Rozdział 13: Trzy skręty

5.6K 247 10
                                    

Odgarnął moje włosy, opadające na czoło.

- Ja ciebie też kocham, ale, ale nie powinniśmy się w sobie zakochać.

Powiedział z rozpaczonym wyrazem twarzy. W tamtym momencie nie chciałam zastanawiać się o co mu chodziło, czułam się tak doskonale wiedząc że on także czuje to samo co ja do niego. Złączyliśmy nasze usta w pocałunku pełnym uczucia i namiętności. Do mojej sali weszła pielęgniarka, widać było że poczuła się skrępowana, widokiem dwojga nastolatków okazujących sobie uczucia w ten sposób.

- Powinnaś dużo leżeć.

Powiedziała, a ja posłusznie powędrowałam do łóżka, Jev usiadł przy mnie. Nagle drzwi wejściowe szeroko sie otworzyły a do sali wbiegła Liz z bukietem kwiatów w ręce.

- Kochana! Jak ty się czujesz?!

Zapytała przerażonym głosem.

- To ja was zostaje.

Nie protestowałam, Jev zostawił nas same w pokoju.

- Przepraszam że wtedy nie przyjechałam, musiałam zająć się Toby'm.

- Nie gniewam się, dzięki że zadzwoniłaś do Jev'a, to on mnie znalazł.

Zrobiła zaciekawioną minę i lekko się zaśmiała.

- Eve, ale o czym ty mówisz?

- Może i mam wstrząśnienie mózgu, ale Jev mi powiedział, że do niego zadzwoniłaś i przekazałaś, że jestem sama w kinie.

- Ja nawet nie mam jego numeru.

Oznajmiła.

- Eee... to chyba faktycznie coś mi się pomyliło.

Przecież byłam pewna że Jev właśnie taki bieg wydarzeń mi przedstawił, aczkolwiek nie chciałam ciągnąć tego tematu z Lizzie. Porozmawiałyśmy jeszcze o wszystkim a zarazem o niczym.

- Liz, przepraszam ale chciałabym iść spać.

- Jasne, i tak miałam się już zbierać.

Ucałowała mnie lekko w czoło i wyszła. Zamknęłam swoje ociężałe powieki, ale odziwo nie mogłam zasnąć, chciałam już być w domu. Nienawidziłam być w szpitalu, te wszystkie zatroskane, smutne twarze. Nie wiedziałam jak długo mam tu zostać, miałam nadzieje że nie zbyt długo.

*****

Ze szpitala wyszłam po tygodniu, przez ten czas odwiedziło mnie sporo osób nawet i Julie, co mile mnie zaskoczyło. Niestety moja twarz pozostawiała wiele do życzenia, było na niej jeszcze pare siniaków, ale nie były na szczęście już tak widoczne jak wcześniej. Troche fluidu i pudru i będzie jak ulał.

- Eve, zejdź na dół, zrobiłam rosół.

Usłyszałam głos mamy dochodzący z kuchni. Posłusznie zeszłam na dół. - Nie jestem głodna, mamo.

- Kochanie, musisz jeść.

- Jadłam niedawno kanapki, tak poza tym spotykam się dziś z Jev'em.

- Gdzie jedziecie?

Zapytała z troską.

- Mam 17 lat nie muszę ci się tłumaczyć!

- I znowu się zaczyna, w szpitalu lepiej się zachowywałaś.

- Bardzo interesujące. Po prostu ci mówie że wychodze dzisiaj z domu.

Mama chyba nie widziała sensu ciągnięcia tej rozmowy, więc gwałtownie ucichła. Poszłam spowrotem na góre i ubrałam się w granatową, zwiewną sukienke z czarnym kołnierzykiem. Udałam się do łazienki i próbowałam zatuszować wszelkie niedoskonałości powstałe po pobiciu na mojej twarzy. Wcale nie wyglądałam tak źle, jak przypuszczałam. Założyłam jeszcze czarne balerinki i zeszłam na dół.

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz