23; On Nie Żyje. To Koniec

237 15 6
                                    

Jungkook POV.

Najbardziej pogodny z poranków w Hongdae powitał nas tego ranka, wpuszczając do mieszkania złociste promienie słońca oraz zapach rozkwitających kwiatów. Pierwszy dzień wiosny, czyli czas zmian na lepsze, nowych początków oraz powrotu do życia po okrutnej zimie.
Natchniony tą myślą postanowiłem pofarbować włosy mojego chłopaka, chociaż robiłem to pierwszy raz w życiu. Z precyzją jak na boisku podczas setu, starałem się pomalować każde pasmo jego włosów, chociaż kręcił się na krześle jak nadpobudliwy dzieciak. Przy okazji odświeżyłem swoje jedno, znaczące pasmo, będące bardziej znakiem połączenia między nami niż zabiegiem stylistycznym.

Po dwóch godzinach w łazience, roztrzepuje jego blond włosy, w których strasznie się zakochałem jeszcze kilka miesięcy temu. Zastanawiałem się kiedyś czy to złocisty odcień czy może truskawkowy, ale stwierdziłem, że to po prostu charakterystyczny kolor Jimina. Uśmiecham się szeroko, zakładając pasmo włosów za jego ucho, kiedy patrzy się na mnie dużymi, brązowymi oczyma. Aish, mój chłopak jest taki piękny.

- Brawo, nie wypaliło mi włosów ani głowy. - odzywa się, poprawiając się w lustrze.

- Nie wątp w moje umiejętności fryzjerskie. - prycham, patrząc po nim. - Chodź, zrobię Ci śniadanie, bo ostatnio za bardzo wszedłeś w rolę studenta.

Łapie go za dłoń, prowadząc do kuchni, gdzie sadzam na krześle.

- Czyli co robię? - dopytuje.

- Nie śpisz, wyjadasz zupki instant Hoseoka, a wczoraj sie upiłeś. Typowy studenciak. - tłumaczę mu, patrząc po bałaganie, jaki tu z wczoraj został.

Nieumyte talerze, paczki po chipsach, kolorowe butelki po alkoholu oraz sztućce walą się po stole, a nawet podłodze, będąc pozostałością wczorajszego wieczoru. Chętnie poszedłbym po Hobiego, aby pogonić go, żeby sprzątnął ten syf, bo w tym tygodniu jest jego kolej na uporządkowanie kuchni oraz łazienki, jednak przechodząc rano obok jego pokoju, w którym śpi z Yoongim, słyszałem jednoznaczne dźwięki zza cienkich drzwi, więc chyba sobie odpuszczę.
Wyjmuję z lodówki jajka, a w szafkach szukam makaronu na szybko, aby zrobić swojej sierotce śniadanie. Widzę, że ledwo trzyma głowę w pionie, mając najwyraźniej kaca jak stąd do kosmosu, ale wcale się nie dziwię. Przypomina mi się, jak kręcił się z Yoongim w salonie, a potem śpiewał zawzięcie swoją ulubioną piosenkę Abby, chociaż mylił co drugie słowo. Był uroczy, na samo wspomnienie uśmiecha mi się buzia, co przy tym chłopaku zdarza mi się bardzo często.
Podaję mu po chwili gotowe śniadanie na szybko, całując go przy tym w czoło. Delikatny uśmiech i ciche "dziękuję" przypomina mi czasy, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w starym mieszkaniu, a ja codziennie po piątej robiłem mu śniadania, żeby sprawić mu przyjemność po kłótniach z Taehyungiem. Wydawał mi się po nich mniej przygaszony, tak jak teraz.

Zaczynam przeglądać pocztę, jaka niedawno do nas przyszła, w tym same opłaty i pseudo opłacalne oferty z banku czy reklamy ze sklepów. Jednak między nimi znajduje się żółta koperta z stemplem "PRIORYTET". Obracam ją, przyglądając się czym i do kogo jest, a okazuje się być listem od notariusza do Jimina.

- Miłości mojego życia, masz list. - wręczam mu kopertę.

Chłopak patrzy krzywo na swoją pocztę, na której ewidentnie widnieje jego imię i nazwisko.

- Co to jest? - pyta, a ja wzruszam ramionami.

Otwiera delikatnie kopertę nożem, po czym wyjmuje poskładaną kartkę.

Zaczyna czytać.

Obserwując go, mogę stwierdzić, że z każdą kolejną linijką tekstu jego wyraz twarzy się zmienia. Wpierw czyta tekst neutralnie, jak nudną książkę, pełną zapewne prawniczego żargonu. Potem jednak marszczy coraz bardziej brwi, aż w jego oczach maluję się ogromne niezrozumienie. Przelatuje wzrokiem kilka razy te samą linijkę, coraz szybciej czytając kolejne. Zaciska swoje małe, kochane dłonie na papierze, prawie nie rozrywając kartki na pół.
Następnie ją opuszcza, wgapiając się kompletnie bez wyrazu w punkt przed sobą. Jest jak rzeźba wykonana z marmuru, jednoczenie piękna i delialtna ale też ciężka. Zauważam w nim dużo metaforycznego ciężaru, jakby na tej kartce było coś bardzo ważnego, ale równocześnie obciążającego. Coś w rodzaju daty końca świata, powodu śmierci całej populacji ziemskiej albo godziny swojego zgonu. Informacja przeraźliwie cenna, ale z drugiej strony przytłaczająca.
Park Jimin jest w szoku, więc szturcham go delikatnie za ramię, zaczynając martwić się o swoje najjaśniejsze słońce, które teraz bardzo przygasło.

ALEXITHYMIA ;; jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz