać sam, ale ruszam za nim, bo tak właśnie się robi, kiedy kogoś kochasz. Próbujesz mu pomóc.

-Proszę. Porozmawiaj ze mną -mówię, gdy zatrzymuje się przed ścianą z okien i patrzy pustym wzrokiem na zewnątrz. Wyciągam dłoń, bo chcę go jakoś ukoić, ale waham się.

-Nie. -To ostrzeżenie. Groźba. Wyraz stanu jego umysłu.

Chce kłótni. Widzę to po jego ramionach. Zaciśniętych pięściach. Agresywnej posturze. Cisza się przedłuża, a jego wściekłość i niezadowolenie powoli drenują cały tlen z powietrza, aż w końcu zarażają i mnie. Bo martwiłam się, a on nie był na tyle uprzejmy, żeby poinformować mnie, że nic mu nie jest. Bo się zamyka i odcina ode mnie, zamiast zwrócić się do mnie, jak powinno się robić w związkach.

-Wiesz, jak to jest przeżyć całe życie w kłamstwie? -odzywa się ledwie słyszalnym głosem, ale wyraźnie słyszę zrezygnowanie pomieszane z jadem.

-Co przez to rozumiesz?

-Powiedz mi, o DaeHee, patrząca przez różowe okulary, jak oceniłabyś mój wczorajszy występ? -Jego pytanie jest tak podchwytliwe, że nie mam szans odpowiedzieć w taki sposób, żeby dać mu to, co próbuje uzyskać.

-To nie fair, żeby...

-Aż tak źle, co? -Śmieje się z pogardą dla siebie. -Tak źle, że nawet nie potrafisz zdobyć się na kłamstwo i powiedzieć, że nie było aż tak okropnie i że wcale nie jestem pośmiewiskiem w środowisku? Durniem, który nie potrafi złożyć do kupy dwóch zdań?

-Ale przecież potrafisz -mówię, zastanawiając się nad każdym wyrazem, żeby nie rozniecić jego temperamentu, który buzuje tuż pod powierzchnią. -Zacząłeś bardzo dobrze. Wygłaszałeś ciekawe opinie i refleksje. Byłeś bardzo naturalny. A potem teleprompter nie zadziałał, a Bud nie pokazał ci obsługi...

-Wiesz, jak to jest być przez całe życie porównywanym do Cal'a Kim'a?

-Nikt nie porównuje cię do niego w tej sytuacji. -Desperacko próbuję nadążyć za tą nagłą zmianą tematu. -Nie jesteś twoim ojcem, TaeHyung.

-No jasne, że nie jestem, do cholery -wykrzykuje każdą sylabę niczym obelgę. -Nigdy mu nie dorównam. Idealnemu mężczyźnie, który niczego nie robi źle i zamienia w złoto wszystko, czego dotknie, jak Midas.

Odzywa się dzwonek, oznaczający, że ktoś jedzie do góry.

-O, może otworzysz? To na pewno stary dobry Cal przyszedł poklepać mnie po plecach i podziękować, że jestem pochrzanionym synem, który zszargał jego cholerną reputację. -TaeHyung. -Jego imię to błaganie, żeby zastanowił się, zanim otworzy drzwi i wyładuje złość na ojcu.

The Catch II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz