Z samego rana poleciałem odwiedzić Froze. Nie spała. Przyłożyła palec do ust i wskazała na Kamilę. Tamta spała sobie smacznie. Froze kazała mi się odwrócić, a kiedy potem popatrzyłem na nią, była już ubrana. Kamila obudziła się chwilę potem. Około pół godziny później cały dom dziecka był już na nogach. Wszyscy byli bardzo podekscytowani. Była to godzina 8:00. O 8:30 mieli zjawić się adoptujący. Wszyscy myśleli: " Może mnie wybiorą?" Froze i Vintro trzymali się za ręce. Nie chcieli zostać rozdzieleni. Latałem między dziećmi. Wszyscy wystroili się jak mogli najlepiej. Wszyscy oprócz Froze i Vintra. Oni ubrali się bardzo skromnie. Froze- spódniczka do kolan i biała bluzeczka, Vintro- dżinsy i podkoszulek w paski. Tym właśnie ujęli pewną starszą już kobietę. Szeptała z wychowawcą od czasu do czasu patrząc w ich stronę. Postanowiłem podsłuchać ich rozmowę.
- Czyli chciałaby pani adoptować Froze i Vintra?- spytała Meli, wychowawczyni piętra, na którym mieszkali.
- Naturalnie- odpowiedział ta pani.
- Muszę jednak wspomnieć, że Vintro jest po śpiączce, a Froze...
- Niech pani powie, nie zniechęca mnie to.
- Ma raka- odparła ze smutkiem.
- Tym bardziej będzie do mnie pasować- uśmiechnęła się w stronę naszej parki.
Meli przywołała ich gestem ręki. Ukłonili się.
- Jestem Marina i od dziś mówcie do mnie mamo,dobrze?- uśmiechnęła się tak zachęcająco, że Froze kierowana uczuciami przytuliła się do niej.Dom był ogromny. Ogród był ogromny. Pokoje były ogromne. Wszystko tu było wielkie i piękne. Marina wprowadziła tę dwójkę do pokoju. Położyli walizki i usiedli na łóżkach. Marina przywołała Froze gestem ręki. Poszły do równie wielkiego salonu i usiadły.
- Froze, słoneczko, wiem, na co jesteś chora.
Froze posmutniała.
- Wiem co czujesz. Też mam raka- powiedziała z takim spokojem, że Froze nie musiała wymuszać uśmiechu.
- Lubisz gotować?- spytała z niekłamanym uśmiechem Marina.
- Oczywiście!
- Upieczemy razem ciasto?
- Tak!- Froze nie posiadała się ze szczęścia.
- Vintro! Jeśli dobrałeś się do konsoli, to graj do woli. Jest twoja!- krzyknęła Marina idą do kuchni.
Z górnego piętra dało się słyszeć krzyki radości.Przy robieniu ciasta Froze opowiedziała swojej już pełnoprawnej mamie o sobie i Vintrze. Dobrze, że o mnie nie wspomniała. Marina płakała, kiedy Froze opowiadała jej o szpitalu, bo widziała w niej cząstkę siebie...
------------------------------------------------------Hej, hej! Długo nie było rozdziału, bo miałam roczniaki w szkole. Jeżeli długo nie ma rozdziału, polecam książkę karishianna ! Miłego dnia!❤️
CZYTASZ
Kolekcjoner Dusz
SpiritualDuch Śmierci. Tak, to ja. Łapię dusze, ale nie połykam ich. Co ciekawsze są tylko moje. Co zmieni mój los pewnego brzydkiego i deszczowego dnia? Dlaczego będę chciał umrzeć? Za co będę chciał umrzeć? A może raczej: za kogo? Najwyższe notowania- 1 mi...