Przez ostatnie kilka dni Jungkook chodził w skowronkach, emanując całym sobą szczęśliwą aurą. Widać po nim, że jest zakochany, a przy tym uroczo radosny. Często się uśmiecha, co przyprawia mnie o motylki w brzuchu, bo ma najpiękniejszy uśmiech świata, który kocham oglądać. Cieszę się, że mogę już podziwiać go bez skrępowania, nawet jeśli spędzamy ostatnio mniej czasu razem, bo praca zabiera prawie cały mój czas.
Zacząłem rysować kilka ilustracji, które powinny znaleźć się za kilka miesięcy w książce małego autora. Kreślę cienkopisami magiczną krainę, pełną roślin oraz świecących grot i jaskiń. To powieść fantastyczna, więc mam wiele abstrakcyjnych elementów do dorysowania, co zajmuje mi dużo czasu. Wieczorami bolą mnie nadgarstki, nie wspominając nawet o kręgosłupie czy karku, jednak jestem zdeterminowany, aby jak najszybciej zdobyć pieniądze na przeprowadzkę. Dlatego rysuje całymi dniami, zimnymi rankami oraz szarymi wieczorami.
Siedzę teraz w kuchni, z rozłożonymi po całym stoliku pisakami, markerami i ołówkami, przez co Taehyung z Jeonem jedzą obiad przy kuchennnym blacie. Oboje zauważyli, że robię się zdenerwowany, kiedy mi przeszkadzają, więc idą na ustępstwa.
- Kiedy skończysz? - pyta Tae, podchodząc do mnie i obserwując moje prace zza ramienia.
- Zostały mi dwie małe ilustracje, niedługo skończę. - stwierdzam, szukając zielonego pisaka.
Wtedy czuję jego usta na swoim policzku, a potem szyi. Nie muszę podnosić spojrzenia, aby wiedzieć, że Jungkook wpatruję się okropnie zazdrosnym wzorkiem, mówiącym "to mój chłopak". Czasem jest zazdrosny o gesty Tae, ale staram się go zapewnić, że niedługo będziemy tylko we dwójkę, muszę jedynie skończyć to zlecenie, a do tego czasu naprawdę nie chce stracić dachu nad głową. Chociaż czuję się naprawdę okropnie, kiedy patrzę Taehyungowi w oczy. Wyrzuty sumienia zjadają mnie od środka.
- Jestem tu. - przypomina o swojej obecności Jeon.
- Nigdy ci nie przeszkadzało, kiedy się przy tobie całowaliśmy. - stwierdza Tae, patrząc po nim krzywo.
Chłopak jednak zabiera talerz z obiadem do siebie, najwyraźniej się obrażając. Wzdycham mentalnie, bo nie dziwię się zazdrości Jungkooka, ale powinien być bardziej cierpliwy.
- Co mu jest ostatnio? - pyta się mnie Tae. - Jest strasznie nerwowy, mam wrażenie, że coś mu zrobiłem.
- Chyba pokłócili się w drużynie. - kłamię mu w żywe oczy.
- Na pewno? Nie wiedziałem, że ma znajomych, nigdy ich nie miał, a chodziliśmy razem do jednej podstawówki. - wzrusza ramionami. - Po tej akcji z matką w sumie się mu nie dziwię.
Jakby nigdy nic zbiera talerz i wraca do naszego pokoju, jednak zostawia za sobą bardzo nieprzyjemną aurę, która nie pozwala mi się teraz skupić. Idę za nim delikatnie zmartwiony, po czym zamykam drzwi od naszego pokoju. Patrzę po Tae zdezorientowany, chcąc wyczytać coś z jego twarzy.
- O co chodziło? - pytam.
- Tak się przyjaźnicie, a nie wiesz? Może rzeczywiście niepotrzebnie się martwiłem o waszą relację. - prycha, mieszając widelcem swoje jedzenie. - Nikt nie chce się z nim przyjaźnić i z wzajemnością, bo od śmierci mamy mu odbiło. Cała szkoła o nim gadała, tym bardziej kiedy wrócił po kilku miesiącach na zajęcia.
- Ale co się konkretnie stało? - dopytuje, siadając obok niego. Jego słowa nie brzmią dobrze.
- To on znalazł swoją własną matkę powieszoną w garażu. Po tym strasznie dziwnie się zachowywał, ale nie wiem za dużo, bo jakiś czas potem zmienił szkołe. - rzuca, na co przechodzi mnie dreszcz. - Ale nie ma znajomych, bo przy nim nie można być smutnym. Od razu wariuje, kiedyś dostał ataku paniki, gdy wróciłem z dołkiem do domu. Chociaż z biegiem lat chyba zachowuje się normalniej. - tłumaczy, patrząc na mnie od góry do dołu. - Serio nie wiedziałeś?
CZYTASZ
ALEXITHYMIA ;; jikook
FanfictionPark Jimin ma trudność z nazwaniem i określeniem swoich uczuć, nie dostrzega w sobie czystego smutku, szczęścia, irytacji czy znudzenia. Nieumiejętność zrozumienia swoich emocji sprawia mu problem w wykonaniu pracy zaliczeniowej na zajęcia artystycz...