17; Tęsknie Za Tobą

200 15 8
                                    

- Przecież mogę pomóc, nie denerwuj mnie. - jęczę przeciągle, kiedy obserwuję jak Jeon wyciąga z samochodu kolejne torby.

- Masz, trzymaj. - rzuca mi swój telefon.

- Co mam z nim zrobić?

- Nic, stój tu i go trzymaj, jeśli Ci się nudzi. - wzrusza ramionami, idąc z ciężkim kartonem w stronę bloku.

- Co za wredota... - mówię pod nosem, obracając jego telefon w rękach.

Jeon z Hoseokiem wnoszą wszelkie kartony, torby i siatki na piąte piętro bloku, w którym mamy zamieszkać. Na szczęście po kilku dniach udało się załatwić przeprowadzkę w trybie ekspresowym, dzięki czemu możemy już przejść na własne. Rozglądam się po okolicy, zauważając rzeczywiście duży park oraz kilka takich samych bloków obok.
Pierwszy raz również widzę Hoseoka w innej odsłonie niż sportowej, chociaż ciężko mi wyczuć tego chłopaka. Zaczynam się martwić czy nie będziemy sobie przeszkadzać, ale z drugiej strony Jeon zapewniał mnie, że Hobi jest w porządku, więc postaram się nie stresować.
Patrzę po nim, kiedy zmachany opiera się o bagażnik, mając najwyraźniej dość kolejnych okrążeń.

- Słonko, możesz już iść na zajęcia, Jeon za nic nie pozwoli Ci tachać tych rzeczy. - odzywa się do mnie, lustrując od góry do dołu.

- Czemu bierze mnie za kalekę? - pytam bardziej siebie niż jego.

- Martwi się. - wzrusza ramionami.

Mrużę oczy, obserwując jak sam zainteresowany przychodzi ponowie do samochodu, patrząc z ulgą na pusty już bagażnik. Zaczyna się śmiać, kiedy zauważa mój pełny buntu wyraz twarzy.

- No już, nie gniewaj się. - mówi, kładąc dłonie na moich policzkach. - Leć na zajęcia, gdy wrócisz mieszkanie będzie wyglądać mniej surowo.

- Na pewno sobie poradzicie? - dopytuje, wpatrując się w jego piękne oczy.

- Przysięgam. Idź, bo się spóźnisz.

Uśmiecham się lekko, czując na swoich ustach buziaka na pożegnanie, z którym nie mogę dyskutować.
Poprawiam więc czarną teczkę na swoim ramieniu, idąc na najbliższy przystanek autobusowy z mapką włączoną w telefonie. Przechodzę spokojnie przez ogromny park, mijając matki z wózkami, starsze panie, urządzające sobie spotkania towarzyskie na ławkach oraz kilka młodych dziewczyn na spacerze z psami różnej wielkości. Zdecydowanie jest to przyjazna dzielnica, bo ani przez chwilę nie zostaje sam, a wokół biega tuzin dzieci w różnym wieku, a rodzice za nimi. Na pewno czuję się bezpiecznej idąc tą drogą niż długą, nieprzyjazną alejką pełną pijanych nastolatków.
Pierwszy raz jadę autobusem na uniwerek, przy czym podziwiam zmieniające się dzielnice miasta, w których nigdy dotąd nie byłem. Wysiadam prawie że pod budynkiem, idąc zadowolony na długie zajęcia z malarstwa, kiedy przed ogromnymi, drewnianymi drzwiami zauważam znajomą sylwetkę. Nie jest to Jin trzymający w dłoniach papierową torebkę z drożdżówką, a ktoś na kogo widok staje mi gęsia skórka.

- Jiminnie, czekałem na ciebie. - na ten głos czuję odruchy wymiotne.

- Co ty tu robisz? - pytam, odsuwając się od niego o krok.

Taehyung patrzy po mnie od góry do dołu nerwowym spojrzeniem, rozglądając się również na boki. Jest nerwowy, a przy tym spięty, jakby się czegoś bał, a wątpię że mnie. Na szczęście mijają nas ciągle studenci i przechodnie, przez co nie czuję się w niebezpieczeństwie, bo nie odważyłby się zrobić coś agresywnego w moją stronę w tłumie. Zastanawiam się tylko czemu znowu pojawił się w moim życiu i czego ode mnie chce.

- Ładnie wyglądasz. - zaczyna, chcąc dotknąć mojego policzka, ale zabieram jego dłoń.

Czym bardziej się przybliża tym większą panikę czuję w środku, jakby ładunek z najbardziej negatywnymi emocjami zaraz miał wybuchnąć w mojej klatce, niszcząc wszystko wokół. Boję się go, ale staram tego nie okazywać.

ALEXITHYMIA ;; jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz