Rozdział 12: To wszystko tak boli.

5.8K 260 12
                                    

"Jestem w ciemnym pomieszczeniu, czarne narzuty powieszone są na brudnym zakurzonym oknie. W powietrzu unosi się odór wilgoci. Leże przy deskach ciemnego drewna, cała we krwi. Na moim ciele widnieją liczne skaleczenia. Próbuje ruszyć lewą nogą, ale okazuje się że jest ona bezwładna. Nagle do ciemnego pokoju wlatuje smuga sztucznego światła, a wraz z nią czarna postać, przybliża się do mnie i zaczyna coś szeptać. Po kilku chwilach zaczyna zadawać mi okropny ból".

-Aaaaaa!!!!

Krzyknęłam wstając z łóżka, oblana cała potem. Ten koszmar śnił mi się od 2 tygodni, wtedy kiedy Lili zaginęła śniło mi się to pierwszy raz. Od tamtej pory rzadko wychodze z domu, żyje w strachu.

Nagle zaspana mama wpada do mojego pokoju.

- Kochanie, co się stało?!

Zapytała.

- Zły sen.

- Ale ty od jakiegoś czasu budzisz się z krzykiem w nocy, co się dzieje?

Mama nie wiedziała o moich podejrzewaniach że coś mi grozi, wiedział o tym tylko Jev i ja.

- To przez to porwanie Lili.

Mama czule przygarneła mnie do siebie i przytuliła.

- Córciu, wyjdź z domu z przyjaciółmi, wiem że się boisz, ale to że Lili została porwana to nie znaczy że tobie to samo musi się przytrafić, oczywiście musisz na siebie uważać, ale to nie jest powód żebyś siedziała całymi dniami w domu.

Powiedziała głosem, pełnym troski.

Miała racje, może to tylko zbieg okoliczności, że Lili akurat wtedy zagineła kiedy chciała mi coś ważnego. Postanowiłam, że od dziś znowu będe zachowywać się normalnie.

Spojrzałam ma zegar, była 4 nad ranem.

- Eve, idź spać, jest sobota możesz pospać dłużej.

Pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła, a ja spowrotem zanurzyłam się we śnie. Tym razem spałam spokojnie.

Obudziłam się przed 11, za oknem wiał wiatr a pogoda nie wydawała się na przyjemną. Wodziłam ręką po łóżku w poszukiwaniu mojego telefonu, aż wkońcu go znalazłam.

"CZEŚĆ LIZ."

"SIEMKA, CO TAM?"

"IDZIEMY DZISIAJ DO KINA?"

"NO DOBRA, O KTÓREJ?"

"MOŻE SPOTKAJMY SIĘ O 17 W KINIE"

"OK."

Po tej "zaciekłeś" konwersacji udałam się na dół do kuchni, czekało tam na mnie śniadanie, gofry z dżemem, oraz karteczka napisana przez mame.

'Musze jechać do pracy, wracam dopiero po 20'

Przeczytałam i zabrałam się za jedzenie jeszcze ciepłego posiłku. Kiedy skończyłam usiadłam przed telewizorem, akurat leciał dość ciekawy film, więc postanowiłam go obejrzeć. Kiedy się skończył udałam się do łazienki, wziełam ciepły prysznic i się ubrałam. Tym razem założyłam czarne leginsy, białą bluzeczke na ramiączka a na to granatowy prześwitujący sweterek. Ogarnełam troche swoje włosy i makijaż i poszłam zobaczyć na komputerze co dziś grają w kinie. W zasadzie nic nie przykuło mojej uwagi, ale tak czy siak nie odwołałam mojego spotkania z Lizzie. Kiedy już obczaiłam facebook'a i inne podobne strony, udałam się na dół, w celu napicia się alkocholu. Wyjełam z szafeczki whisky i nalałam sobie do szklanki, nastepnie podpaliłam papierosa. Zaciągnełam się głęboko, i zorientowałam się że jest 16. Postanowiłam wyjechać wcześniej, troche pochodzić sobie po galerii. Wywietrzyłam pośpiesznie salon, tak aby nie było czuć dymu papierosowego i schowałam brązowy napój. Ubrałam dość ciepły płaszczyk i brązowe botki. Na dworze padał lekki deszczyk więc czym prędzej wsiadłam do samochodu i odjechałam. Na ulicach były duże korki, co było przyczyną zdenerwowanych ludzi, którzy chcieli jak najszybciej dostać się do domu po sobotniej pracy. Kiedy parkowałam na ogromnym parkingu na dworze robiło się coraz szarzej. Szybkim krokiem weszłam do kina. Ponieważ było już dosyć późno, chciałam od razu kupić bilety. Stałam już przy kasie, kiedy zadzwonił mi telefon. Dzwoniła Lizzie.

- Jestem już przy kasie, kiedy bedziesz?

Zapytałam wesołym głosem.

- Eve, nie moge przyjechać, rodzice karzą mi zostać z Toby'm, sami jadą na jakąś kolacje.

- No.. no dobra, skoro nie możesz.

- Przepraszam, nie chce wystawiać się do wiatru, ale poporstu nie moge.

- W porządku, kiedy indziej się wybierzemy.

Rozłączyłam się i już chciałam wybrać numer Jev'a, ale niedawno wspominał mi że szykuje mu się zapracowana sobota. A że nie miałam ochoty z nikim innym spędzać dzisiejszego wieczoru, jeszcze tylko przez kilka chwil pochodziłam po paru sklepach i zdecydowałam że wróce do domu.

Wyszłam z budynku, zapaliłam papierosa i wkońcu zaczęłam zmierzać w kierunku mojego samochodu, na parkingu znajdowało się dużo samochodów, ale i tak było pusto, chyba tylko ja tu byłam, niestety jak widać nie.

Szłam powolnym krokiem, kiedy nagle poczułam przeraźliwy ból głowy. Tak strasznie bolało że się przewróciłam, ktoś zaczął mocno kopać mnie po brzuchu i po plecach.

- To boli, przestań!!

Zaczęłam głośno krzyczeć, ale napastnik nie przestawał, wręcz przeciwnie jeszcze mocniej mnie bił.

Dostałam pare razy w twarz, a zaraz potem straciłam przytomność, jeszcze tylko usłyszałam jak ktoś krzyknął znanym mi głosem.

- Eve, Eve!

*************

Czułam jak ktoś trzyma mnie za ręke. Otworzyłam lekko oczy, obok mnie siedziała mama.

- Gd.. gdzie ja jestem?

- W szpitalu. Napadli na ciebie skarbie.

Odpowiedziała przejęta. Zrobiłam przerażoną mine.

- Ale już dobrze kochanie.

- Co mi dokładnie jest?

Zapytałam zmęczonym głosem.

- Masz mocne wstrząśnienie mózgu, i wiele siniaków.

- Czy możesz podać mi lustro.

- Nie, twój wygląd nie jest teraz najważniejszy Eve.

I już zdążyła mnie zdenerwować.

- I tak sie potem zobacze. Jak sie tu znalazłam?

- Twój Jev cię znalazł.

- Jev. Gdzie on jest?

- Na korytarzu.

- Możesz go zawołać?

Podeszła do drzwi i je otworzyła, powiedziała do niego coś typu "Wejdź". Jev wszedł do środka, za to mama wyszła.

- Cześć, jak się czujesz?

- Nie za dobrze, jak mnie znalazłeś?

Zawachał się przed odpowiedzią.

- Lizzie do mnie zadzwoniła że idziesz sama do kina, więc chciałem ci towarzyszyć a potem na parkingu zobaczyłem jak tam leżysz i ...

- Rozumiem. Pomożesz mi wstać, chce wyjść na balkon.

- Nie wiem czy możesz.

Powoli próbowałam wstać, kiedy Jev to zobaczył od razu mi pomógł. Wziął mnie pod ręke i powolutku wyszliśmy na obszerny balkon. Na dworzu było lekko chłodno, wiał przyjemny wietrzyk. Jev czule przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

- Jev.

- Tak?

Popatrzyłam mu głęboko w oczy, jego czarne źrenice były ogromne. Mogłam patrzeć się w niw godzinami. Wszystko mnie bolało, ale to i tak nie powstrzymało mnie przed wypowiedzeniem tych, jakże osobistych słów.

- Kocham cię.

Jego wyraz twarzy był nie do odgadnięcia, chciałam żeby coś powiedział, ale on milaczał.

Dotyk niebezpieczeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz