Prolog

494 16 0
                                    

Kolorowe światła padają na twarz mojego chłopaka, śmierdzący alkohol wyczuwalny od każdej osoby wokół mnie, a głośna, prosta muzyka wypełnia całą sale. Uśmiecham się szeroko do mojej drugiej połówki, która przesadziła z kolorowymi shotami, przez co ma przypływ energii i tańczy ile sił w nogach. To dobry znak, bo to oznacza, że niedługo się zmęczy i będziemy mogli wrócić do jego mieszkania, wyspać się oraz wreszcie odpocząć od dudniącego w sercu basu.
Tak się dzieje, ponieważ po niespełna godzinie później chłopak ledwo trzyma się na nogach, a ja prowadzę go po mroku miasta. Uwieszony na moim ramieniu tylko mamrocze coś pod nosem, gdy mijamy młodych ludzi równie pijanych lub podejrzanych starszych mężczyzn. Nie lubię wracać o trzeciej nad ranem tą ulicą, bo czuje widmo scyzoryka przy szyi albo rękę kieszonkowca w swoim plecaku. Taehyung dobrze o tym wie i z pełną świadomością za każdym razem się upija, zostawiając mnie tak naprawdę samego. Równie gdzieś ma to, że nienawidzę wychodzić z nim w głośne miejsca, ale czego nie robi się z miłości.

Szukam kluczy w kieszeni spodni, po czym otwieram szybko drzwi od jego mieszkania, wchodzimy do środka robiąc przy tym duży hałas, na co chłopak tylko się śmieje. Odkładam go na łóżku, robiąc przy tym kilka głębokich wdechów, bo wtaczanie jego większego i cięższego ciała po schodach nie było wcale tak łatwym zadaniem. Narzucam na niego koc, otwieram okno, po czym siadam na krawędzi łóżka, sprawdzając jeszcze powiadomienia w telefonie.
Wiadomość od Jina, przypomnienie o zaliczeniu pracy semestralnej z rzeźby, zaległe prace z malarstwa, popłoch na konwersacji grupowej kierunku studiów po wstawieniu przez prowadzącego historii sztuki wyników z kolokwium. Przecieram tylko zmęczony oczy, nie chcąc psuć sobie humoru studiami, więc nawet nie sprawdzam oceny, tylko odkładam telefon na stolik i kładę się obok chłopaka, który niemiłosiernie śmierdzi alkoholem. Staram się znaleźć miejsce na małym łóżku, jednak Tae rozwala się na całej jego szerokości, więc tę pozostałych kilka godzin spędzam na podłodze, mając go serdecznie dość.

Z płytkiego snu budzi mnie ciepłe światło wpadające zza okna prosto na mój kawałek podłogi. Wstaję obolały, zerkając na mojego chłopaka, śpiącego w najlepsze w błogim śnie. Wywracam jedynie oczami, po czym idę do łazienki, gdzie patrzę intensywnie w swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się czy mam kaca czy jednak nie. Oficjalny werdykt brzmi o jego braku, więc biorę szybki, pobudzający prysznic, a potem zmierzam do kuchni.
W niej znajduję współlokatora Taehyunga, który robi bardzo ładnie pachnące śniadanie. Uśmiecha się do mnie, mając na głowie większy rozgardiasz niż ja miałem jeszcze chwilę temu. Odwzajemniam uśmiech, siadając ciężko na taborecie.

- Późno wczoraj wróciliście. - stwierdza, mieszając drewnianą łyżką coś na patelni.

- Tae chciał zostać dłużej, więc musiałem go pilnować. - mówię, obserwując go, a bardziej jego śniadanie.

- Jak się napije, to rzeczywiście trzeba na niego uważać, jak dzieciak. - prycha, a ja kiwam twierdząco głową.

Chłopak z kolczykiem w brwi zaczyna się śmiać, kiedy zauważa mój tęskny wzrok na swojej jajecznicy, po czym nakłada mi na talerz część swojej porcji. Podstawia mi ją pod nos, chyba z litości, bo wiem, że sam nie wyglądam najlepiej.

Poznałem Jungkooka rok temu, kiedy zacząłem odwiedzać Tae w jego mieszkaniu. Są przyjaciółmi odkąd pamiętam, ale nie wiem w jakich konkretnie okolicznościach się poznali, Tae nigdy o tym nie wspominał, jednak chłopak z tatuażami na rękach jest ważną częścią naszego związku. Widzę go prawie codziennie, gdy Tae dochodzi do siebie po kolejnej imprezie albo razem siedzimy wieczorami w salonie, oglądając jakiś film. Jeon często też podwozi mnie z rana na uczelnie, mając ją po drodze w trasie na trening siatkówki. Traktuję go jakby był też moim przyjacielem, chociaż rzadko mam szansę porozmawiać z nim na osobności, tak jak teraz.

- Podwieziesz mnie? - pytam, jedząc z uwielbieniem jedzenie od niego.

- Jeśli zbierzesz się w jakieś piętnaście minut, to zapraszam. - stwierdza, kładąc obok mnie kubek z herbatą. - Mięta, dobra na kaca.

Dziękuję mu kilka razy, zanim znika w swoim pokoju. Zjadam wszystko, piję kilka łyków piekielnie gorącej herbaty, po czym wracam do Tae. Ubieram z jego szafy jakąś bluzę, po czym piszę mu kartkę z tekstem: "Wyszedłem na zajęcia, zadzwoń jak się obudzisz - Jimin". Kiedyś zostawiłem mu wiadomości, ale raz zgubił na jednej z imprez telefon, po czym zaczął się martwić moim zniknięciem i zrobił mi awanturę. Od tego czasu pisze staromodne kartki, które zostawiam mu na stoliku nocnym.

Schodzę potem na parking przed kamiennicą, szukając wzrokiem czerwonego, lśniącego w słońcu auta, które wiem, że jest dla Jeona jak cud świata. Szybko znajduję stary, wyznaczający się samochód, do którego bez zawahania wsiadam.
W trakcie jazdy czytam o pracy na zaliczenie, na którą nie mam żadnego pomysłu. Ma to być rzeźba przedstawiająca jakąś mocną emocje, wprawiająca odbiorcę w stan zdezorientowania, a potem w przypływ niejednoznacznych uczuć. Czym dłużej nad tym myślę, tym mniej pomysłów mam w głosie, jednak muszę zaliczyć ten przedmiot, aby dalej otrzymywać stypendium i spokojnie skończyć pierwszy rok.
Podnoszę wzrok znad telefonu, kiedy Jeon zatrzymuje się przed starym, zamkowym budynkiem.

- Miłego dnia, Jimin. - mówi, włączając światła awaryjne, bo zawsze staje dla mnie przy wejściu do budynku, żebym nie musiał chodzić z parkingu, tym bardziej, że noszę zazwyczaj ze sobą duże teczki, worki farb lub inne wymiarowe produkty.

- Miłego, Jeon. - zbieram swój plecak, po czym wychodzę, zamykając za sobą delikatnie drzwi.

Uśmiecham się zadowolony do Jina, który macha do mnie spod drzwi wejściowych. Przyjaciel podaje mi papierową torebkę z czymś słodkim w środku, co jest zapewne wypiekiem jego mamy, będącej z zawodu cukiernikiem. Idę z nim pod sale, w której powinniśmy być teraz zajęcia, kiedy opowiada mi o tym jak spędził weekend, szukając kota swojej dziewczyny po działkach za miastem.

- Rozumiesz, że ten wielki, gruby kot był cały czas pod łóżkiem? Myślałem, że wyjdę i nie wrócę. - mówi zaaferowany, gestykulując przy tym, chociaż w rękach trzyma glinę oraz kawę. - Jiminnie, ty znowu wyszedłeś z Tae na miasto?

- Aż tak widać? - pytam, spoglądając na niego i odpakowując podarek od niego, którym okazuje się pączek.

- Wyglądasz beznadziejnie. - stwierdza po chwili zastanowienia. - Jakbyś był moim obrazem, to nazwałbym cię "małe nieszczęście w poniedziałkowy, jesienny poranek".

- Dzięki, Jin. - mówię ironicznie.

Rozpoczynają się zajęcia z rzeźby, na której straszy facet w koszuli w pstrokatą kartkę opowiada nam o różnych technikach, inspiracjach oraz innych na pozór nudnych rzeczach, które jednak potem mogą mi się przydać w pracy. Staram się go słuchać, chociaż chce mi się spać oraz barki bolą mnie od spania na ziemi. Widzę, że osoby z roku mają już pomysły w postaci smutnych postaci z dziurami w klatce, co wydaje mi się dość oklepane jak na smutek. Inni za to decydują się wyrzeźbić swojego pieska, kotka lub inne zwierzęta, do których czują miłość, co nie trafia w moje gusta, bo sam nigdy nie miałem zwierząt w domu. Zerkam na Jina, który zaczyna rysować swój projekt w zeszycie.

- Co zrobisz na zaliczenie? - pytam cicho.

- Dwójkę postaci w tańcu, ale to wstępny plan. - stwierdza, kreśląc cały czas.

- Wybrałeś miłość?

- Pożądanie.

Kiwa tylko głową, bo to dość nieoczywiste, więc jego praca na pewno będzie się tym wyróżniać wśród smutku, radości i złości.
Kładę bolącą głowę na blacie stolika, zastanawiając się gdzie mam poczuć tak ogromną emocje, którą potem będę mógł przekuć w sztukę. Nigdy nie czułem ogromnego szczęścia, a przynajmniej nie przypominam sobie takiej chwili w swoim życiu, a jak wygląda czysty smutek? Nie mam pojęcia. Właściwie mam trudność z rozpoznaniem i nazwaniem swoich własnych uczuć, najgorsze pytanie skierowane w moją stronę, to "Jak się czujesz Jimin?". To pytanie jest jak uderzenie wymierzone w policzek, bo nie wiem co czuję. Zmęczenie z nutą bólu, zirytowania? Może złość na mojego chłopaka, albo jednak szczęście ze śniadania, podwózki i pączka w czekoladzie?

Nie wiem jak mam wykonać te z pozoru prostą pracę, jeśli tak naprawdę nigdy jednoznacznie nie czułem.

ALEXITHYMIA ;; jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz