Rozdział 15: Drugiej szansy chyba nie będzie.

5.6K 239 8
                                    

Ocknełam się przed 2 w nocy. Wokół mnie była zaschnięta krew oraz 2 puste butelki po alkoholu. Moja głowa okropnie bolała. Gwałtownie wstałam, podeszłam do kranu i zaczęłam płukać rany na moim zakrwiawionym nadgarstku. Kiedy to zrobiłam obwiązałam rękę bandażem, a następnie zaczęłam wycierać brudną, czerwoną podłoge. Włożyłam butelki do mojej szafki, nie wrzuciłam ich do kosza, aby przypadkiem mama ich nie zauważyła. Wkońcu ogarnęłam łazienke, tak że praktycznie nie było widać żadnych znaków krwi i podobnych rzeczy. Weszłam chwiejnym krokiem do swojego pokoju i natychmiast opadłam na łóżko. Zamknęłam oczy i marzyłam, że to wszystko to jakiś cholerny, zły sen. Nadal byłam załamana, nie mogłam zrozumieć jak drugi raz mogłam zostać oszukana przez chłopaka, najpierw Zayn a teraz Jev. To było straszne, czy ja mam wypisane na twarzy '"oszukuj mnie!"?

Zalana łzami wkońcu zasnęłam.

- Kochanie, kochanie. Wstawaj, spóźnisz się do szkoły.

Zaczęła potrząsać mną mama.

- Daj mi spokój!!

Burknęłam na nią. Poczułam, że mama przestaje już być taka wesoła i miła.

- Masz 10 minut.

Powiedziała stanowczo i wyszła z mojej sypialni. Powoli wstałam z łóżka. Czułam się jak jeden wielki śmieć, podeszłam powoli do lustra. Byłam cała rozmazana na twarzy, a mój bandarz lekko był zaczerwieniony. Na początku wziełam pierwsze, lepsze ubrania z garderoby, ale potem natychmiast je odłożyłam, przez moją głowe przeszła myśl "nie, nie dam mu satysfakcji, nie będe się nad sobą użalać, jestem silną dziewczyną" nakazałam sobie w myślach. Wyciągnełam z szafy kawową bluzeczke z długim rękawem i czarną, obcisłą spódniczke zaczynającą się w tali a kończącą w połowie ud. Szybko wziełam zimną kąpiel, umalowałam się, wyprostowałam włosy i byłam gotowa. Z udawanym uśmiechem na twarzy zeszłam na dół, czekała tam na mnie obrażona mama, i jeszcze ciepłe gofry.

- O której dzisiaj będziesz w domu?

- Nie wiem.

- To się zastanów, idę dzisiaj na kolacje z osobami z mojej firmy, tak więc weź klucze i od razu po szkole wracaj do domu.

Pokiwałam głową w twierdzącej odpowiedzi. Zjadłam pośpiesznie jednego gofra i wyszłam z domu. Odpaliłam samochód i pojechałam w stronę szkoły. Droga zleciała dość szybko. Zaparkowałam samochód i kiedy wysiadałam z auta, natychmiast podbiegła i uściskała mnie mocno na powitanie Lizzie.

- Cześć, cześć i jeszcze raz cześć!

Zawołała radośnie.

- Cześć, mogłabyś mnie puścić, wszystko mnie boli!

Krzyknęłam do niej.

- Spoko, co tam?

Zapytała, patrząc w dość dziwny sposób.

- Dobrze, a u ciebie?

- Też, mam dobrą wiadomość. W sobote w szkole organizowana jest impreza tylko dla naszego rocznika, tak więc nie będzie żadnych małolat.

Uśmiechnęła się do niej.

- Tak, to fajnie.

- Eve, napewno wszystko ok?

- Tak, muszę pędzić na lekcje, mamy angielski a przecież pan Jonson, nie lubi jak się spóźniamy.

Powiedziałam i nie czkejąc na Liz, powędrowałam w stronę sali językowej. Kątem oka dostrzegłam jak Liz stoi na chodniku całkiem zdezorientowana, pewnie zastanawiała się co mi się stało, bo dla mnie nigdy nie były ważne spóźnienia. Szłam korytarzem, kiedy na przeciwko mnie pojawił się Jev. Chciałam zmienić kierunek mojej wędrówki, ale on nagle do mnie podbiegł.

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz