Odsuwa mi krzesło, abym usiadła. Zaraz po tym siada koło mnie na swoim miejscu. Czyli po środku na samym końcu.
- Słuchaj bo obiecałeś mi, że pokażesz, gdzie był Konrad - wspomniałam.
Spojrzał na mnie zaskoczony. Oczy miał szeroko otwarte
- Jeśli tak bardzo chcesz, to dzisiaj ci pokażę, ale nie sądzę, abyś napewno chciała. Z resztą tam jest już wszystko posprzątane. Musiałabyś to sobie wszystko wyobrazic.
- To może mi opowiesz? Jeśli to nie problem dla ciebie.
- Nie mam nic przeciwko. - uśmiechnął się jednak po chwili. Spojrzałam na niego. Nie do końca wiem o co mu chodzi. - Zjedz to pojedziemy.
- Nie masz planów?
Nie chcę naciskać. Jeśli ma coś do zrobienia to kiedy indziej. Poczekam.
- Mam, ale mogę to zrobić kiedy indziej
- Jeżeli masz coś do zrobienia, to nie będę ci się narzucać. Może kiedy indziej. - wzruszam ramionami. Wzięłam łyka wody.
- Zawsze jest coś do zrobienia. Równie dobrze mam teraz różne sprawy. Ale spędzanie z tobą czasu jest lepsze od zarabiania miliardów. Zjedz i ci wszystko pokażę. - usmievhnak się do mnie. Odwzajemnikam to.
Poczułam jak serce dało swoje znaki. Staram się to jakoś zakamuflować, ale on zawsze przewidzi mnie na wylot. Daje mi znaki, że wszystko widzi.
- Nie masz co ukrywać. Cokolwiek ukrywasz to i tak tego przede mną nie ukryjesz. Jestem dobrym obserwatorem - spoważniał. Mówił to z wielką powagą. Wiadomo, że mówi prawdę. Czasami czuję, jakby czytał mi w myślach.
Szybko postarałam się zjeść. Chciałam to zobaczyć jak najszybciej. Wyprostowałam się i uśmiechnęłam szeroko. Parsknął śmiechem, gdy tylko to zauważył. Odłożył sztućce, gdy tylko skończył jeść. Wstał i podał mi rękę. Chwilę się zawahałam, ale w końcu ją złapałam. Pomógł mi wstać. Tak właśnie, nie odrywając od siebie rąk weszliśmy do auta. On na miejscu kierowcy, a ja obok niego. Jechaliśmy kawałek. W końcu jednak zatrzymał się. Wysiadłam pospiesznie, nie czekając co zrobi. Rozglądałam się dookoła zaraz poczułam dłonie na rękach. Obróciłam się. Wiadomo kto stał przede mną.
- Chodź - wskazał na jakiś budynek. Od zewnątrz wyglada, jak lodowisko. Zaczął iść, a ja tuż przy nim. Gdy tylko weszłam do środka, to poczułam wybielacz. Lekko go czuć, ale jednak. Włączył jakieś lampy, co ledwie oświetlalo pomieszczenie. Nie jest tutaj dość czysto. W sumie to wszędzie znajduje się kusz. Czarne ściany, czarna podłoga. Są małe lampy. Widzę jakiś drewniany stół. Podeszłam do niego. Na nim są scyzoryki, noże i inne ostre rzeczy lecz nie znam nazwy. Odeszłam krok i wpadłam na niego plecami. Wyjął rece od tyłu po obu stron mnie kładąc na stół. W jednej dłoni trzymał pistolet. Pochylił się trochę, przez co ja tez musiałam.
- Napewno tego chcesz? - wyszeptał do mojego ucha. Poruszyłam głową choć na sekundę się zawahałam.
Odsunął się ode mnie. Nie czułam jego. Podniosłam głowę i na przeciwko zauważyłam, jak idzie w jednym kierunku. Podążyłam za nim. Gdy byłam coraz bliżej niego, to zauważyłam łańcuchy wbite w ścianę wysoko oraz na dole. Obecnie tylko zwisały.
- Był przekłuty do ściany. Nie mógł oddychać. Czuł, jak rozrywają mu się płuca. Czuł, jak zaraz przełamie się na pół.Nie mógł nawet stać. Po prostu zwisał, jak tylko mógł. Tutaj tez obdzierałem go ze skóry. Biłem. Podpalałem. W skrócie po prostu torturowalem. Topiłem go pod wodą. - odszedł jeszcze kawałek. Zauważyłam jakieś małe pudło. Wysokie. Czy on go w tym trzymał? Otworzył je. Zauważyłam ostre kolce. Typowe w filmach ale nie wiedziałam, że w życiu też tak jest. Natomiast tutaj jest ich o wiele mniej i są mniejsze. - Wsadzałem go tutaj. Patrzyłem przez ten otwór na jego, jak ściska mięśnie na twarzy z bólu, gdy wbijały mu się kolce w skórę. Jeszcze dodatkowo nie obeszło się bez tego, że pozwoliłem mojemu jednemu człowiekowi, który jest gejem, żeby go zgwałcił. Nie wiem ile razy to się zdarzyło. Dałem mu wolną rękę. Niech płaci i to jeszcze gorzej.
CZYTASZ
Marco!
RomanceDruga część książki „Danielle" Dziewczyna uciekła od niego. Marco z bólu szuka ją w całych Włoszech. Gdy tylko ją znalazł pokazuje jej wszystkie swoje emocje pełne miłości. Na początku jest delikatny ale później pokazuje jej swoje prawdziwe oblicze...