5; Pierwszy Set

221 20 3
                                    

Wieczorem jem płatki, obserwując jak Jungkook biega po mieszkaniu w żółto niebieskim stroju sportowym, szukając lub naprzemiennie gubiąc mnóstwa rzeczy. Wpierw nie może znaleźć swoich butów, potem pęka mu jedyna gumka do włosów, jaka znajduje się w tym mieszkaniu, więc robi małą kitkę na recepturke. Biega w każdą stronę świata, najwyraźniej rozchodząc stres.

- Nie umieraj na zawał, bo nie znam się na reanimacji. - stwierdzam, jedząc powoli swoją kolację.

- Stresuję się. - oznajmia, stając w końcu pośrodku kuchni. - To ważne zawody, może uda nam się wyjechać do Seulu na konkurs krajowy. Co jeśli zrobię zły serw? Albo przepuszczę piłkę? Lub odbije jak debil, bo ręce mi się trzęsą?

- Oddychaj, proszę. - zwracam mu uwagę, kiedy się hiperwentyluje. - Kookie, jesteś najlepszym siatkarzem, jakiego znam, dasz sobie radę. Przecież jesteś super, czym ty się martwisz. - prycham, bo jego słowa wydają mi się bardzo głupie.

- Będziesz na trybunach? Uspokoi mnie to. - pyta, robiąc do mnie wielkie oczy.

- Chętnie, chociaż nie znam zasad, ale będę się cieszyć, kiedy inny będą. - klepie go po plecach. - Wszystko pójdzie po twojej myśli, będę cały czas przy tobie.

Zaczynam się śmiać, kiedy chłopak zaczyna podskakiwać w miejscu z nerwów, bo jest przy tym strasznie uroczy.
Wychodzimy punktualnie z domu, po czym jedziemy prosto na hale sportową. Trzymam się cały czas uchwytu w samochodzie, bo chłopak jest naprawdę nerwowy, a drogi po wczorajszym deszczu śliskie. W takich momentach żałuję, że nie mam prawa jazdy, więc jedynie modlę się w duchu, aby Jeon nas nie zabił.

Mimo wszystko udaje się nam dojechać na miejsce, wtedy klepie chłopaka po ramieniu, uśmiechając się do niego najszczerzej jak potrafię.

- Czas na mowę motywacyjną. - oznajmiam, kiedy silnik gaśnie i nastaje cisza po przekręcaniu kluczyków. - Wiem, że dasz z siebie wszystko, po prostu błyszcz tak jak zawsze. Wierzę w ciebie, naprawdę cholernie w ciebie wierzę.

Chłopak kiwa głową, czując się najwyraźniej odrobinę lepiej, bo uśmiecha się bardzo delikatnie, wgapiając się w przednią szybę. Robi kilka głębokich wdechów, po czym jest gotów wyjść z auta.

W tym momencie się rozchodzimy, bo Jungkook zostaje od razu porwany przez innych chłopaków w żółtoniebieskich strojach. Poczuwam się w tym momencie do roli dumnej, ale też przejętej mamy, która odwiozła dziecko na konkurs. Z dobrym nastawieniem poruszam się w kierunku tłumu ludzi, wchodzących bardzo powoli na trybuny. Wciskam się pomiędzy wysoką dziewczyną oraz blondyna w pierwszym rzędzie, bo chcę jak najlepiej wszystko widzieć. Czuję się trochę niekomfortowo będąc sam wśród głośnego tłumu, w tym z ludźmi w moim wieku rzucających w siebie orzeszkami czy innym jedzeniem. Mimo to pamiętam, że jestem tu dla Jeona, więc wyczekuję aż muzyka zaczyna grać z głośników, a na boisku pod nami zaczynają wychodzić zawodnicy.
Starszy mężczyzna w parze z młodą kobietą zaczynają wygłaszać krótką przemowę, po której słychać głośne oklaski. Potem zaczyna się gra, piłka przelatuje szybko między jedną połową boiska, a bardzo dynamicznie między siatką na środku. Obserwuję bardzo profesjonalną grę, siedząc jak na szpilkach, kiedy zerkam na tablice z wynikami, która ciągle się zmienia. To bardzo drastyczna gra, bo chłopacy rzucają się wręcz na piłkę, jakby walczyli na śmierć i życia, co w jakimś sensie jest prawdą. Wzdrygam się, kiedy zauważam na kolanach Jeona krew, po tym jak rzucił się na podłogę, co finalnie się opłaciło. Widzę w nim dużo zaangażowania i skupienia, ale też pasję. Żyje tą chwilą, jest w niej w stu procentach, co wydaje mi się naprawdę cudowne. W końcu nie ma nic piękniejszego niż człowiek z pasją.

Rozgrywają się kolejne sety, a różnica punktów między drużynami jest bardzo wyrównana, co tylko trzyma każdą osobę na trybunach w napięciu. Wszyscy wstrzymują oddech podczas ostatniego, decydującego przebicia. Piłka przechodzi ze strony na stronę, okropnie szybko i agresywnie, z wszystkich chłopaków na boisku ścieka pot, ale są całkowicie zdeterminowani, aby wygrać. W końcu słyszymy gwizdek sędziego, ogłaszający drużynę w kolorach żółci i niebieskiego zwycięzcami. Zrywam się trochę niekontrolowanie z siedzenia, zaczynając głośno krzyczeć, a za mną idzie kilka kolejnych osób. Wszyscy klaszczą i się cieszą, w tym ja gdy obserwuję jak zwycięzcy ściskają się i wybuchają złotym szczęściem.

ALEXITHYMIA ;; jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz