Rozdział 24: Krwawe rany.

5.4K 244 9
                                    

Spojrzałam na niego ogromnymi oczami i nerwowo przegryzłam wargę. Nie wiedziałam o czym on mówi, przecież jeszcze jakieś trzy godziny temu byliśmy u jego babci bez żadnych trosk i zmartwień.
Usiadłam ociężale na łóżko.

- O czym ty mówisz? Dlaczego mamy uciekać?

Mówiłam bardzo opanowanie, sama byłam zdziwiona, że jestem taka spokojna przecież mój chłopak właśnie mi powiedział, że nie możemy dłużej tu zostać, może to szok. Jev uklęknął przede mną i oparł brode o moje kolana. Spojrzałam mu głęboko w oczy, które lekko były zaczerwinione, wtedy domyśliłam się, że sytuacja jest bardzo poważna.

- Oni chcą nas zabić.

- Ale, ale jak to przecież myślą, że jesteś z nimi.

- Wszystko wyszło na jaw, to że dalej jesteśmy razem, że to ty i ja odbiliśmy Lily...

Wstałam gwałtownie z łóżka, zmierzwiłam swoje włosy i złapałam się za głowe.

- Nie mogę uciec... moja mama... mój tata.. Liz...

Odpaliłam pośpiesznie papierosa i stanęłam w otwartym oknie.

- Oni są bezpieczni, chodzi o ciebie, a nie chcę żeby ktoś cię skrzywdził.

Podszedł do mnie, wyjął mi z ust papierosa i odgarnął kosmyk zablądzonych włosów.

- Nie pal, to też niszczy zdrowie.

Zignorowałam jego wypowiedź i odebrałam swojego szluga z jego ręki.

- Dobrze, to w takim razie co robimy? Mama mnie tak łatwo nigdzie nie puści.

- Plan jest taki...

                                                                     *****

Wstałam o 6 rano, Jev wrócił do siebie do domu późno w nocy, przez całą noc obmyślaliśmy plan naszej ucieczki. Ponieważ sytuacja była tak poważna postanowiliśym nie tracić ani dnia i uciec jutro rano.
Wziełam szybki, acz bardzo odpręzający prysznic i wykonałam inne codzienne czyności typu. malowanie i uczesanie włosów. Ubrałam się w czarną, obcisłą, krótką sukienke i do tego białe tenisówki. Zeszłam na dół, mama krzątała się po kuchni podśpiewując jakąś znaną piosenke. Od razu przypłyneła do mnie fala smutku i żalu. Wiem, że cały czas kłóciłam się z nią i bywałam nie miła ale to była moja mama, kochałam ją ponad wszystko, nie potrafiłam tak po prostu od niej uciec, to było cholernie trudne. Zrzuciłam torbę z ramienia  i odstawiłam ją na krzesło obok krzesła na które usiadłam.

- Kochanie, na śniadanie będzie jajecznica.

- Fajnie, a mamo bo jest taka sprawa.

- Tak..?

- Kompletnie zapomniałam ci o tym powiedzieć, bo organizowana jest u mnie w szkole wycieczka do Paryża na tydzień i jest ona już jutro.

- I co domyślam się że chciałabyś na nią jechać?

Zapytała uśmiechając się od ucha do ucha i mieszając smażące się jajka na patelni.

- Tak, musisz tylko napisać zgodę, dać mi kieszonkowe i pieniądze do opłacenia tej wycieczki.

Byłam lekko pod wrażeniem, nie pomyślałabym, że oszukanie mamy przyjdzie mi aż z taką łatwością. Mama kiwnęła głową w twierdzącej odpowiedzi, podeszła do mnie i usiadła obok. Wyjeła białą kartkę i zaczęła coś na niej kreślić, jak potem zobaczyłam pisała zgodę na "szkolną" podróż.

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz