25; Po Weselu Będzie Pogrzeb

192 17 2
                                    

- Mój kuzyn chyba upija twojego chłopaka. - słyszę od Jina, kiedy spogląda na grupkę chłopaków po drugiej stronie sali.

- Aish, przecież on ledwo stoi na nogach po piwie. - wzdycham ciężko. - Co za dzieciak.

- Nieźle się bawi, tym bardziej kiedy obracał tobą na parkiecie, jesteście tacy słodcy. - uśmiecha się, na co lekko zawstydzony uderzam go w ramię.

- Idź lepiej do swojej żony. - poganiam go, zabierając z ust papierosa. - No dalej, musicie jeszcze pokroić tort i w ogóle. Nie znam się na ślubnych tradycjach, ale potrzebuję cukru.

- Mógłbyś iść na kuchnie zobaczyć co z nim? Coś długo czekamy. - kręci głową, po czym energicznie wraca z dworu na dużą sale weselną.

Wzdycham cicho, gasząc jego papierosa o chodnik, po czym poprawiam rękawy koszuli oraz bordowy krawat, identyczny jak Jeona. Tłumaczyłem mu, że nie musimy ubierać się odpowiadająco, bo nie jesteśmy już w liceum, ale ten sie uparł, że będziemy ładnie wyglądać na zdjęciach. Poszedłem na ustępstwo, dlatego szukam w pomieszczeniu wysokiego chłopaka o takim samym kolorze krawatu. Przeciskam się między tańczącymi ze sobą parami i grupkami, a stolikami z dobrze pachnącym jedzeniem. Spodziewałem się po Jinie małego wesela, a tutaj z wsparciem rodziców i teściów urządził duże przyjęcie, co mnie oczywiście cieszy, bo zasługuje na najlepsze. Stąd duża, elegancka sala, ogrom procentów oraz wystawnych ciast, które mogłyby równie dobrze posłużyć jako dzieło sztuki na naszym wydziale. Na szczęście udało mi się kupić odpowiednią koszule, żeby dobrze się prezentować na te okazję, ponieważ wszyscy zebrani mają albo długie do kostek suknie o kontrastowych kolorach albo grube i nowe jak ze sklepu marynarki. W tym liczni kuzyni Jina, którzy postanowili przyjąć Jeona do rodziny i wpuścić do grupki dość energicznych oraz głośnych osób.
Patrzę po nim oceniająco, kiedy dolewa sobie alkoholu do kieliszka, jednak widząc mój mrożący krew w żyłach wzrok, natychmiast przestaje i głupio się uśmiecha.

- Musisz mi pomóc. - oznajmiam, łapiąc go za dłoń. - Czy jesteś zbyt pijany, aby wstać z krzesła?

- Oj no, nie upiję się. - mówi jakby to było oczywiste, a nie jest. - Wiem, że nadal boisz się sam prowadzić samochód, spokojnie, będę tuż obok, krzycząc naprzemian "szybciej" albo "zwolnij". - śmieje się. - Co ciekawe to ty zazwyczaj tak do mnie krzyczysz.

- Jeon.

- Tylko żartowałem!

Uderzam go dość mocno w tył głowy, na się wzdryga, jednak ten spaczony żart na to zasługiwał.

- Mam prawo jazdy dopiero od dwóch tygodni, nie chce wracać sam. - wzdycham.

- Obiecuję, że więcej nie piję, okej? - mówi, łapiąc mnie za dłonie. - Czemu jesteś taki spięty?

- Bycie drużbą jest ciężkie, nie dość że ostatni tydzień musiałem zajmować się rzeczami pokroju zamawianie kwiatów, przechadzki po sklepach z garniturami, to Jin kazał mi doglądać tortu. Chciałem cie zabrać ze sobą, bo wyglądasz jak kryminalista i wszyscy będą się ciebie w kuchni bać.

Tym razem to on uderza mnie delikatnie w potylice, na co zaczynam się śmiać.
Męczę go określeniem "kryminalista" odkąd jego tata nazwał go tak przy okazji pokazywania nowych tatuaży na przedramieniu. Bardzo mnie to rozbawiło, tak samo jak cała reprymenda na ten temat, przy której byłem obecny. Jungkook wyglądał wtedy jak opieprzany dzieciak, chociaż ma już dwadzieścia jeden lat i zrobił sobie właśnie kilka dziab. Jednak jego tata nadal traktuje go czasem jak chłopca, co jest dla mnie zrozumiałe i absolutnie kochane, uwielbiam odwiedzać jego rodzinny dom, chociaż on po ostatniej rozmowie zapewne nie będzie chciał pojechać w te strony zbyt szybko.

ALEXITHYMIA ;; jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz