Rozdział VI

2K 51 20
                                    

Kiara

Ostatnie tygodnie były dla mnie prawdziwą szkołą przetrwania. Już nawet nie obawiałam się o własny los. Czterech wyjątkowo irytujących mężczyzn bawiło się moim kosztem tak dobrze, że gdyby pozbawili mnie życia, to straciliby swoją ulubioną formę rozrywki...

Jednak strasznie denerwowała mnie ingerencja ich lub ich ludzi w każdy możliwy aspekt mojego życia.

Cały czas musiałam być pod telefonem. Raz zdarzyło mi się go nie odebrać, gdy akurat przedstawiałam projekt na studiach. Raz. Co się wydarzyło później? Zaraz po wyjściu z auli cała czwórka zwinęła mnie do łazienki, aby zbesztać moje zachowanie. Nie byli jakoś dużo starsi ode mnie, ale traktowali mnie właśnie tak, jakbym była małym dzieckiem, a to powodowało moją dodatkową złość. Nienawidzę, gdy ktoś mnie tak traktuje.

Muszę spędzać z nimi każdą chwilę, kiedy tego chcą.

Przychodzą rano i zabierają mnie na wspólne śniadanie. I można byłoby powiedzieć, że to kochane, gdyby nie fakt jakie katusze, intymne pytania i docinki muszę wtedy znosić.

Potrafią zadzwonić późnym wieczorem i poinformować mnie, że mam piętnaście minut na ubranie się, bo idziemy na imprezę. Co z tego, że następnego dnia mam egzamin, prawda?

Kiedy ich człowiek zobaczył, że dobrze się bawię w towarzystwie swoich znajomych, od razu dostałam wiadomość od Castiana, abym miała się na baczności.

Początkowo i tak nie było tak źle, bo dostawałam prywatne wiadomości od każdego z nich. Przeważnie był to Castian lub Jose, ale zdarzały się też upomnienia ze strony Leo i Ethana.  Najgorzej było jednak, gdy Leo wpadł na pomysł, aby założyć wspólną grupę. Od tamtego momentu, już zawsze startuje z przegranej pozycji. Jeśli nawet uda mi się odgryźć jednemu, to zaraz pozostała trójka rzuca się na mnie z uwagami dotyczącymi mojego karygodnego pyskowania. Co niestety często kończy się kłótnią, po której przyjeżdżają do mnie, wtedy ponownie słucham ich wykładu na to, jak powinnam się do nich odzywać, a następnie każą się przepraszać. Co niestety muszę robić.

Dorzućmy jeszcze momenty, gdy mnie upokarzają lub każą robić kompromitujące rzeczy.

A ich ludzie?

Ich ludzie wcale nie są lepsi. Donoszą im o wszystkim. Nie mam nawet chwili wytchnienia, bo zawsze jestem obserwowana. Jedynie w domu mogę czuć się swobodnie. Tam przynajmniej mogę się skryć zarówno przed jednymi, jak i drugimi.

A nie wiem, którzy są gorsi.

Osoby, które miały mnie pilnować raz zobaczyły, że z kimś rozmawiam. Po chwili dostałam wiadomość od jednego z nich, abym sprecyzowała kim są te osoby. Kompletna paranoja. Już zaczynałam obawiać się o znajomych, z którymi spędzam czas, bo nie chciałam, aby wzięli kogoś na swój celownik.

Bywają też sytuacje, które pokazują, jak bardzo lubią utrudniać mi życie według własnego widzi mi się. Dla własnej rozrywki.

Tak było na moim treningu. Jednego razu miałam na sobie standardowy strój do tenisa. Spódniczka i sportowa bluzka. Tamtego dnia ćwiczyliśmy na dworze, a  było ciepło, dlatego zdjęłam bluzkę pozostając w sportowym staniku. Zresztą tak, jak większość dziewczyn.

Niestety nie wiedziałam, że tego dnia na trybunach siedział Castian i Ethan dokładnie mnie obserwując.

-Ej!

Obejrzałam się za siebie, dostrzegając bruneta i czarnowłosego. Przewróciłam oczami i niechętnie zbliżyłam się do miejsca, w którym siedzieli. Nie spodziewałam się ich tam akurat teraz. Rozmawiałam z Josem rano i nic nie mówił, że będą mnie ponownie dzisiaj nachodzić.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz