Rozdział 26: Ostatnia szansa

6.6K 294 98
                                    

Chodziłem w tą i z powrotem. Nie wiedziałem jak mam powiedzieć tej biednej kobiecie, że jej córka została porwana przez własnego ojca. Ustałem w końcu metr przed drzwiami i zacząłem się w nie wpatrywać z żalem i smutkiem. Przed oczami stanęły mi wspomnienia, kiedy to przychodziłem do Eve. Bardzo za nią tęskniłem i robiłem wszystko co w mojej mocy aby ją odnaleźć.
Ale na nic nie zdały się moje poszukiwania, ona tak jakby zapadła się pod ziemie, dlatego też postanowiłem wprowadzić w tę sytuacje jej matke a może i nawet policje. Ale stojąc przed wejściem poczułem niepewność, byłem pewny, że jej matka się załamie,a bądź co bądź nie była mi obojętna, bo przecież to najważniejsza i najbliższa osoba w życiu mojej ukochanej.
Podjąłem spontaniczną decyzje, moja dłoń zamknięta w pięść już miała zetknąć się z drewnianią powierzchnią drzwi, kiedy nagle usłyszałem ciche skrzypnięcie. W progu drzwi spostrzegłem drobną kobiete, pośpiesznie pakującą potrzebne rzeczy do torebki. Była uśmiechnięta i niczego nieświadoma. Kiedy jej spojrzenie spokało się z moim natychmiast odsłniła swoje równe zęby w jeszcze przyjaźniejszym uśmiechu niż z przed paru sekund.

- Jev? Pewnie przyjechałeś do Eve.

Powiedziała, poprawiając niesforny kosmyk, który wymknął się ze schludnie upiętego koka.

- Tak... to znaczy nie..

Toczyłem wewnętrzną walke ze sobą, czy powiedzieć jej o wszystkim czy uciec jak tchórz pozostawiając ją bez wiedzy.

- Tak czy siak, nie ma jej w domu, jak wiesz wczoraj miała wrócić z wycieczki szkolnej a do tej pory nie pojawiła się w domu, prawde mówiąc troche się denerwuje ale znając moją córke to pewnie pojechała zanocować u Lizzie.. eh.. jakby nie miała własnego domu.

Ostatnie zdanie z żalem wymruczała pod nosem.

- Proszę pani..

Przerwała mi w połowie zdania.

- Jev, przepraszam ale śpieszę się troche, muszę jechać do Liz, odebrać Eve.

Oznajmiła ze stoickim spokojem, po czym pełna pozytywnych emocji otworzyła drzwi samochodu.

- Tylko, że nie znajdzie pani tam Eve..

Powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Zrobiła minę pełną zaskoczenia.

- No dobrze, to gdzie właściwie się ona podziewa?
Zapytała unosząc brew.

- Też chciałbym to wiedzieć...

Na twarz kobiety wstąpiła bruzda zdenerwowania. Szybkim ruchem zamknęła auto i podeszła do mnie bliżej.

- Co się tu dzieje? Gdzie jest moja córka?!

Ujrzałem chłopca, który uśmiechnięty i zadowolony uczył się jeździć na rowerze. Biegł za nim radosny, ale także przejęty pierwszą, samodzielną przejżdżką chłopca, ojciec. Gdzieś niedaleko nas słychać było bawiące się dzieciaki a jeszcze indziej śpiew ptaków siedzących na drzewach.. Czy to wszystko, cała radość życia, miała się skończyć dla tej kobiety, stojącej przede mną? Zapytałem  sam siebie.

- Wjedźmy do środka.

Powiedziałem i otworzyłem drzwi wejściowe przed ciemnowłosą. Usiadła na kanapie i popatrzyła na nnie, lekko załzawionymi oczami, być może spodziewała się najgorszego. Splotłem ręce z tyłu na karku, wziąłem głęboki oddech i zacząłem wszystko jej opowiadać. Siedziała tępo patrząc przed siebie. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy.

- Jestem taką beznadziejną matką... Jej ojciec zawsze miał ze sobą problemy..

"Miał ze sobą problemy" o czym ona do cholery mówi?

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz