Rozdział 17: Oh, ci chłopcy.

5.6K 250 5
                                    

Niespodziewanie stanął za mną, ustawił moje biodra w odpowiedniej pozycji, a nastepnie swoje ramiona położył wzdłuż moich. 

- Gotowa?!

Wykrzyczał na całą sale, zrobił to tak głośno, że aż słyszalne było echo. Kobieta stojąca niedaleko nas zerknęła na nas nieśmiało. Była to kierowniczka tutejszej strzelnicy. 

- Tak!

Odpowiedziałam mu. Zmrużyłam jedno oko, tak aby mieć lepszą widoczność, odliczyłam od trzech, TRZY, DWA, JEDEN... padł strzał, tym razem trafiłam w sam środek tarczy, przeznaczonej do treningu.

- Moje gratulacje, z każdym treningiem jesteś lepsza. 

Odpowiedział mój trener. Był on młody jak na swoją prace. Miał z około 23 lata. Posiadał oliwkową karnacje i czarne jak smoła włosy. Na życie patrzył ogromnymi, brązowymi oczami. 

- To twoja zasługa Joe.

Lekko się zarumieniłam, spojrzałam gwałtownie na zegar wiszący nie opodal mnie. Wybijał godzine osiemnastą, to znaczy że mój czas w tym miejscu dobiegł końca. Pożegnałam się z Joe i poszłam do szatni. Dresy zmieniłam na obcisłe, białe rurki i czarny, prześwitujący sweterek. Wychodząc, usłyszałam dżwięk mojego telefonu.

- Tak, słucham?

- Musimy się zobaczyć.

Odpowiedział bardzo dobrze znany mi głos.

- W celu...?

- Lili.

- Bedę u ciebie za 20 minut.

Odpowiedziałam.

- Pamiętasz gdzie mieszkam?

Zapytał zdziwiony.

- Tak, czy to takie dziwne?

- Nie. w takim razie czekam.

Rozlączyłam się szybko i wyszłam z szatni. Przemierzyłam krótką odległość dzielącą strzelnice a parking. Całą droge myślałam, o czym Jev konkretnie chce porozmawiać, miałam nadzieje, że oznajmi mi kiedy możemy wkraczać do akcji i ratować Lili, przed moimi oczami stanęła chwila kiedy to ja, odważna dziewczyna, roztrzelam ich "szajke". Przez liczne treningi, czułam się o wiele silniejsza, fizycznie i psychicznie. Codziennie myślalam co dzieje się z moją dawną przyjaciółką. Zastanawiałam sie czy bardzo mocno cierpi? Czy ona w ogóle jeszcze żyje? Jeśli dowiedziała bym się, że nie masz już jej na tym świecie, moja zemsta była by istnym piekłem dla jej oprawców. 
Parę minut potem zaparkowałam pod domem Jev'a. Chłopak czekał na mnie, stojąc na dość dużym ganku.

- Cześć!

Przywitał się teatralnie.

- Hej.

Odpowiedziałam, a następnie weszliśmy razem do środka. Udaliśmy się do salonu, od razu w oczy rzuciły mi się kartki, leżące na stole. Były całkowicie w nieładzie. Usiadłam na kanapie obok stolika.

- Napijesz się czegoś?

- Nie dzięki, co to za papiery?

- Nic, nie ważne, mamy ważniejsze sprawy niż to.

Odpowiedział stanowczym tonem. Przyniósł sobie szklanke napelnioną colą i usiadł obok mnie. Wziął głęboki oddech, upił pożądny łyk napoju i zaczał mówić.

- No więc tak, chciałbym zorganizować odbicie Lili za dwa dni, wieczorem.

- Ok. Mi pasuje, będzie ktoś jeszcze z nami?

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz