ROZDZIAŁ 23.

2.4K 56 5
                                    

IVO

- Co dzisiaj dobrego będzie na kolację, mamma? - pyta Leonardo wiercąc się na krześle.

- Twoje jaja. - szepcze pod nosem siedzący obok mnie Marco.

Ojciec najwyraźniej musi słyszeć te słowa bo robi zamach i uderza z otwartej ręki w tył głowy.

- Ała. - brat marszczy się i masuje tył głowy.

- Zachowuj się. - karci go ojciec.

Marco wybucha śmiechem.

- To, co będzie na tą kolację, mamma? - pytanie pada jeszcze raz, tym razem zadaje je Rosanna.

- Pieczeń z ziemniakami i fasolką. - odpowiada mamma, kiedy gosposia zaczyna wykładać potrawy na stół.

Dzisiejsza atmosfera, która panuje przy stole skłania mnie do przemyśleń na temat tego, by powiedzieć im o Aaliji.

Decyzja ta chodzi mi po głowie od kilku godzin.

Po pierwsze do mojej siostry niebawem, jeżeli nie już takie się pojawiły,  dotrą informacje odnośnie mojego dzisiejszego wypadu z Aaliją po ubrania. Po drugie mimo, że ojciec zapewniał mnie, że nikomu nie powie o tym, że mam kobietę, to jednak moja mama potrafi od razu rozpoznać to, czy ojciec kłamie. Po trzecie za kilka tygodni jest bal, na którym chcę się pokazać z Aaliją. Tym samym przedstawiając ją mojej Rodzinie. Moim żołnierzom, współpracownikom i wrogom.

Spoglądam w oczy siedzącej naprzeciw mnie Sofii i staram się dostrzec coś z jej spojrzenia. Dziewczyna od razu jakby wyczuwała moje spojrzenie spogląda mi w oczy. Żadne z nas nie śmie odwrócić wzroku. Przez kilka sekund wpatrujemy się w siebie. Aż nagle, Sofia podnosi jeden kącik ust, wyginając je w coś podobnego do uśmiechu. A potem puszcza mi oczko.

Kurwa.

Wie.

Moja dłoń oparta na stole zaczyna wystukiwać tylko sobie znany rytm.

Gosposia i pomoc domowa kończy właśnie rozkładać dania, a w całym pomieszczeniu roznosi się piękny zapach smacznie wyglądających dań. Moja matka chociaż jedno danie podawane na rodzinną kolację przygotowuje sama.

- Pięknie pachnie, nonna. - mówi Livia, która bazgra coś kolorować kredką po kartce.

- Dziękuję słońce. Mam nadzieję, że będzie wam smakować. - mówi mamma, tym samym dając nam znać, że możemy nakładać jedzenie na talerz.

Wszyscy jak jeden mąż zaczynamy to robić.

- Livia, odłóż proszę kredki i rysunek. Dokończysz po kolacji. - mówi Tiziano.

- Już skończyłam. - mówi mała i nagle wstaje chwytając w ręce rysunek. - Namalowałam ci coś zio. - mówi, a następnie kieruje się w moją stronę.

- Czemu dajesz mu rysunek, a nie mnie? - pyta z prawdziwą pretensją Marco.

- Bo ty szarpałeś mnie za warkoczyki. - mówi przejęta dziewczynka.

Na te słowa Leonardo parska śmiechem, a ojciec uderza ponownie w głowę Marco.

Na ten gest Livia wybucha śmiechem.

Dziewczynka podchodzi do mnie i wpycha się by usiąść na moich kolanach. Układam jej małe ciałko tak by było jej wygodnie i rozkładam przed sobą rysunek, który mi wręcza.

Patrzę na kartkę i mam wielki problem z identyfikowaniem tego co  na nim jest.

- Jest śliczny, nipote. Jednak czy wyjaśnisz mi co na nim jest? - pytam spokojnym głosem.

- Tak, zio. To jesteś ty. - wskazuje paluszkiem postać ubraną w czarną koszulkę. - A to jest twoja żona. - kiedy to mówi wskazuje paluszkiem postać obok, która ma różową sukienkę.

Ktoś przy stole wybucha głośnym śmiechem.

- Dziękuje, nipote. Rysunek jest cudowny. - mówię, a dziewczyna zostawia pocałunek na moim policzku i z powrotem siada na swoim krześle przy stole i zabiera się za jedzenie.

Odkładam rysunek na bok i zabieram się za jedzenie. Wszyscy idą za moim przykładem słusznie nie podejmując tego tematu.

Mija kilka chwil ciszy, przerywanej odgłosami jedzenia.

Dobra, teraz jest ta chwila. Jedziesz.

- Muszę wam coś powiedzieć. - mój głos jest lekko zachrypnięty, więc odchrząkuję. Spoglądam na każdego i widzę, że zebrałem pełną uwagę. Nawet mała Livia spogląda na mnie swoimi dużymi oczami. - Mam dziewczynę.

Oczy mojej mammy prawie wyskakują jej z czaszki. Ojciec kiwa głową z aprobatą. Sofia uśmiecha się cwaniacko. Tiziano robi minę jakby nagle wszystko się wyjaśniło. Leonardo wytrzeszcza oczy na mnie. A Marco krztusi się kawałkiem pieczeni.

- O kurwa. - szepcze Marco pomiędzy kaszlnięciami.

- Nie przeklinaj. - karci go matka, która odzyskuje swoją zwyczajna postawę.

- O boże, tak się cieszę skarbie. - mówi mamma i nagle podnosi się z miejsca. Idzie w moim kierunku, a w jej oczach pojawiają się łzy.

- Czy ty płaczesz mammo? - pyta zszokowany Leonardo.

Matka pociąga nosem, a następnie obejmuje mnie.

- Oczywiście, że tak. Mój figlio dorasta. - pociąga nosem.

- Mammo, przecież to jakaś dupa na jedną, może dwie noce. - mamrocze pod nosem Leonardo. Jednak na tyle głośno, że to wyłapuję.

Morderczym spojrzeniem patrzę w jego oczy, a następnie poważnym tonem mówię.

- Uważaj Leonardo, jak wypowiadasz się o mojej przyszłej żonie.

Brat podnosi ręce w geście poddania.

- Rozumiem.

- Och, synku. - lamentuje w dalszym ciągu matka.

Kolejne minuty lecą na dramacie w wykonaniu mammy.

- O boże, muszę zadzwonić do zie. - wybiega z pokoju w tempie ekspresowym.

Kiedy wraca na policzkach ma zaschnięte łzy.

Kolejne minuty mijają na rozmowie o tym jak się poznaliśmy, gdzie, jak wygląda, itd. Pada nawet pytanie, czy uprawialiśmy już seks i pamiętam o zabezpieczeniu, chociaż w moim wieku i przy odpowiedniej kobiecie nie jest to potrzebne. Co najdziwniejsze te słowa padają z ust mojej matki. Chociaż w sumie ta kobieta mnie już nie zdziwi. 

Kładąc się później do łóżka na ustach majaczy mi się uśmiech. Szatański uśmiech.





(nonna - babcia, mamma - mama, zio - wujek, nepote - cioctka, figlio - syn)


twitter: oliviaiv

kontakt: olivia_iv@onet.eu

ONE NIGHT CHANGES EVERYTHING -  #1 RODZINA RICCI (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz