Rozdział 6: Biedna Julie

7K 289 15
                                    

- Eve, wstawaj, spóźnisz się do szkoły.

Spojrzałam na zegar, była 7.30

- Spałam tyko 5 godzin.

- Za 10 minut chce cie widzieć na dole.

Nie chciałam już kłócić się z mamą, więc zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Wziełam szybki prysznic i włożyłam poprzedzierane jeansy, białą, obcisłą bluzke i skorzaną kurte. Wlosy zostawiłam rozpuszczone. Po umalowaniu się zeszłam pośpiesznie na dół. Czekała tam na mnie jajecznica, nie miałam apetytu, więc grzecznie podziękowałam. Mama nie protestowała.

- Po szkole, pojedź do opieki społecznej.

- Co? Myślałam wczoraj to ty że żartowałaś.

- Z takich rzeczy nie żartuje. Rozmawiałam dziś z dyrektorką ośrodka, ma ci przygotować akta dziecka, któremu bedziesz pomagała. Weź swoje niezbędne dokumenty.

Mama wreczyła mi kartke na, której były nakreślone rzeczy które musze ze sobą wziąć m.in. legitymacja itp.

- Nie zamierzam nikog niańczyć!

- A czy ktoś tu mówi o niańczeniu?

- No, nie wcale...

Wziełam swoją szkolną torbe i zaczełam zmierzać w kierunku drzwi.

- Napisze ci potem adres, tego ośrodka.

Nic nie odpowiedziałam, tylko wyszłam. Wsiadłam do samochodu i wyruszyłam do szkoły.

Jadąc zauważyłam stojącego chłopaka, był mniej więcej w moim wieku, no moze o rok starszy. Chciał jechać na stopa. Postanowiłam się zatrzymać.

- Gdzie chcesz jechać?

- Szkoła prywatna.

- Wsiadaj, jest po drodze do mojej.

Chłopak był wysokim blondynem, o niebieskich oczach, jeśli dobrze zauważyłam.

- Jestem Mat.

- A ja Eve.

Uśmiechnął się serdecznie.

- A ty do jakiej szkoły chodzisz?

- Do publicznej, w centrum.

- Mam tam paru znajomych.

- Naprzykład?

- Michaela Lane

- Chyba kojarze.

- To tu, moja szkoła.

Zatrzymałam się przy wjeździe do szkoły, Mat powoli wyszedł.

- Dzięki za podwózke, wisze ci kawe.

- Nie ma sprawy, narazie!

Gwałtownie odjechałam, a pare minut potem byłam już na parkingu mojej szkoły.

Zaczynałam matematyką. Weszłam do szkoły, Lizzie stała przy oknie z jakimś chłopakiem, widać było że flirtowali, ale kiedy mnie zauważyła, tylko się z nim pożegnała i od razu ruszyła w moją strone.

- Jak się masz?

Przytuliła mnie na powitanie

- Całkiem dobrze.

Przyjaźnie się uśmiechnełam.

- Patrz kto idze!

Liz wskazała w strone Zayna, ktory szedł w naszą stronę. Zayn był wysokim i dobrze zbudowanym brunetem.

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz