Rozdział 4: Jest źle, a zarazem dobrze.

8.1K 314 10
                                    

Do szkoły wyjechałam trochę za wcześnie, więc postanowiłam posiedzieć trochę w samochodzie i posłuchać muzyki. W pewnym momencie zerknęłam do tyłu i zobaczyłam różowy zeszyt.

- No tak przecież Lily mi to dała.

Powiedziałam sama do siebie. Otworzyłam to. Na pierwszej stronie było napisane wielkimi literami " Lizzie, Eve i Lily przyjaciółki nq zawsze" Przewróciłam kartkę, i zobaczyłam zdjęcia z naszego dzieciństwia. Jedno zdjecie ukazywało mnie i Lily siedzące w kałuży błota. Inne jak cała nasza trójka bawi się w basenie. Przeglądałam ten album, mając nasze dzieciństwo przed oczami. Byłyśmy wtedy takie beztroskie i szczęśliwe. Moją uwagę skupiło najbardziej oatatnie zdjęcie. Miałyśmy wtedy około 14 lat. Fotografia pokazywała Liz, Lily i mnie na balu z okazji ukończenia podstawówki. Byłyśmy ubrane w piękne sukienki, które wybierałyśmy sobie same. Pod tym zdjęciem widniał napis " Nie zapomnij o tych chwilach'

Zrobiło mi się trochę smutno, ale zarazem byłam zdenerwowana, bo co ona sobie myślała, że obejrze ten album i znowu będe sie z nią przyjaźniła? Myliła się.

Wysiadłam z samochodu i odpaliłam papierosa. Zaciągnełam się pare razy, kiedy to zauważyłam Lizzie wchodzącą do szkoły. Nagle mnie zauważyła i zaczęła zmierzać w moją stronę.

- Myślałam, że rzuciłaś palenie?

- Też tak sądziłam.

- Jak tam twój nastrój?

- Źle, moja mam dzisiaj wraca o 20 do domu i zapewne odbędzie ze mną poważną rozmowę na temat mojej bójki i takie tam.

Mówiłam ze smutkiem w głosie, dokańczając papierosa.

- A co ty na to, żeby dzisiaj zrobić sobie przerwe od szkoły i iść na wielogodzinne zakupy dla poprawy humoru?

- Sama nie wiem, miałam w tym roku ograniczyć wagarowanie.

- Oj Eve, weź wyluzuj, dostałam dzisiaj kiesoznkowe.

Pomachała mi przed nosem portfelem, wypchanym po brzegi.

- A dobra tam, kilka godzin w tą czy tą co to za różnica.

Aby nikt z nauczycieli nas nie zauważył, szybko usiadłyśmy do mojego samochodu i ruszyłyśmy w strone mojego domu, w celu zabrania gotówki. Kiedy już mój portfel zapełniony był paroma setkami i kartami kredytowymi, pojechałyśmy do olbrzymiego centra chandlowego. O tej porze było tam bardzo mało osób.

- To do jakiego sklepu najpierw?

Zapytałam patrząc na szczęśliwą Liz.

- Do Vicotria's secret!!

Pociągneła mnie za nadgarstek. Weszłyśmy do środka, na pierwszy rzut oka, od razu zauważyłam, że nie wcześniej niż wczoraj była tu dostawa nowej kolekcji. Ręce miałyśmy pełne wspaniałych ubrań z którymi popędziłyśmy do przymierzalni. Wszystkie rzeczy idealniedo nas pasowały, postanowiłyśmy je wszystkie kupić. Zastawiając to w kasie pobiegłyśmy w strone butów. Liz wybrała sobie czerwone szpilki, a ja czarne na platformie. Lizzie jednym zgrabym ruchem pociągneła mnie ku bieliźnie.

- Co sądzisz o tym?

Zapytała, trzymając w ręku czarny stanik.

- Fajny, ale ja biore sobie ten.

Wskazywałam na czerwony, koronkowy. Szybko znalazłam swój rozmiar. Zadowolone z wyborów poszłyśmy do kasy. Ekspedientka nabijała na kase moje rzeczy, suma którą miałam zapłacić była troche większa niż ta którą przwidziałam, aczkolwiek pieniedzy mi nie zabrakło. Po tym jak Liz także zapłaciła zaplanowałyśmy udać się na kawe. Przechodziłyśmy prze sklepowe bramki chroniące przed kradzieżą, kiedy jedna z nich zaczęła piszczeć.

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz