Gotowy?

423 42 1
                                    

Ze snu obudziła mnie Froze. Pociągnęła mnie za rękaw.
- Wróciłam- oznajmiła.
- Co ci robili?
- Przez pół godziny nudzili, że to niesamowite, jakim cudem się wybudziłam i takie tam. Potem zrobili mi tomografię, pobrali krew. Podobno mam złamaną nogę i trzy żebra. Nie jest źle.
- To oficjalne wyniki?
- Nie. Co ty się tak tym przejmujesz?
- Nie wiem- co mnie opętało?
Przecież wystarczy mój jeden ruch i już nie będzie kolorów na jej twarzy. Spojrzałem na Froze. Patrzyła z bólem na Vintra. A on z bieli przeszedł w żółć. Taką chorobliwą, brzydką żółć. Nic się nie poprawiało. Ten stan trwał i trwał. Wreszcie po dwóch miesiącach zobaczyłem, że robi się różowy. Jednak dalej spał. Froze musiała przebywać w szpitalu. Żebra zrastały się powoli. Ona w nocy zwijała się z bólu. Straciłem kontakt ze światem duchowym. Dbałem tylko o nią. Kontrolowałem każdy jej ruch, każdy wydany dźwięk. Wcale jej się nie polepszało. Vintro dalej się nie obudził. To jeszcze bardziej pogłębiało jej smutek. Pocieszałem ją jak mogłem. Pewnego dnia przyszli lekarze, zabrali ją. Nie wracali przez dwie, trzy godziny. Potem wróciła. Smutna, zastroskana. Już za chwilę miało się zawalić całe moje pozaziemskie życie...

Kolekcjoner DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz