Rozdział XXX

1.3K 32 29
                                    

Jose

Ostatnio wszystko się skomplikowało bardziej niż bym tego chciał. Jestem chodzącym nieszczęściem, do kurwy. Co prawda razem z Leo mamy już wstępny plan, jak odejść od Woodów z podniesioną głową, ale nadal martwię się o Kiarę. Nie mamy pewności, że nic nam się nie stanie. Nie możemy zapewnić sobie, ani jej stuprocentowego bezpieczeństwa. Nie jestem w stanie zagwarantować również tego, że nie zrobi nic jej rodzinie, jeśli coś pójdzie nie tak.

Mamy tylko jedną szansę, aby podjąć się tego ruchu. Mamy już zapewnione zaplecze ludzi i wsparcia, ale Castian i Kierdan też. To będzie pieprzona jatka, jeśli nie wymyślimy czegoś, aby zrobić to po cichu. Jednak doskonale znam Castiana i poznałem też swojego drugiego wspólnika i wiem, że ani jeden, ani drugi jeśli chodzi o Kiarę, nie będzie chciał odpuścić. To chyba przeraża mnie w tym najbardziej.

Jeśli zabije mnie, to jakoś to będzie, ale jeśli ruszy Clarson...wtedy wszystko, o co walczyłem straci sens. Już tak niewiele potrzebujemy. Jeszcze trochę czasu.

Gdy tylko Castian ogłosił nam rano, że chce, aby Kiara zaczęła przygotowywać ślub, od razu wymieniliśmy z Leo zdenerwowane spojrzenia. Liczyliśmy na przynajmniej jeszcze dwa tygodnie dodatkowego czasu, aby określić szczegóły. W końcu przecież Castian ma pieniędzy jak lodu i w jego przypadku zorganizować ślub można praktycznie z dnia na dzień. Jedynym problemem byłby wtedy termin, że nie wszyscy jego sojusznicy i wspólnicy zdążyliby dolecieć z Azji czy Europy. A tak? On ma możliwość załatwienia wszystkiego tylko ze względu na swoje pieprzone nazwisko. Mimo to chciał, aby Kiara już teraz się za to wzięła, co oznacza, że ślub może odbyć się nie w połowie kwietnia, a wcześniej. A to skraca nam czas, którego już i tak mamy za mało.

Oparłem głowę o zagłówek fotela w samochodzie. Leo będąc na zakupach z Kiarą dogadał się, że przyjedziemy pod miejsce ich pożal się Boże randki i będziemy w okolicy, na wypadek, gdyby czuła, że coś jest nie tak. Chwilę temu zdążyli wejść do środka.

– No więc? Moglibyście w końcu powiedzieć, co zamierzacie? – rzucił od niechcenia Ethan siedzący na tylnym siedzeniu.

Leo rzucił mi ukradkowe spojrzenie. Pomimo, że powiedziałem mu, że Ethan się dowiedział o naszych planach, to nadal był nastawiony sceptycznie do faktu, że największa plotkara w instytucie wie o tym, co chcemy zrobić.

– Co chcesz wiedzieć? – zapytałem.

– Wszystko – parsknął bez humoru.

– Ethan to nie jest zabawa – warknął Leo. – Jeśli któryś z nas cokolwiek źle zrobi oberwie za to każdy, na czele z Kiarą.

– Zdaję sobie z tego sprawę, do cholery. Już rozmawiałem z Josem i wiem, czemu mi nic nie mówiliście, ale chce być w tym z wami, więc przestań zachowywać się jak kutas, Leon.

Westchnąłem ciężko, bo wieczór zapowiadał się dla nas wszystkich chujowo.

– Jaki masz stosunek do Castiana, co?

– Sraki, Leo. Nie rozumiem, czemu mnie tak traktujesz. Oddałbym wszystko dla Jose'a i jeśli miałbym wybrać między nim, a Casem, to zawsze wybiorę tego idiotę – żachnął się zdenerwowany

W aucie zapanowała cisza. Atmosfera była ciężka, a ja wolałem się nie wdawać w dyskusję. Tutaj zdecydowałem, że oddam całą sprawę wdrożenia Leo, który stał się przez ostatnie miesiące poważniejszy i trochę bardziej...przerażający?

– Mówisz teraz o Castianie, czy Josie? Bo i jeden i drugi to idiota – powiedział Leo, a ja prychnąłem na jego próbę rozładowania nieprzyjemnej aury.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz